Na ostatnim zgromadzeniu
Koniczynowa Łapa siedziała na polanie, obserwując z zainteresowaniem, jak inne koty z klanów przychodziły licznymi grupami na miejsce. Mimo że była już tutaj któryś raz z rzędu, wciąż czuła ekscytacje, widząc ich tylu naraz. Niby różnili się pod wieloma względami, a jednak łączyła ich ta sama wiara i ta sama chęć przetrwania w lesie.
Nie próbowała nawet do nikogo zagadać. Instynkt jej mówił, że interakcje z pozostałymi wojownikami mogą przynieść więcej szkód niż korzyści.
Pozostało jej dlatego siedzieć z boku i analizować sytuacje. Westchnęła cicho, słysząc oskarżenia rzucane przez Tygrysią Smugę w stronę Mrocznej Gwiazdy, a także wstawki ze strony kotki z Klanu Nocy. Nie bardzo orientowała się w ich władzy, a nawet nie dała radę wyłapać jej imienia, ale z pewnością zwróciła uwagę wielu, wywołując taki szum. Zresztą ta cała kłótnia przebiegała bardzo szybko i ruda nie nadążała za ich wypowiedziami.
Za to wyłapała słowo "wojna". I to jej się bardzo nie podobało, bo sama wizja rozlewu krwi i tak okropnej przemocy, z którą nigdy nie miała do czynienia, wywoływała u niej ból brzucha.
To było trochę żenująca, że dalej była uczniem. Wiedziała gdzie wina – w niej samej. To ona najwyraźniej nie robiła postępów, skoro jeszcze nie wywołano ją do ceremonii. Jej brata ten zaszczyt spotkał już całkiem dawno temu i Koniczyna była ogromnie wdzięczna losu za to, że Oset nie wywyższał się nigdy przez to.
Strzepnęła uchem, słysząc, że wracają do obozu. Na tyle oddała się myślom, że nawet nie zwróciła uwagi na upływający coraz to szybciej czas. Nawet nie wiedziała, na czym w końcu stoją w sprawie wojny. Powinna się czegoś obawiać? Na pewno w klanie usłyszy więcej, ale im dłużej gdybała, tym bardziej nie chciała wiedzieć, do czego doszło.
Wczepiła się w tłum i po raz ostatni spojrzała przelotem na polanę. Miała nadzieję, że następnym razem, jeśli będzie mogła tu przyjść, to zrobi to już jako wojownik.
Nie próbowała nawet do nikogo zagadać. Instynkt jej mówił, że interakcje z pozostałymi wojownikami mogą przynieść więcej szkód niż korzyści.
Pozostało jej dlatego siedzieć z boku i analizować sytuacje. Westchnęła cicho, słysząc oskarżenia rzucane przez Tygrysią Smugę w stronę Mrocznej Gwiazdy, a także wstawki ze strony kotki z Klanu Nocy. Nie bardzo orientowała się w ich władzy, a nawet nie dała radę wyłapać jej imienia, ale z pewnością zwróciła uwagę wielu, wywołując taki szum. Zresztą ta cała kłótnia przebiegała bardzo szybko i ruda nie nadążała za ich wypowiedziami.
Za to wyłapała słowo "wojna". I to jej się bardzo nie podobało, bo sama wizja rozlewu krwi i tak okropnej przemocy, z którą nigdy nie miała do czynienia, wywoływała u niej ból brzucha.
To było trochę żenująca, że dalej była uczniem. Wiedziała gdzie wina – w niej samej. To ona najwyraźniej nie robiła postępów, skoro jeszcze nie wywołano ją do ceremonii. Jej brata ten zaszczyt spotkał już całkiem dawno temu i Koniczyna była ogromnie wdzięczna losu za to, że Oset nie wywyższał się nigdy przez to.
Strzepnęła uchem, słysząc, że wracają do obozu. Na tyle oddała się myślom, że nawet nie zwróciła uwagi na upływający coraz to szybciej czas. Nawet nie wiedziała, na czym w końcu stoją w sprawie wojny. Powinna się czegoś obawiać? Na pewno w klanie usłyszy więcej, ale im dłużej gdybała, tym bardziej nie chciała wiedzieć, do czego doszło.
Wczepiła się w tłum i po raz ostatni spojrzała przelotem na polanę. Miała nadzieję, że następnym razem, jeśli będzie mogła tu przyjść, to zrobi to już jako wojownik.
[przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz