— Tak, Eterze? — zapytała kotka, podchodząc do kocura, dyskretnie skanując go wzrokiem w poszukiwaniu nowych ran, jednak ich nie była w stanie znaleźć. — Czy coś się stało? — rzuciła nagle.
— Mały wypadek na patrolu, można tak powiedzieć.. — wymruczał wojownik, podnosząc łapę do góry, ukazując okropnie wyglądające ugryzienie szczura… — I może odrobinę zaniedbałem moje zdrowie.
Wzrok Wiecznego Zaćmienia wylądował na łapie kocura, która miała widoczne ugryzienie szczura, które… Cóż, nie wyglądało najlepiej. Rana była brudna, boleśnie splamiona zaschniętą krwią oraz ropą z rany.
— Na Klan Gwiazdy… Powinieneś z tym szybciej przyjść — skarciła go kocica, łapiąc kulkę mchu, którą następnie nasączyła wodą i zacze przemywać ranę kocura. Starała się być delikatna, jednak kilka razy mimo jej starań przycisnęła mech zbyt mocno, a Eter syknął w odpowiedzi. — Wybacz.
— Nic się nie stało.. Bywało gorzej. Odrobinę bólu jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiła, mam rację? — zaśmiał się, jednocześnie ściskając swoją szczękę.
— Myślę, że ból dużo krzywdy potrafi wyrządzić — powiedziała, kręcąc głową.
Gdy rana kocura została oczyszczona, szylkretka dokładnie ją obejrzała w poszukiwaniu potencjalnych ciał obcych w ranie. Przez to jak bardzo ją zaniedbał, tylko Klan Gwiazdy wiedział, czy nie ma upchniętych cierni w ranie… Po upewnieniu się, że rana jest czysta, kocica się uśmiechnęła.
— I jak? Trzeba uciąć? — zażartował wojownik.
— Masz szczęście, że łapa ci nie odpadnie. Jeszcze chwila, a byś musiał rozpocząć naukę chodzenia bez jednej z łap — odpowiedziała sarkastycznie, jednak nie była w stanie powstrzymać uśmieszku, który wkradał jej się na pysk.
Kotka następnie wzięła w pysk odrobinę trybuli, którą przerobiła na maść oraz nałożyła ją na infekcje, zabezpieczając to pajęczynami.
— Gotowe! Przyjdź jutro na zmianę opatrunku, dobrze? — miauknęła.
— Jasne, dzięki Zaćma — odpowiedział, szczerząc się. Kotka zamrugała zaskoczona, słysząc nową ‘ksywkę’ autorstwa Etera.
— Nie ma za co… Wracając! Możesz udać się do części lecznicy dla rannych, jeśli chcesz sobie odpocząć. Niestety, ale muszę cię zostawić na krótką chwilę, aby wybrać się po dodatkową porcję nasion maku. Ostatnio coraz więcej kotów narzeka na bezsenność, więc lepiej zrobić zapas — wytłumaczyła medyczka, wstając z miejsca. Nie musiała czekać długo, aby Eter zrobił to samo.
— Pójdę z tobą! Łapa mnie aż tak nie boli… Chętnie tobie pomogę w szukaniu tych.. Nasion czegoś tam — powiedział, ruszając w stronę wyjścia.
— Ach… No dobrze — miauknęła, uśmiechając się, również wyruszając w stronę wyjścia.
◇•◇•◇
— I jak, masz coś? — zapytał wojownik, wychylając się.
— Znalazłam trochę krwawnika, ale nic więcej. Oczywiście, nie narzekam. Zawsze się to przyda! — odpowiedziała.
Eter skinął, spoglądając na pobliską gałąź, dostrzegając gniazdo.
— Zaćma, zobacz to. Jakieś jajo tu leży, myślisz, że ktoś w Klanie Klifu lubi jaja? — zapytał, zbliżając się w kierunku wspomnianego obiektu.
— Ach, szczerze to nie wiem… — powiedziała, wspinając się po drzewie, aby dołączyć do Etera. Po krótkiej chwili, ta znalazła się obok niego, zakładając mu przez ramię. I faktycznie było to jajo… Dziwne jajo. Nigdy takiego nie widziała! Nie przypominało ono żadnego, które widziała wcześniej. Było ono różowo pomarańczowe, mało częsty widok…
— Co to jest? To trujące? — powiedział Eter.
— Sama nie wiem… Przyniosę to Pietruszce, ona lubi ptaki, może powie mi, który ptak je tu zniósł — miauknęła szylkretka.
— Dobry pomysł! Idziemy? — zapytał, na co Wieczne Zaćmienie skinęła głową.
— Jasne — odpowiedziała krótko, biorąc jajo w pysk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz