W międzyczasie Bieg czmychnęła gdzieś dalej, może nawet do obozu, aby jej nikt nie nakrył. Taka była umowa, świetnie wywiązała się ze swojej części. Teraz tylko ta dwójka musi niezauważenie się wycofać...
- Hej, wy! - usłyszeli gdzieś za sobą, kiedy już myśleli że uda im się umknąć konsekwencjom.
- Wiej! - wrzasnęła Zboże i rzuciła się pędem przez las, nawet się nie oglądając.
Rudemu nie pozostało nic innego, jak tylko podążyć jej śladami. W krótkiej chwili dogonił koteczkę i teraz razem biegli w akompaniamencie własnych śmiechów i krzyków wciąż ubłoconej pointki. Obydwoje wiedzieli, że prędzej czy później wojowniczka ich dogoni. Jednak nie poddawali się. Jako pierwsi wpadli do obozu, nieźle zdyszani. W momencie się opanowali i postarali wmieszać w klanowiczy. Zaraz za nimi, jak oparzona, nadbiegła Mucha. Nie minęło wiele uderzeń serca, kiedy odnalazła ich wzrokiem. Z wściekłym okrzykiem rzuciła się w ich stronę.
Tym razem już nie było ucieczki.
Stali obok siebie przerażeni, czekając na śmierć z łap ubłoconej pointki. Wieczornik wyobrażał sobie swój koniec zupełnie inaczej.
Jednak, w miarę jak kocica zbliżała się do nich, złość jakby z niej ulatywała. Zmierzyła obydwóch wzrokiem, od czubka uszu po koniuszek ogona.
- Sami wpadliście na ten pomysł?
Syn Deszczowej Gwiazdy zrobił krok naprzód, już chcąc bronić koleżanki. Jednak, przerwały mu dalsze słowa wojowniczki:
- Nieźle wam wyszło - miauknęła, ale wbrew treści słów, w jej głosie słychać było niezadowolenie wywołane tą sytuacją.
I poszła. Zwyczajnie odwróciła się i odeszła, zostawiając ich samych sobie.
Wymienili się spojrzeniami.
- O to chodziło!
Przybili sobie łapę i wybuchnęli głośnym śmiechem. Być może nawet Mucha ich słyszała.
*następnego dnia*
Kolejny trening Wieczornika z Muchą przebiegł... Normalnie. Tak, on sam nie wiedział, czy tamten kawał rzeczywiście zdziałał cuda, czy Muszy Bzyk jest chora, ale całkiem zwyczajnie tłumaczyła mu o technikach polowania. Zadziwiające, jak potrafi się ugryźć w język, aby powstrzymać się od kąśliwych uwag. Chociaż rudemu wydawało się, że jednak jest trochę na niego zła, był pewny, że jej przejdzie. Jasnym było, że pierwszą rzeczą, którą zrobi od razu po powrocie do obozu, będzie udanie się do Zboża. Tak też zrobił.
- Zboże! - zawołał, a bengalka podeszła do niego, zaciekawiona.
- Hm? Jak tam z Muchą? Jest lepiej? Krzyczała na ciebie? - zapytała, a jej drgający ogon zdradził podniecenie.
Wieczornik uśmiechnął się szeroko.
- No ba! W ogóle mi nie dokuczała! Chyba jest jeszcze trochę wkurzona za tą akcję, ale ja uważam, że było jak najbardziej warto!
Srebrny podskoczył radośnie i zaśmiał się krótko.
<Zboże ty moje kochane?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz