NIE RADZĘ CZYTAĆ TEGO PODCZAS JEDZENIA!
Stał przed bratem nie potrafiąc uwierzyć w to, co właśnie zobaczył na własne brązowe ślepka. Nigdy, przenigdy do głowy nie przyszedł mu tak durny plan a tymczasem... to spotkało jego. Wykraczało to ponad wszelkie granice gustu, dobrego smaku, taktu, czy zwyczajnie dobrego wychowania, które wpajała im mama. Zagryzł dolną wargę, czując, jak treść żołądka zbiera się w jego gardle, by ujrzeć światło dzienne. A to wszystko dlatego, że Kawka się zwyczajnie... zesrał.
Kawka się zesrał.
Na jego legowisko.
Kawka zrobił kupę na legowisko Maluszka.
Im dłużej na to obrzydlistwo patrzył, tym ciężej było mu utrzymać obiad w środku. W końcu nie wytrzymał, pochylił główkę, zaś z jego pyszczka wyleciał mleczno-mięsny koktajl wraz z kawałkiem futra oraz malutką kosteczką, kocurek połknął przypadkiem.
— Jesteś obrzydliwym smrodem — rzucił w stronę brata, czując jak kolejna fala "koktajlu" pragnie wydostać się na światło dzienne. Maluszek wydał z siebie dźwięk zarzynanego dzika o wschodzie słońca, po czym na ziemi w kociarni pojawiła się kolejna mokra plama wraz z różnymi, mniej lub bardziej, chrupiącymi dodatkami.
— A ty zarzyganym mysim bobkiem — Kawka wytknął mu język, najwidoczniej zadowolony ze swojego ultra hiper nikczemnego planu, po czym gładząc futerko na klatce piersiowej rzucił mu pogardliwe spojrzenie — Następnym razem nasram ci na głowę, wężo-kaczko — fuknął dumnie. Maluszek aż się zapowietrzył. Tupnął kilka razy prawą, tylną łapką wściekły.
— T-tak?! To ja narzygam ci do pyska, palancie! — pisnął, marszcząc brwi. Kawka jednak olał go zupełnie, odchodząc w tylko sobie znanym kierunku zaś kupa... kupa została aż jakiś biedny uczeń nie musiał jej sprzątnąć.
ah ta braterska miłość <3
OdpowiedzUsuńkurde jak ładnie opisane mmmm
OdpowiedzUsuń