— My z Łabędzim Pluskiem pójdziemy sprawdzić poziom wody w strumieniu — rzuciła nagle starsza z kocic, wyrywając kocura z zamyślenia.
Spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem. Czemu akurat on? I czemu wojowniczka nagle objęła kontrolę nad patrolem, chyba nie została do tego wybrana? Nie skomentował jednak. Po prostu podążył za Tańczącą Pieśnią, włócząc łapami po ziemi. Najchętniej wtulił by się teraz w mech w własnym legowisku, napchał nim sobie uszy, żeby nic nie słyszeć i zasnął jak nigdy.
Dojście do strumienia nie zajęło im dużo czasu, bo już teraz znajdowali się blisko granicy z Klanem Wilka. Kotka przystanęła na brzegu i w nieco zabawny sposób wyciągnęła szyję, najwyraźniej mając zamiar w ten sposób sprawdzić poziom wody. Przykucnęła. Łabędzi Plusk uświadamiając sobie, że ta i tak nic nie zauważy, podszedł bliżej. Tak jak podejrzewał, poziom wody był taki jak zwykle, a nawet mniejszy niż zawsze, w każdym razie nikomu nie zagrażający. Wojowniczka zanurzyła łapę w wartkim nurcie, jakby wciąż na upartego próbowała jakoś sprawdzić stan wody.
— No, to ten… — mruknęła, wbijając niewidzące ślepia w wodę.
Nie odpowiedział, a jedynie również przykucnął. Od cieczy biła przyjemna chłodna bryza. Ale strumień… rzeka… ryby… brrrrr. Chyba nie do końca chciał tutaj być.
— Kiepsko to widzę — zażartowała po czasie, a kocurowi zajęło dłuższą chwilę, żeby zrozumieć, o co jej prawdopodobnie chodziło. Zrozumiał źle.
— B-bywało go-gorzej. T-ten s-strumień i t-tak n-nie j-jest d-du-dużym za-zagrożeniem — stwierdził. Raczej nie bał się chociaż małego podtopienia ze strony tego maciupkiego, płytkiego strumyka. Już bardziej martwiłby się, że góry przy których mają obóz się osuną wprost na nich i przystąpią, niż że to ten strumień im jakkolwiek zagrozi.
— Mhm, zapewne — dostał jedynie w odpowiedzi. Więcej właściwie nie oczekiwał.
Od niechcenia zanurzył łapę w cieczy. Ach, chłodna i przyjemna. I tak jak już zauważył, naprawdę płytka. Bez problemu dosięgnął łapą dna. Obejrzał się na Tańczącą Pieśń, która wciąż w znużeniu wbijała wzrok w strumień. Liczyła na coś? Czekała na coś? Czemu nie zawróciła? Powinni zrobić to już dawno, nie było tu przecież nic wartego uwagi. Pokręcił łbem.
— Ładna pogoda — stwierdziła nagle.
— T-tak — mruknął, kątem oka obrzucając wzrokiem niebo. Słońce dziś przyjemnie grzało, ale nie parzyło. Wyjątkowo, bo ostatnimi czasami potrafiło być nie do zniesienia. — J-jest wy-wyjątkowo przy-przyjemnie.
— A musisz się tak jąkać przy każdym słowie? — zapytała bezczelnie.
Zmusił się, by nie warknąć czegoś nieprzyjemnego. A więc tak smarkula postanowiła sobie z nim pogrywać. Że to z nią Barwinkowy Podmuch się zaprzyjaźnił? Jakoś słabo to widział.
— T-tak, mu-muszę — burknął, mrużąc oczy.
Wojowniczka przekrzywiła łebek, jak gdyby chciała powiedzieć coś jeszcze. Uderzyła w czuły punkt. Łabędzi Plusk w tym czasie zmuszał się, żeby jeszcze tu usiedzieć. Wyborny patrol, naprawdę.
<Tańcząca?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz