BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

21 marca 2023

Od Grzybowej Gwiazdy

 *przed powrotem Niedźwiedziej Siły z lekiem*

Lamparcia Gwiazda dalej nie doszedł do siebie po opętaniu mrocznych duchów. Nie dziwił się. Odebrano mu w końcu połowę życia. Trudno mu było sobie wyobrazić jak musiał się poczuć, gdy ocknął się ze snu i ze zdziwieniem stwierdził, że się zestarzał, a świat, który znał, zmienił się nie do poznania. W końcu nie był na starych terenach, a połowa osób, którzy byli dla niego bliscy, dawno już nie żyła. Słyszał od Jeleniej Cętki, że wciąż uważał rzeczywistość za sen, pragnąc się zbudzić. Na szczęście miał wsparcie w niebieskim kocurze, który mimo tego wszystkiego co się stało, był przy nim i wciąż walczył o poprawę jego samopoczucia. 
Grzybowa Gwiazda nie miał nikogo. Nie ciągnęło go do posiadania partnera czy też dzieci. Był wiecznie otoczony przez samotność, znany jako ten gburowaty wojownik, któremu wszystko nic nie pasuje. A teraz był liderem. Odpowiedzialność, która spoczęła na jego barkach, wymusiła na nim otworzenie się na świat, chociaż wciąż wolał być otoczony przez swoją bezpieczną bańkę, ograniczając kontakt z kotami do minimum. Z tego powodu zrzucał większość obowiązków na Aksamitną Chmurkę, która wybierała patrole i rozmawiała z klanowiczami, przekazując mu nowe wieści. Nadawała się do tego idealnie. Wiecznie uśmiechnięta i miła, budziła sympatie Klifiaków, nie to co on. Widział jak niektórzy na niego patrzą, jak szepczą pod nosem. Został wybrany przez tyrana, tyrana, który nie został ukarany. Mało osób wierzyło w opętanie kocura, nawet jeśli widzieli jak coś opuściło jego ciało. Było to jednak dla nich niezrozumiałe, a skoro nie dało się tego wytłumaczyć, to puścili to w niepamięć. Dlatego starał się udowodnić każdemu, że nie powinni się go bać, że nie był taki jak opętaniec i że nie zacznie siać podobnego terroru. 
Można to było zobrazować na przypadku Klonowej Łapy. Kocica już długo szkoliła się na wojownika, lecz dał jej szansę i wydłużył jej trening. Nie wygnał, nie upokorzył. Był litościwy. Mimo to wiedział, że miał przeciwników. Lśniący Księżyc przy wyborze zastępcy narzekał bardzo na ustrój, który wprowadził. Grzybowej Gwieździe zdawał się jednak najlepszym wyjściem na zabezpieczenie przyszłości przed kolejnym atakiem opętańców na władzę. Klan Klifu musiał raz na zawsze pozbyć się echa dawnych, mrocznych dziejów. Żaden tyran nie mógł już dorwać się do władzy. A nawet jeśli mu się uda... Klan go nie poprze. Wierzył w młode pokolenie, które pragnęło tak jak i on spokoju. Spokoju, który jeszcze nie był im dany. 
Na ostatnim zgromadzeniu odnowił sojusz z Mroczną Gwiazdą, a zaraz potem usłyszał o wojnie. Nie tego oczekiwał po tych czasach. Nie chciał mieszać w to Klanu Klifu, ale... Nie mieli wyboru. Sojusznicy powinni się wspierać. Jeżeli odmówiliby przyjścia z odsieczą, zostaliby sami na lodzie. Nie posiadali w końcu dobrych stosunków z żadnym innym klanem. A widząc, że Klan Burzy i Klan Nocy połączyły siły przeciwko Klanowi Wilka, to kto wie, czy nie pokusiliby się o napad na ich tereny. Graniczyli w końcu z nimi dwoma, a żaden lider tego klanu nie zwrócił się do niego o... o praktycznie o nic. Nawet nie zareagowali na zniknięcie Lamparciej Gwiazdy. Tylko Mroczna Gwiazda dostrzegł tą zmianę i tylko on wyciągnął do niego pomocną łapę. Nic więc dziwnego, że obawiał się liderów tych klanów, którzy jak nic, skorzystaliby na ich słabości.
Wziął głębszy oddech, gdy ktoś przerwał jego rozmyślania. Była to Kruszynowa Knieja, która poinformowała go o tym, że czas było już wyruszać. No tak... Ostatnio syn Mrocznej Gwiazdy przekazał im na granicy, że lider Wilczaków chciał się z nim widzieć. Szczerze? To nie chciał iść na to spotkanie. Czarny van budził w nim mieszane uczucia. Nie wiedział co o nim myśleć. Wiele się o nim mówiło, a on nie potrafił stwierdzić, co było prawdą, a co kłamstwem. Klan był jednak dla niego najważniejszy, a bez sojusznika byli w czarnej dziurze, więc oczywiście zgodził się z nim spotkać. No bo jak miałby odmówić? Tylko by zezłościł sojusznika i byłoby po umowie. 
Zostawił Aksamitną Chmurkę w obozie, z racji tego, że obawiał się jej prawdopodobnie nieprofesjonalnego podejścia do Mrocznej Gwiazdy. Nie chciał, by ten wytykał mu później niekompetentną zastępczynię. Po czym wyruszył w asyście wojowników w kierunku granicy. 

*** 

Oddzielił się od swojej świty, widząc w oddali posturę rosłego kocura, który już na niego czekał. Był sam, więc zapewne chciał rozmowy w cztery oczy. Kazał wojownikom być jednak gdzieś blisko, tak na wszelki wypadek, a następnie podszedł do vana. 
— Witaj, Grzybowa Gwiazdo — pozdrowił go lider, gdy już się zbliżył.
Mina Grzybowej Gwiazdy była... trudno określić jaka. Lekko skwaszona, niechętna i znudzona. Żałował, że musiał załatwiać sprawę z Wilczakiem sam, bez swojego zaplecza, na które mógłby zrzucić winę w razie jakiegoś niepowodzenia. 
— Witaj, Mroczna Gwiazdo — również się przywitał. — Chciałeś się spotkać... W jakiej sprawie?
— Relacje między klanami są napięte. Byłeś świadkiem tego, co się działo na ostatnim zgromadzeniu. To jasne, że Klan Burzy i Klan Nocy zaatakują prędzej czy później. Jeśli mamy współpracować, musimy wiedzieć jak. Dlatego zaaranżowałem to spotkanie, by omówić nasz plan działania w razie wojny.
W głowie pojawiły mu się od razu słowa Komara, który drwił na zgromadzeniu z niego i wskazywał na problem w jaki wpadł jego sojusznik. Nie spodziewał się, że Klan Wilka miał aż tak napięte stosunki z resztą klanów. Gdyby wiedział... Nie proponowałby mu sojuszu. Teraz jednak nie mógł się wycofać z danego słowa, więc ze skwaszoną miną, kiwnął głową. 
— Tak. Widziałem. I słyszałem... — Chciał zapytać, dlaczego ten porwał wojowników z ich klanów, ale coś w sylwetce Wilczaka, kazało mu zachować te pytania jak na razie dla siebie. — Jeszcze nękają wasz klan samotnicy... Macie nie za ciekawą sytuację...
Mroczna Gwiazda zmarszczył brwi. 
— Nasi wojownicy są szkoleni do wojny. Nie bez powodu każdy z nas, nawet ci słabsi, mają taką masę mięśniową. Nie jesteśmy na przegranej pozycji — zaznaczył. — Nie mniej niż Klan Klifu, którym rządzili tyrani wiek za wiekiem i wasza reputacja jest nadszarpnięta. A to, co ostatnio zrobiła twoja zastępczyni, potwierdza niekompetencję ostatniej Klifiackiej władzy. W sojuszu z Klanem Wilka nie jesteście stratni, bo lepsza jest jakość, a nie ilość. Nie jesteśmy jak inne klany, które po ukończeniu treningu uczniowskiego zapominają, jak się walczy.
Owszem, zauważył, że Wilczaki szczyciły się niespotykanymi gabarytami mięśni. Zwykle nie zwracał na takie rzeczy uwagi, lecz z uwagi na to, że został liderem, starał się dobrze poznać swojego sojusznika lub też przyszłego wroga, by móc ocenić szansę Klanu Klifu na wypadek, gdyby nie doszło do porozumienia. Na wzmiankę o tyranach, jego wyraz pyska jeszcze bardziej się wykrzywił. Tak... Ich klan nie słynął z pokojowego rozwiązywania sporów. Dalej o nich krążyły plotki jakoby kradli kiedyś kocięta, a Lisia Gwiazda wymordował połowę lasu. To o Aksamitce puścił mimo uszu. Niezbyt dobrze się zachowała, próbując porwać Owocniaka. Praktycznie zaraz to oni mieliby wojnę z Owocowym Lasem! A ostatnie słowa kocura sprawiły, że złapał go dziwny niepokój. Wierzył w to, że Mroczna Gwiazda byłby w stanie zemścić się za nieudzielenie im pomocy. Sama tonacja lidera pokazywała, że wierzył w to co mówił i wręcz był tego pewny. Nie przypuszczał, że ich sąsiad wyznawał takie zasady. Oczywiście... Widział uciekających samotników, którzy zlęknięci strachem krzyczeli coś o potworach. Co czaiło się w lasach Klanu Wilka? Nie wiedział i w zasadzie nie chciał się tego dowiadywać. 
— Wierzę — mruknął, wzdychając głośno. Dlaczego to on musiał to robić? Przydałoby mu się wsparcie, ale na razie takiego nie posiadał, ponieważ cała rada chorowała, a medyczka walczyła o ich życie. — Klan Klifu ma zamiar naprawić swoją reputację, która jak to ująłeś... Została nadszarpnięta. Nie rzucamy słów na wiatr, dlatego wspomożemy was w tej wojnie, ale w przypadku wygranej chcemy też coś z tego mieć.
Mroczna Gwiazda uśmiechnął się serdecznie, gdy tylko dostał to zapewnienie.
— O wynagrodzenie nie musicie się martwić, bowiem Klan Wilka jest zaopatrzony i w dobrze przeszkolonych medyków i wojowników, i w urodzajne tereny, i w całe zapasy ziół czy zwierzyny. Nie pozostaniecie z pustymi łapami, jeśli nas wspomożecie. Jednak najważniejszą sprawą jest przebieg naszej współpracy. Przygotuj koty, które wyślesz na poszczególne pozycje. Wyślemy do ciebie jakiegoś uczniaka czy wojownika, by zaalarmował o nadchodzącym wrogu i wtedy do nas dołączycie. Najlepiej okrążyć wrogów i odciąć im drogę ucieczki czy zaalarmowania sojuszników. Nie zawiedź. Dobór kotów do pełnienia danych ról to bardzo ważna sprawa.
Brzmiało to wręcz na idealną zapłatę, zwłaszcza że mieli problem z pewną, nieznaną chorobą, która mimo wszystko, dalej panoszyła się po ich klanie. Nawet jeśli nie przepadał za liderem Wilczaków, klan był dla niego najważniejszy, a wierzył w to, że dzięki silnemu sojusznikowi, uda im się wyjść w końcu na prostą i znów zaistnieć na arenie politycznej. 
Kiwał głową, gdy ten tłumaczył mu cały plan. Miał nadzieję, że jego wojownicy sobie poradzą z pomocą. Lamparcia Gwiazda wyznawał rządy bazujące na sile. Młodzież prezentowała sobą podobne wartości, a ich siła mięśni mogłaby przynieść Klanowi Klifu chwałę. Trzeba było wszak pokazać, że ich klan nie był słaby, a również posiadał silne koty. 
— Oczywiście, rozumiem — przytaknął mu, chociaż brzmiało to tak upierdliwie. Będzie musiał każdego kota z osobna przydzielić do konkretnej roli i nie popełnić w tym żadnego błędu. Na dodatek z racji tego, że rada chorowała, to wszystko było na jego głowie. Wspaniale... Na dodatek zaczął odczuwać presję tego, że być może zawiedzie... Nie tylko jako lider, ale jako i sojusznik. — Ile mamy czasu? To kwestia dni, tygodni? — dopytał dla pewności.
— Nikt tego nie wie. Nie możemy tego określić. Ale nie zaatakuję pierwszy. Prowadzenie oddziału przez otwarte tereny to proszenie się o klęskę. Niech Burzacy i Nocniacy wykonają pierwszy krok. Tereny Klanu Wilka są zalesione. Ktoś, kto nie żyje tu od księżyców będzie mieć problem z orientacją w terenie. Wy również, więc trzymajcie się naszych. Sądzę jednak, że wojny możemy spodziewać się w każdej chwili. Dlatego bądź przygotowany — poradził. — Jakieś pytania? Mam jeszcze inne kwestie do omówienia.
Czy miał pytania? W zasadzie jedno. Kiedy to się skończy? Miał ochotę zaszyć się w swoim legowisku, gderając na cały świat za to, że postawił go przed taką sytuacją. Wiedział jednak, że to głupota coś takiego rzucić w twarz liderowi Wilczaków, jak jakieś rozkapryszone kocię, więc jedynie pokręcił łbem. 
— Wszystko jasne. Gdy ktoś od was się zjawi, moi wojownicy będą gotowi, aby przyjść z odsieczą — powiedział i już miał nadzieję, że to koniec tego całego posiedzenia, ale ten dalej chciał rozmawiać. No ileż można było! Spojrzał na niego tak jak zwykle to robił, niezbyt zadowolony z tego, że musiał toczyć dyskusje, ale dla pozorów, pokiwał głową. — Co jeszcze chciałbyś omówić, Mroczna Gwiazdo?
Kocur wziął wdech.
— Cóż, twoja zastępczyni skompromitowała cię na tle wszystkich klanów. Pokazała tym, że nie jest wystarczająco kompetentna, by pełnić to stanowisko. Nie sądzisz, że twój wybór był nieprzemyślany? Zwracam ci na to uwagę nie tylko jako przywódca sojuszniczego klanu, ale również jako kompan. Gdybym miał ci doradzić, wybrałbym kocura zaznajomionego z polityką, który nie boi się mówić głośno i surowo czy stawiać granice. Pomyśl, jak Aksamitna Chmurka zachowałaby się w razie wojny czy gróźb ze strony innych klanów.
Ugh. A on znowu o tym. Wyprostował się, ponieważ to był poważny temat, na który musiał się wypowiedzieć. Nie on w końcu wybierał sobie zastępczynie. No... dobra zaakceptował ją, ale nawet jeśli byłby przeciwny, większość Rady ustaliła tak a nie inaczej.
— Dziękuję ci za opinię na temat, który cię nie dotyczy, Mroczna Gwiazdo — prychnął. — Nie wybrałem jednak jej na swojego zastępcę — powiedział z powagą w głosie, by ten nie uznał tego za żart. — Po odejściu Lamparciej Gwiazdy w moim klanie doszło do zmian w prawie. Nie zamierzamy dopuścić, aby kolejny tyran zdobył władzę i znów skalał nasze dobre imię, dlatego też zastępcę wybierają upoważnione do tego koty, za zgodą większości klanu. Tak więc to była decyzja całej naszej społeczności, aby dać szansę Aksamitnej Chmurce się wykazać. — Zmrużył oczy, bo fakt. Aksamitka nie nadawała się do władania klanem w tych czasach. Specjalnie ją wzięli, by pierwszy raz od pokoleń ich klan przestał szerzyć agresję i w spokoju mógł żyć. To, że wypełzła wojna, do której doprowadził Klan Wilka, nie było przez nich przewidziane.
— Co masz na myśli poprzez upoważnione do tego koty? — spytał sojusznik. — Bez urazy, ale nikt o pomyślunku i z wiedzą o polityce nie wybrałby na zastępczynię tej kotki. Myślę, że jeśli większość kotów odpowiedzialnych za tą decyzję wybrało Aksamitną Chmurkę, powinieneś poszukać lepszych kandydatów, którym dasz możliwość wyboru.
Zamachnął zirytowany ogonem. Mroczna Gwiazda był młodszy, a zdawał się wiedzieć więcej na te tematy od niego! Godziło to w jego intelekt. Ale co się dziwić skoro był liderem dłużej i pewnie nawet miał szansę pobyć zastępcą. A nie to co on. Wrzucony na głęboką wodę. 
— Wybacz, Mroczna Gwiazdo, ale jak już wspomniałem. Władza w Klanie Klifu to wyłącznie moja sprawa. Rozumiem, że chcesz doradzić, doceniam twoje próby, ale naprawdę... Mam wszystko pod kontrolą. Nie musisz się martwić. Rada wie o sojuszu i o wojnie, nie obawiaj się, że nie wywiążemy się z umowy. Wywiążemy. Gdyby byli w stanie na pewno przybyliby ze mną, aby posłuchać twoich słów i dołączyć do dyskusji odnośnie mojego zastępcy — prychnął ponownie, bo to była taka upierdliwa i niedorzeczna sytuacja. Wierzył, że tamci lepiej poradziliby sobie z Wilczakiem. On miał dość tłumaczeń jak jakieś kocię, stojąc tu sam i czując się ocenianym. Mroczna Gwiazda nie był przecież Klifiakiem, aby mówić mu co miał robić. — Jakby to było takie proste... — burknął pod nosem na wzmiankę o wymianie kotów.
Lider Wilczaków uniósł wyżej brodę, spoglądając poważnym i oceniającym wzrokiem błękitnych oczu na niego. 
— Mogę przestać mówić, ale oboje wiemy, że sytuacja Klanu Klifu jest taka, jaka jest. Jestem przywódcą od księżyców i mam w tym doświadczenie, by naprowadzić Klan Klifu na dobrą ścieżkę. Bo z taką... Radą i zbyt miękką i problematyczną zastępczynią, znajdziecie się na miejscu Burzaków. A to może być katastrofalne w skutkach. Nie oszukujmy się, jesteś świeży w sprawach polityki i prowadzenia klanu. Dlatego z dobrej intencji i dbałości o sojuszniczy klan, udzielam ci swojej pomocy. Przywództwo to nie zabawa ani rola, którą można traktować z pobłażaniem. To obowiązek. Nikt inny ci nie pomoże, Grzybowa Gwiazdo.
Zacisnął pysk, a serce na moment mu zamarło. Czyżby za tymi słowami, które były ozdobione w przyjazną, pomocną łapę czaiła się groźba? Może za bardzo nadinterpretowywał zdania ukryte między wierszami, ale jak miał pozostać na to głuchy? Wilczak wręcz przyznawał mu się w pysk, że był beznadziejnym liderem, nie miał doświadczenia, a to co wymyślił to istna komedia i że to właśnie on, wielki Mroczna Gwiazda wyprowadzi ich na koty... Co nie podobało mu się w żadnym razie. Kocur nie mógł sobie myśleć, że skoro byli sojusznikami, to mógł z łapami dobierać się do spraw jego klanu i dyktować mu za kulis co robić. Owszem... to było wygodne i korzystał z tego dzięki Radzie, ale Rada to byli swoi, a nie wróg pod płaszczykiem przyjaciela, który wręcz mruczał, że jeżeli odrzuci jego pomoc, to jego klan będzie następny po Klanie Burzy. 
Cała energia wręcz go opuściła, a nerwy tylko bardziej napięły jego mięśnie. Nie mógł zerwać sojuszu, bo to byłby koniec Klanu Klifu. Mimo tego, że Mroczna Gwiazda go przerażał, nie chciał z nim zadzierać dla dobra społeczności. Obiecał im spokojne życie, a nie kolejne wojny! 
— Jestem wdzięczny — rzekł z zawahaniem. — Masz wiele racji w tym, że nie mam doświadczenie w tych sprawach. Nie spodziewałem się, że zostanę liderem, więc nie zaprzątałem sobie tym głowy... Wysłucham więc twoich rad, skoro to pomoże mi lepiej kierować klanem — zgodził się na to, lecz nie powiedział mu, że te rady wykorzysta w praktyce. Bądź co bądź, jak już wspomniał, nie zamierzał, aby kocur pociągał za sznurki przez jego osobę. Nie był na tyle głupi, by upaść tak nisko. Ale by zakończyć ten dzień w zgodzie, musiał przeżyć to jego paplanie. 
— Zdecydowanie się nie spodziewałeś. Nie byłeś zastępcą. Dziki Kieł zniknął z dnia na dzień — Van próbował pociągnąć go za język, dalej jednak neutralnie. — Nie znamy litości dla tych, którzy z nami zadrą, ale jesteśmy wierni dla sojuszników, tak samo jak dla Wilczaków. Rzucę się ze swoimi w pogoń, jeśli jakiś inny klan ośmieli się zadrzeć z klanem chronionym przez Wilczaków. Sojusz jednak wiąże za sobą zburzenie pewnych przeszkód. Gdy mamy współpracować, musimy się dobrze znać. Dlatego proszę mi wybaczyć za nietaktowną być może wścibskość — rzucił, nie przestając prężyć się jak paw, by górować nad Klifiakiem. 
Nie podobało mu się to, że ten się tak prężył i puszył, tak jakby chciał go przytłamsić swoją osobą. Sam się wyprostował, patrząc mu bez lęku w oczy. 
— Rozumiem. W takim razie, skoro musimy obaj dobrze się poznać, opowiedz mi jak to się stało, że doszło do tej wojny... — mruknął, ponieważ skoro ten chciał tak się bawić, to proszę bardzo. — Dlaczego Klan Burzy i Nocy zarzuca ci porwanie... — do którego się przyznał na zgromadzeniu, ale wolał nie kończyć.
— Z chęcią rozjaśnię ci sprawę — odparł Wilczak, uśmiechając się, mimo że wyczuwał zagranie kocura. — Nigdy nie skrzywdziłbym kogoś bez powodu. Owszem, Porwałem Jeleni Puch i Źródlany Dzwonek. Jeleni Puch jednak nie dość, że usiłował mnie zastraszyć, groził mi i pokazał swoją rasistowską stronę, typową dla Burzaków, którzy nie od dziś plują na nierude koty. Jest również siostrzeńcem zdrajczyni. Rysiego Puchu. Powinieneś ją znać, w końcu to najlepsza przyjaciółka Lamparciej Gwiazdy. Zresztą... Jeleni Puch nienawidzi Burzaków. Nie przetrzymuję go w Klanie Wilka na siłę. Sam chce tu być. — Uśmiech na jego pysku rozszerzył się. — A Źródlany Dzwonek? Nie porwałem jej ze względu na Klan Nocy. A jej matkę, samotniczkę, która zaatakowała Nocniaków. Nocniaków, którzy porwali jej kocięta i przetrzymywali w swoim klanie. Źródlany Dzwonek sama chciała się pozbyć swojej matki ze względu na to, jakie piekło jej zgotowała. Tu znów... Nikogo do niczego nie przymusiłem.
Znał Rysi Puch. Wiedział kim była. Na samą myśl o tej morderczyni się skrzywił. Jego brat miał na jej punkcie obsesje... Dalej to pamiętał. Ale czy to był na pewno on? A może już wtedy był opętany? 
Nie wiedział na ile wierzyć miał w słowa kocura, ponieważ nie znał tych kotów, a tym bardziej nie było ich w pobliżu, by potwierdziły jego wersję. 
— Muszę przyznać, że masz... bogate życie — mruknął, bo jak kocur o tym tak opowiadał, to zdawał się mieć masę kontaktów, nawet poza swoim klanem. Nie całkiem przyjaznych, ale co się dziwić. Też go nie lubił. Za bardzo się unosił dumą. — Czy w takim razie rozsądnym nie byłoby, aby liderzy porozmawiali ze swoimi "porwanymi" kotami i dowiedzieli się jaka jest prawda? Wtedy nie byłoby żadnej wojny skoro to dezerterzy.
— To nie takie proste, Grzybowa Gwiazdo. Oni nie posłuchają. Zastępczyni Klanu Burzy to siostra Rysiego Puchu i matka Jeleniego Puchu. Widać, że nie nadaje się na zastępczynię, bo zamiast patrzeć na sprawy z punktu widzenia politycznego i najlepszego dla jej klanu, patrzy na sprawy z punktu widzenia matki. Nie zobaczy winy w swoich dzieciach, bo dla niej to dzieci, nie dezerterzy, którzy zdradzili klan. Dlatego właśnie posadzanie kotek na  takich stanowiskach jest ryzykowne. One mają instynkt macierzyński, my jesteśmy nakierowani na przywództwo i rywalizację. Z Klanem Nocy jest podobnie. Udowodnili, że zapominają historii własnego klanu.  Wolą poświęcić cały klan dla jednego kota. To niezbyt inteligentne zagranie.
Obserwował Mroczną Gwiazdę, pierwszy raz będąc zaciekawionym tym co do niego mówił. Nie cierpiał rozmów, strasznie go irytowały, ale ta sprawa dotyczyła wojny. Chciał jej uniknąć za wszelką cenę, ale wychodziło na to, że władza w tamtych klanach była... przygłupia. Gdyby inaczej podeszli do tego, zamiast rzucać się z gardłem na Wilczaka, mogliby łatwo zweryfikować czy Mroczna Gwiazda kłamał. A tak? Zrobili niepotrzebną awanturę.
— Jakie to upierdliwe — westchnął w końcu, czując jak to nie było na jego siły. — Rzeczywiście widziałem to co się odwaliło na skale. Byłem szczerze zdezorientowany. Nawet ten Owocniak - Komar, śmiał się z tej całej sytuacji. Nie wiem co o tym sądzić Mroczna Gwiazdo. Mam tylko na dowód twoje słowa, ale nie zamierzam wnikać w to wszystko. Nie dotyczy to ani mnie, ani mojego klanu. Dlatego uznajmy, że tyle mi starczy... Ciekawi mnie jednak pewna kwestia. Mówiłeś, że twój klan ma silnych wojowników. W jaki sposób to oceniasz?
Jego rozmówca zmrużył oczy.
— Trenują ich najlepsi wojownicy w klanie. Więcej informacji ci nie potrzeba.
Krótka odpowiedź. Czyżby się zirytował? Nadszarpnął tą granicę poznawania się? Mało ta informacja mu dała. Praktycznie nic. Widać, że chronił swoje sekrety, które dałyby im kiedyś przewagę. Ale nie zamierzał i nawet nie miał w planach ich nigdy atakować.
— Nie obawiaj się. Nasz klan jest nastawiony pokojowo. — Skrzywił się. — Czy coś jeszcze chciałbyś poruszyć, czy możemy uznać, że to koniec?
Van kiwnął głową po chwili bezruchu.
— To wszystko. Nie będę cię dłużej zatrzymywać. Bywaj, Grzybowa Gwiazdo.
Również skinął łbem, wstał i odszedł, oddychając wreszcie z ulgą. Czuł jak ciężar opuszcza jego pierś. Nareszcie. Ile to trwało! Skierował się do czekających na niego wojowników, po czym zmarnowany i zmęczony wrócił do obozu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz