Jej słowa nie były wcale motywujące. Wiedział, że z przyzwyczajenia stara się go pocieszyć, chociaż ślepy nie był, a jego obecne położenie nie zwiastowało nic dobrego. Krucza nie spuszczała z niego wzroku przepełnionego pogardą i czystą niechęcią, a on nie zamierzał ustępować pod jej naporem i uparcie zajmował stanowisko zastępcy. Nie tylko jej chciał coś udowodnić. Przede wszystkim to sobie starał się wmówić, że się do czegoś nadaje.
Skulił uszy, patrząc z ukosa na siostrę. Na to zmęczone życiem ciało, potarganą sierść, która barwą i ułożeniem łat przypominała ich matkę. To zabawne, że po niej, chociaż widać było, czyim jest dzieckiem. On nawet kolor ślepi miały inny niż Orzechowy Zmierzch bądź Jabłkowa Bryza.
— Dałabyś — palnął. — Dałabyś radę. Jesteś silniejsza, niż ci się wydaję — zapewnił, wzdychając. Dobrze wiedział, że takie gadanie nie przynosi żadnych skutków. Jego by to przecież nie przekonało, a ją tym bardziej.
— Z której strony? — wykrztusiła, zaciskając mocniej oczy.
— Z każdej — odparł płynnie, uśmiechając się leniwie. — Prędzej czy później to dostrzeżesz. A ja, póki co nie wybieram się na drugą stronę i tego nie planuje. Pożyję tyle, ile wskaże mi Klan Gwiazdy — mruknął, udzielając jak najbardziej wymijającej odpowiedzi. Nie chciał, póki co umierać, choć wiele sytuacji w życiu sprawiało, że dosyć niepewnie zmierzał ku przyszłości.
***
Nie mógł przewidzieć, że skończy w takim bagnie.
Zupełnie sam, bez nikogo, kto mógłby go wesprzeć. Bo Trzcinowa Sadzawka, choć był wspaniałym kompanem, tak był takim dla każdego. Miał w sobie to coś, co przyciągało do niego innych. I Rudzik wiedział, że choć da się z nim pogadać, to nie tak, jak on by chciał.
Bo rudy sam nie wiedział, czego chce.
Wpatrywał się uporczywie w legowisko starszyzny. Jak na razie tkwiła tam tylko Echo - a raczej to, co z niej pozostało. Bo Lepkie Łapki w niczym nie przypominała jego spokojnej i strachliwej siostry. Po podjęciu decyzji o zmianie imienia i umieszczeniu jej tam postanowił się całkowicie odizolować. Bo nie dałoby się z nią już normalnie porozmawiać. Te pełne oskarżeń i oburzenia spojrzenia, posyłane nieustannie przez szylkretke, go zwyczajnie nużyły. Miała prawo być zła, ale i on miał prawo zrobić to, co zrobił. Lepsza była rozjuszona siostra aniżeli cały klan.
Poruszył się niespokojnie, dostrzegając jej futro. Wychyliła się ze swojego przytułku. Skierowała swój wzrok ku niemu, przez co momentalnie zjeżyła mu się sierść na karku. Mimo to nie uległ pod naporem jej spojrzenia. Stał tam i czekał na niewiadome.
Skulił uszy, patrząc z ukosa na siostrę. Na to zmęczone życiem ciało, potarganą sierść, która barwą i ułożeniem łat przypominała ich matkę. To zabawne, że po niej, chociaż widać było, czyim jest dzieckiem. On nawet kolor ślepi miały inny niż Orzechowy Zmierzch bądź Jabłkowa Bryza.
— Dałabyś — palnął. — Dałabyś radę. Jesteś silniejsza, niż ci się wydaję — zapewnił, wzdychając. Dobrze wiedział, że takie gadanie nie przynosi żadnych skutków. Jego by to przecież nie przekonało, a ją tym bardziej.
— Z której strony? — wykrztusiła, zaciskając mocniej oczy.
— Z każdej — odparł płynnie, uśmiechając się leniwie. — Prędzej czy później to dostrzeżesz. A ja, póki co nie wybieram się na drugą stronę i tego nie planuje. Pożyję tyle, ile wskaże mi Klan Gwiazdy — mruknął, udzielając jak najbardziej wymijającej odpowiedzi. Nie chciał, póki co umierać, choć wiele sytuacji w życiu sprawiało, że dosyć niepewnie zmierzał ku przyszłości.
***
Nie mógł przewidzieć, że skończy w takim bagnie.
Zupełnie sam, bez nikogo, kto mógłby go wesprzeć. Bo Trzcinowa Sadzawka, choć był wspaniałym kompanem, tak był takim dla każdego. Miał w sobie to coś, co przyciągało do niego innych. I Rudzik wiedział, że choć da się z nim pogadać, to nie tak, jak on by chciał.
Bo rudy sam nie wiedział, czego chce.
Wpatrywał się uporczywie w legowisko starszyzny. Jak na razie tkwiła tam tylko Echo - a raczej to, co z niej pozostało. Bo Lepkie Łapki w niczym nie przypominała jego spokojnej i strachliwej siostry. Po podjęciu decyzji o zmianie imienia i umieszczeniu jej tam postanowił się całkowicie odizolować. Bo nie dałoby się z nią już normalnie porozmawiać. Te pełne oskarżeń i oburzenia spojrzenia, posyłane nieustannie przez szylkretke, go zwyczajnie nużyły. Miała prawo być zła, ale i on miał prawo zrobić to, co zrobił. Lepsza była rozjuszona siostra aniżeli cały klan.
Poruszył się niespokojnie, dostrzegając jej futro. Wychyliła się ze swojego przytułku. Skierowała swój wzrok ku niemu, przez co momentalnie zjeżyła mu się sierść na karku. Mimo to nie uległ pod naporem jej spojrzenia. Stał tam i czekał na niewiadome.
<Echo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz