Nie wiedziała, co ją obudziło tak wcześnie rano, ale gdy zyskała świadomość, chciała zasnąć z powrotem. Miała wrażenie, że ma spuchnięte oczy. Dłuższy czas jednak nie udawało jej się tego zrobić, mimo nosa schowanego w ogonie, uszu zakrytych łapami i mocno zaciśniętych powiek. Może to świadomość wysokości, na której się znajdowała, wciąż ją męczyła albo nagłe towarzystwo tylu kotów przeciążało jej podświadomość. Te zaczynały się zbierać na ogłoszenie patroli; już wcześniej zauważyła, że nie wszystkie na nie wstawały. Nie rozumiała tego, ale zgadywała, że po prostu ufają, że jeśli zostaną wybrane, ktoś po nie przyjdzie. Jej jeszcze nigdy nikt nie zawołał na patrol oprócz Sadzawki, ale to pewnie dlatego, że przychodziła na zebrania. Przynajmniej miała taką nadzieję. Poczuła ukłucie na myśl, że może być tak, że nikt jej tutaj nie lubi.
Zeszła razem z nimi i przeszła pod topolę, ukradkiem rozglądając się po pyskach kotów i łapiąc kilka przypadkowych spojrzeń. Jakoś tak… straciła chęci ruszania się dzisiaj i siedząc wśród tłumu, skupiała się tylko na tym, by się nie skulić. Dla komfortu okryła łapy ogonem. Swoje imię usłyszała dopiero przy wieczornych patrolach granicznych i jako jedna z pierwszych czmychnęła z powrotem na klon. Nie położyła się, domyślając, że to do niczego by nie doprowadziło, zajęła się więc swoją sierścią. Kątem oka obserwowała ruch na gałęziach, nie łapiąc kontaktu wzrokowego. Ten pojawił się dopiero przy zmierzającej ku pniowi kotce, wyraźnie dopiero obudzonej. Chyba nazywała się Miodunka. Przez myśl przeszło jej, że zaraz podejdzie, i tak się stało.
— Dzień dobry! — ona odezwała się pierwsza, co było miłą odmianą, zauważając, że to Krucha zazwyczaj pierwsza szukała kontaktu. Przekrzywiła głowę, szczerząc się i mrużąc przyjaźnie oczy.
— Doberek! Zapowiada się ładny dzień!
— To prawda. Idziesz dzisiaj na jakiś patrol?
— Mhm! Wieczorny na granice. Ale może spróbuję zapolować, skoro nie śpię — spuściła z niej oczy, by wrócić do wcześniej zaczętego mycia łapy. Miała nadzieję, że jej sugestia-zaproszenie zostanie wyłapane.
— Możemy wybrać się razem, jeśli chcesz. — zaproponowała przyjaźnie szylkretka. Krucha jeszcze bardziej się rozpromieniła.
— O, jasne! — Masz coś do załatwienia, czy…?
— Teraz nie, więc możemy się wybrać, póki słońce nie praży — odwzajemniła uśmiech.
— Brzmi jak plan — wstała i otrzepała się w ramach rozruszania mięśni po nocy. Łatwo wpadła w tryb udawania, że znają się z kotką, skoro ta tak podeszła do ich rozmowy. Nie traktowała jej jak obcej, chociaż nie mogła być pewna, czy nowa znajoma zna chociaż jej imię. Ona, osobiście, starała się zapamiętać imiona wszystkich. — Z chęcią zobaczę jakieś polecane miejsca do polowań.
Podeszły razem do pnia, Krucha przepuściła ją z ruchem ogona przodem.
— W takim razie dobrze trafiłaś. — stwierdziła Miodunka, zsuwając się z pnia. Podążyła za nią i wylądowała miękko na ziemi.
— A więc prowadź, proszę.
<Miodunko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz