Szakala Łapa poddała się własnej rozkoszy. Nie zwracała większej uwagi na to, czy komuś przeszkadza jej zachowanie lub obecność - dziś posiadała na tyle dobry humor, by mieć wszystko w czterech literach i promieniować złotawą radością w cztery strony świata. Nikt nie był w stanie zepsuć trwającej nirwany, nawet najgorsza szuja chodząca po tym świecie.
— Czy mogłabyś nie mlaskać albo chociaż robić to ciszej? — odezwał się zirytowany głos.
Uczennica zamrugała dwukrotnie. Odwróciła łeb ku źródle niskiego warczenia i ujrzała czarnego kocura w białe łapy. Musiał to być wnuk Mrocznej Gwiazdy; wszędzie by rozpoznała te zimne, tajemnicze oczy wołające o pomstę do nieba, a w tym przypadku do Mrocznej Puszczy.
— Przepraszam! Będę ciszej! — odparła.
Nie chciała się silić na kwieciste i rozbudowane odpowiedzi. Zwykłe "przepraszam" starczyło według opinii krótkowłosej kotki. Wróciła do jedzenia, odsuwając się nieco od gbura. Jej celem było stanie się wiatrem na tle innych członków - wolała nikogo nie wkurzać.
— A tobie co? Ja tu nie widzę powodu, by się tak szczerzyć.
Wnuczka Irgi wtórnie wlepiła wzrok w Koszmarną Łapę. Nudziło mu się?
— A ja nie widzę powodu, by się wiecznie dąsać. Irytacja piękności szkodzi, jeszcze dostaniesz zmarszczek w kwiecie wieku.
Kocur obrzucił ją chłodnym, zdenerwowanym spojrzeniem, tym samym biorąc kolejnego gryza.
— Ja się nie dąsam. — burknął pod nosem.
Prychnęła. Sam sobie przeczył, najwyraźniej woląc nie być szczerym z własnymi uczuciami. Po co jednakże odpychał rzeczywistą rzeczywistość? Szakala Łapa wlepiła w niego zaciekawione oczy, wwiercając się w samczą duszę z nieprzyjemną intensywnością.
— To niby co robisz? — zapytała — Na szczęśliwego nie wyglądasz.
— Jem, a ty mi przeszkadzasz. — odpowiedział krótko.
Złotawa zaśmiała się głośno, wręcz za głośno, wywołując zdziwienie u towarzysza i przykuwając uwagę co niektórych kotów. W mig Sarni Krok podniosła głowę znad ziemi, a Trójoka Wrona zasyczał z daleka, alarmując o nieodpowiednim zachowaniu uczennicy. Szakal, widząc mordujące spojrzenia, z zażenowaniem przykryła łapą swój własny otwór do pyska. Wystarczyła głupia odpowiedź potomka Chłodnego Omenu, by samokontrola poszła się pierniczyć.
— Wybacz za mój dziwny wybuch. — wymruczała — Rozbawiłeś mnie stwierdzeniem, iż to ja ci przeszkadzam. A wiesz dlaczego? — Wystawiła kły na zewnątrz. — To proste. Gdybyś nic nie powiedział po przeprosinach, zapewne nasza rozmowa urwałaby się, a ty byś żarł w spokoju. Tymczasem postanowiłeś docinać dalej i technicznie rzecz mówiąc spowodowałeś, że sam sobie przeszkadzasz.
Czekała na reakcję. Nie uszły jej spojrzeniu zwiększone oczy czarno-białego. Zatkało go - Koszmar nie spodziewał się zapewne takiego obrotu spraw. Spoglądał na nią w ciszy, nie wiedząc jak wyjść z tej sytuacji - otworzył pysk, lecz po chwili go zamknął. W ostateczności kocur chrząknął, a następnie rozluźnił ramiona.
— Rozumiem — odmiauczał nagle ze stoickim spokojem. — Nie wiedziałem, że jesteś osobą, która tak potrafi postawić na swoim. Oczywiście masz za to mój całkowity szacunek. — dodał mrużąc oczy, gdy te kierowały się w stronę złotej.
Szakal uśmiechnęła się bez krzty kpiny. Wreszcie natrafiła na kogoś nieprzeciętnego, kto potrafił przeprowadzić rozmowę w dość niecodzienny sposób i nie rzucać się za wytykane błędy.
— Cieszy mnie to. — wydała na głos opinię — Należy być czasem asertywnym, w przeciwnym razie mocniejsze jednostki zdepczą takich, co wiecznie kiwają głową. Taka jest walka o byt.
<Koszmarna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz