— Dzień dobry — niewyraźny bełkot zagłuszył na moment skowyt chorego wojownika.
Medyczka odwróciła się w kierunku wejścia do jej legowiska. W wejściowej dziupli pojawił się jasny pyszczek nowej uczennicy Sadzawki. Trzymała w nim kilka bujnych łodyg skrzypu.
— Mam… skrzyp — uniosła głowę, pokazując jej roślinę. — Pomyślałam, że może się przydać. Jak na taką pogodę, jest w bardzo dobrej kondycji — zakończyła, nanosząc na swoją mordkę śliczny uśmieszek.
Ruszyła kącikami pyska, chcąc wyglądać równie przyjaźnie, jak ona. Rzadko kiedy ktoś sam z siebie oferował jej pomoc. Nie pamiętała nawet, kiedy ostatnio zdarzyło się coś podobnego. Co prawda, była sceptycznie nastawiona do przyjmowania samotników do klanu, aczkolwiek ta koteczka wydawała się być naprawdę sympatycznym i nieszkodliwym kotem.
— Dziękuję — podniosła się z miejsca, w którym siedziała i ruszyła w stronę kremowej uczennicy.— Pomoc bardzo mi się przyda. Zwłaszcza w tak wyczerpującym dniu. Bardzo Ci dziękuję — odparła, przyjmując od niej pęk roślin.
Kotka uniosła wysoko puchaty ogon, opleciony nieco ciemniejszymi niż reszta jej futra pręgami i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Jej brązowe ślipia błysnęły radością.
— Ach, nie ma sprawy — miauknęła, poprawiając machnięciem głową gęstą grzywkę. — Przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że mogłam pomóc.
Zachmurzona nieprzyjemnym cieniem codzienności twarz płaskopyskiej medyczki rozpromieniła się w ułamek uderzenia serca. Na jej pysk wpłynął prawdziwy, szczery uśmiech, który nie pokazywał się już na jej pysku przez długi czas. Czuła do niej pewną sympatię. Nieznana siła otwierała jej pysk, namawiając do dalszej rozmowy.
wyleczeni: Poranek, Dalia
< Krucha? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz