*Wkrótce po dołączeniu, pod koniec pierwszego księżyca w ol*
Przeciągnęła się, prostując obolałe kości po śnie w niewygodnej pozycji i spojrzała na śpiących uczniów. Na dworze było już jasno, ale życie klanu jeszcze się nie zaczęło.
Usiadła więc i na spokojnie zaczęła myć futro. Jak bardzo energiczna była Sadzawka, potrzebowała snu i miała obowiązki poza szkoleniem jej. Sprawa Kruchej i tak nie była już zbyt pilna, bo większość księżyca już minęła i wkrótce będzie pełnoprawnym wojownikiem.
Wydawało jej się, że trafiła dobrze z miejscem, do którego trafiła. Wśród samotników niosła się wieść o jednym z klanów, który wydawał się szczególnie cięty na ich typ, ale na razie nie widziała żadnych czerwonych flag. Oczywiście, dostawała podejrzliwe spojrzenia — ale ich całkowicie się spodziewała. Była obcym wchodzącym w ich rodzinę, mieli prawo być podejrzliwi. Krótko po niej dołączyły dwa inne koty i widziała, że ci sami, dłużsi stażem członkowie, stalkowali ich, więc nie brała ich postępowania osobiście.
Na razie lubiła wszystkich. Trochę bała się Komara, po ich interakcji, gdy pierwszy raz się spotkali. Domyślała się, że przesłuchania były normalną częścią przyjęcia, ale wciąż były stresujące i prawie się popłakała. Kocur brzmiał trochę… agresywnie. Ale doszli do kompromisu, że w czasie księżyca podda swoje umiejętności potrzebne wojownikowi ocenie, zostanie zapoznana z ich tradycjami, i jeśli się sprawdzi, będzie przyjęta. Nie lubiła tej niepewności, ale w czasie treningów z niewiele starszą, a dużo wyższą mentorką, była pewna, że szło jej dobrze. Może nie wspaniale, ale wystarczająco. Na razie nie przyznawała się, że w walce raczej niewiele mogli na nią liczyć, wiedząc, że to zdecydowanie by zredukowało jej szanse. Nie to, że nie potrafiła się bić — w końcu musiała przeżyć na ulicach. Po prostu takie mordowanie się było głupie. Bronić mogła się w każdy inny sposób, łącznie z błaganiem.
Liżąc łapę, zobaczyła nadchodzącego Żbika i wstała, by trącić nosem małą szylkretkę, która smacznie spała na swoim miejscu.
— Śliwko, twój mentor idzie. — oczy koteczki otworzyły się szybciej niż w uderzenie serca i wkrótce wystrzeliła ze schronienia, by spotkać kocura, nim dotarł na ich próg.
Obserwowała to z boku z lekkim uśmiechem, układając mech służący jej za posłanie, który musiała rozrzucić w śnie. Odprowadzając ich spojrzeniem, rozpoznała sylwetkę Sadzawki idącej na patrol. W dzień prawdopodobnie będzie gorąco, więc spotkają się dopiero wieczorem.
Mentorzy wchodzili, by wyjść z uczniami i zostało ich niewielu w środku. Z niektórymi kotami rozmawiała o jakichś małych rzeczach jak przewidywana pogoda czy plany. Starała się porozmawiać z każdym dorosłym wojownikiem, który dawał się zaczepić, chociażby po samo odwzajemnione powitanie.
Jasne futro wyszło z legowiska wojowników i podążało w ich stronę. Krucha przekrzywiła głowę, zastanawiając się, czy idzie teraz po Bryzę, czy Gwiazdnicę. Taka jej mała rutyna, obstawianie, który z energicznych uczniów pójdzie pierwszy. Zdążyła ich poznać i szczerze jej współczuła, bo wydawali się… duzi. Odrobinę trudni do opanowania. Ale osobiście ich lubiła.
Oboje teraz smacznie spali i zerkając na nich, wydała ciche "aww". Aż szkoda było ich budzić!
Ale szylkretka zbliżała się i wkrótce któreś musiało wstać. Do tej pory nie miała okazji do niej zagadać, ale wydawało jej się, że widzi szansę, by to zmienić. Promiennie uśmiechnęła się, gdy kotka zbliżyła się do progu. Wstała i z podniesionym ogonem podeszła, zostawiając jej dużo przestrzeni. Teraz szybko musiała zdecydować czym rozpocząć rozmowę. Odruchowo chciała rozpocząć od jej wyglądu — uwielbiała trzykolorowe futra, pewnie z tego powodu, że sama takiego nie miała. Ale stwierdziła, że potencjalna koleżanka mogła uznać to za sarkazm, bo nie wydawała się zbyt dbać o czystość sierści. Krucha nie oceniała jej pod tym względem, wiedząc, jak ciężkie to czasami bywa. Nie znała jej charakteru, więc go pochwalić nie mogła. Co jeszcze…
— Cześć! — zaczepiła radośnie, gdy nauczycielka miała ją minąć — Jak długo zajęło ci wyrobienie takich mięśni?
<Mleczyk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz