Czarnowroni Lot umarł. To w niego uderzyło tak nagle. Życie jego mentora zostało zakończone tak niespodziewanie. I najgorsze z tego było to, że było ono zakończone przez nieznaną mu kotkę, którą znał tylko z widzenia. Tylko, czemu? Niby zabił on podobno innego kota, jednak czemu właśnie ta kocica musiała zakończyć jego żywot? Teraz utknął z nową mentorką, z którą nie chciał mieć nic wspólnego. Nie dogadał się z nią, mimo jej wszelkich starań. Nie rozumiała go oraz nie chciała zrozumieć i tu pojawiał się problem. Duży problem. Umiał on dużo, więc uważał, że Kamienna Gwiazda mogła już go mianować, zamiast wybierać dla niego nowego mentora.
Wraz ze śmiercią rudzielca przyszło jeszcze coś. Coś, co wcześniej próbował ignorować uczeń. Krzywe spojrzenia innych kotów i szepty. Było ich więcej i, mimo jego długich analiz, nie mógł znaleźć ich przyczyny. A drażniło go to coraz bardziej. Nie czuł się tu chciany, jakby nigdy nie należał do Klanu Burzy, mimo iż urodził się tu i wychował.
Udało mu się złapać jego brata, gdy przebywał on jeszcze w legowisku uczniów i przekonać go pójścia na ubocze, pod pretekstem ważnej rozmowy. Oczywiście, nie zdradził mu tematu tej rozmowy, bo pewnie przepędziłoby go to, a tego przecież nie chciał. Odeszli trochę od obozu, by żaden z kotów nie mógł ich podsłuchać, ale nie tak daleko by dalej go widzieć.
- O czym chciałeś porozmawiać? - Padło nagle pytanie od jego brata. Bardzo ważne pytanie, które miało wpływ na dalszy przebieg ich rozmowy.
- Posłuchaj mnie uważnie Malwowa Łapo, bo to jest ważne. - Rozpoczął rudy uczeń, ignorując pytanie kocura. Sam zaraz się dowie, o czym chcę Hiacynt pomówić z nim. - Wiesz bardzo, jak bliski jesteś mej osobie i chcę dla Ciebie jak najlepiej. - Przerwał tu na chwilę, zastanawiając się jak ładnie ubrać w słowa, to co ma powiedzieć. - Nie możemy tu zostać. Klan Burzy to nie jest bezpieczne dla Ciebie. Dla nas.
- Co? - Chwilę zajęło kremowemu kocurowi, by przetworzyć te słowa w głowie. - Ale Klan Burzy to nasz dom! Nie możemy go tak zostawić.
- To nie jest nasz dom. - Szybko odpowiedział rudy kocur. - Nie widziałeś ich wzroku?! Nie słyszałeś ich szeptów?! Jesteśmy traktowani jak nieznajomi!
- Nie zmienia to tego, że tam wychowała nas mama i ciocia, więc musi być to nasz dom.
- Nawet nie wspominaj mi o tych dwóch kocicach. Żadna z nich nas nie wychowała. Łasiczy Skowyt uciekła, gdy tylko nadarzyła się okazja. A Zakrzywiona Ość jest przy nas, aby tylko nas wykorzystać do swych planów, których oboje nie znamy. - Tu na chwilę przerwał Hiacynt, by wziąć oddech. Czy jego brat nie dostrzegał tego, co on widział?! Nie! Było to niemożliwe! Musiał to wszystko widzieć. - To nie jest miejsce dla nas i dobrze o tym wiesz.
- Nie, nie, nie. Kłamiesz. - Próbował obronić swoje zdanie, jednak Hiacynt dalej drążył. Musiał go przekonać do ucieczki, bo inaczej mogłoby się to dla tej dwójki źle skończyć.
- Nie możesz w nieskończoność wypierać faktów Malwowa Łapo. - Powiedział rudy kocur i już chciał do niego podejść bliżej, jednak ten zrobił krok w tył. - Zastanów się nad tym jeszcze raz. Nie chcę Cię stracić, a zbliżająca wojna, daje tylko na to dużą szansę.
< Bracie? >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz