Dlaczego to go spotkało?! Dlaczego te dwie wciąż mu siedziały nad głową, miaucząc te bzdury?! Chciał, aby go zostawiły w spokoju. Nie chciał słuchać tych drwin, ani widzieć ich zadowolonych uśmieszków. Były sadystkami. Cholernymi sadystkami! Jak on ich nienawidził! Życzył im bolesnej śmierci, najlepiej w męczarniach.
— Wole kogoś w swoim wieku — burknął pod nosem, czując jak ten temat zaczynał go męczyć. Nawet już zignorował fakt, że uczennica znów go klepała po łbie jak jakiegoś psa. A zresztą... Nie powinna się interesować jego sprawami miłosnymi! A tym bardziej swatać go na siłę z liderem socjopatą! Słysząc frazę odnośnie "odwdzięczenia się", miał ochotę tam wybuchnąć śmiechem — Czym niby? — prychnął. — Mam wam znaleźć facetów? Naprawdę? — To brzmiało tak irracjonalnie. Czy one były normalne? Najwidoczniej nie.
Wieczorna Łapa zaśmiała się cicho, co sprawiło, że zgrzytnął ze złości zębami.
— W sumie... Jeżeli ci się tak nudzi w życiu...
— Nie. Mam lepsze rzeczy do roboty — burknął, zwijając się w kulkę. Gdy ciemność go zalała, mógł przynajmniej poudawać, że te dwie zniknęły.
— Powinieneś nam dziękować. Przynajmniej nie cuchniesz trupem. Ledwo dało się w nocy spać! Tak się zaniedbać... No po prostu wstyd — mówiła swoje Sosna, przypominając mu o kąpieli, którą chciał wyrzucić z pamięci. Ale w zasadzie... Dobrze, że mu o tym mówiła. Przez tą całą ich głupią akcję, wyleciało mu z głowy to, że powinien się w czymś niedługo wytarzać, nim ktokolwiek zapyta go co się z nim działo.
— No, gdybyś wcześniej się ogarnął to może miałbyś większe szanse... Posłuchaj, jeżeli chcesz skraść jego serce, to musisz mu pokazywać jak go pragniesz... Nie zapominaj — doradziła czarna, wracając do tematu, który powinien jak najszybciej dobiec końca.
Skrzywił się, czując jak otchłań wciąga go dość skutecznie w swoje ramiona, a fala wstydu znów przebiega przez jego ciało.
— Zajmij się swoim życiem — prychnął pod nosem, chowając pysk w łapach.
Trwał tak w ciszy dosłownie dwa uderzenia serca, gdy nagle poczuł jak coś się przytula do jego boku. A raczej... nie coś, a ktoś.
— No już... Cii... On ciebie na pewno kocha... — usłyszał przy uchu głos córki Frezjowego Płatku, czując jak rośnie w nim gniew. Nie! Niech się odwali! Nie będzie ten bachor truł mu życia jakimiś bajeczkami o zakochanym w nim liderze! Znał prawdę, nie był przecież głupi! To te dwie były jakieś nienormalne!
— Nie zależy mi! — warknął. — Złaź ze mnie. Idź do matki czy coś. — Odsunął się od niej fochnięty, przez co dojrzał, jak Sosna położyła się z jego drugiej strony, przez co został ściśnięty przez cielska tych dwóch.
— Nie martw się. Jesteśmy tu, aby cię wesprzeć w tej dla ciebie trudnej chwili. Może i dał ci kosza, ale wspomniał, że masz szansę — zaszczebiotała bura.
Co? Nic takiego nie mówił! Co ona wymyślała?! Zawarczał chcąc ją ugryźć, ale kocica położyła łapy na jego głowie, przez co jedyne co gryzł to mech.
Wieczorna Łapa korzystając z tego przycisnęła się do niego jeszcze bardziej.
— Zawsze masz nas! Poza tym, moim zdaniem na pewno jeżeli się postarasz jeszcze bardziej, to na następny dzień będziecie razem! — zapewniła młodsza.
Ugh! Gniotły go jak jakieś posłanie, co sprawiało mu dość widoczny dyskomfort, który wypłynął na jego pysk. Najgorsze było to, że nie miał jak nawiać. Ledwo czuł swoją łapę.
— Nie chcę się starać, a tym bardziej znów próbować! Odwalcie się ode mnie. Nie musicie mnie pocieszać, bo to nie ma sensu! Nie zależy mi na tym! — zawarczał pod nosem.
— Zależy, zależy... Ale na pewno nie masz czasu znaleźć mi chłopaka? Proszę... — Wieczorna Łapa zrobiła słodkie oczy. — No proszę... Skoro tobie się nie udało, to może mi się uda! I może cioci kogoś znajdziemy?
Co?! Głowa go od tego wszystkiego bolała. Naprawdę miał zajmować się taką głupotą? Wojowniczkę też zatkało, ale kto ją tam wie. Może jej ten pomysł się podobał? A zresztą... Kto by ją chciał...
— Pomyśle — burknął, zgadzając się po części na to, bo wizja zobaczenia jak to Sosna zostaje poniżona była kusząca. — Ale nie zmuszajcie mnie do niczego!
Poczuł jak czarna znów gładzi go po głowie. Co ona miała jakiś fetysz dotykania mu łba czy co?!
— Do niczego nie zmuszamy! — Uśmiechnęła się do niego. — Przyjaciele się do niczego nie zmuszają...
Zakaszlał słysząc to słowo. Jacy przyjaciele?! Od kiedy niby się przyjaźnili?! Wieczorna Łapa upokorzyła go wielokrotnie! Nie byli żadnymi psiapsi!
— Ah tak? Czyli mam rozumieć, że koniec z psem i wyzywaniem mnie, skoro jesteśmy... przyjaciółmi? — zapytał zgryźliwie.
Sosna wyglądała tak jakby chciała się popukać po głowie na myśl o przyjaźni z nim, ale być może uznała to za jakiś przekaz podprogowy, bo wyszczerzyła się paskudnie.
— Właśnie. Przyjaciele pomagają, a nie zmuszają. To różnica.
— A my jesteśmy bardzo pomocne... Więc jesteśmy jak twoje przyjaciółki, na które możesz zawsze liczyć. Ale nie, jesteś pieskiem i koniec. Hah — zachichotała cicho wnuczka Mrocznej Gwiazdy. — Wiecie, ja już może sobie pójdę... — Skierowała się do legowiska uczniów. — I nie zapomnij o prośbie!
Wspaniale... Czyli jego piekło jeszcze się nie skończyło. Gdy Wieczór sobie poszła, Sosna od razu go od siebie odepchnęła, wstając i zostawiając go samego. Skrzywił się, bo to nie było wcale przyjacielskie uderzenie. Jednak dziękował za ten spokój. Nareszcie mógł odpocząć.
***
Ugh... Nie wierzył, że to robił. Zwłaszcza dla tych dwóch. Nie był żadną swatką... Ale... Udało mu się wybadać grunt, by mógł uwolnić się od tych dwóch raz na zawsze. Gdy znajdą sobie jakichś partnerów, to pewnie będą z nimi spędzać czas, a nie z nim, więc uznał to za dość korzystne rozwiązanie.
Teraz jednak siedział z ponurą miną, obserwując jak Wieczór do niego podchodzi. Kocica budziła w nim jak zwykle, niezbyt przyjemne odczucia.
— Mam... kandydatów dla ciebie... — przekazał jej, widząc jak ta prawie krztusi się powietrzem, patrząc na niego z niedowierzaniem. Aż tak nie wierzyła, że to zrobi? No to się panna idealna zdziwiła. Chciała to miała. Wtedy przynajmniej zapomni o nim.
— Co... — tylko tyle opuściło jej pysk.
— Możesz wybrać sobie pomiędzy Lwią Grzywą, Błękitnym Ogniem, Wiązową Łapą oraz Drżącą Łapą. Wszyscy są wolni.
<Wieczór?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz