Wraz z informacją dotyczącą stracenia jednego z żyć przez Króliczą Gwiazdę, czuła, jakby straciła również cząstkę siebie. Była pewna, że to żart. W dodatku nieśmieszny.
W końcu kto chciałaby śmierci jej partnera?
Przeniosła spojrzenie na Kruczą Łapę, Kukułcze Skrzydło i posłańca. Bez zastanowienia, pomknęła z powrotem do obozu, aby mieć pewność, że czarnemu kocurowi już nikt i nic nie zagraża. W trakcie biegu w jej głowie rodziły się różne czarne scenariusze. Nie wysłuchała posłańca do końca, dlatego też w pierwszej chwili założyła, że kotem odpowiadającym za śmierć lidera był nie kto inny, a jej przyrodni brat. Bo któż by inny? Jedynie męscy przedstawiciele jej rodziny, których zdobiła ruda szata, nie kryła się z krytyką objęcia stanowiska przez czarnego kocura, wynikającej ze zrzeknięcia się stanowiska przez Piaszczystą Zamieć. Lecz jej brat na pewno nie zdecydowałby się na tak pochopny występek, w szczególności sam, nawet jeśli nie przepadał za czarnymi kotami i uważał, że stanowisko lidera mu się należy. A Nagietkowy Wschód był niewidomy. To nie oni za to odpowiadali. Któż więc? Wysilała się, starając sobie zwizualizować każdego wojownika Klanu Burzy, odhaczając od razu zastępczynię oraz medyków, jak i kronikarkę. Przewodników również pominęła. Gradowy Sztorm co prawda miał cięty język, lecz był tchórzem, a poza tym był stary. Odhaczała kolejno wojowników, którzy byli zbyt dobrzy na ten świat i na pewno nie zechcieliby skrzywdzić Królika, bo nawet muchy by nie skrzywdzili, gdy dostała olśnienia. Co, jeśli stała za tym Norniczy Ślad? Chyba każdy w klanie wiedział, jaki kotka ma stosunek do kocurów i czyją córką była. Sama Margarteka miała okazję widzieć, jak inaczej był traktowany przez przybraną matkę kociak Przeplatkowego Wianka w stosunku do reszty rodzeństwa, tylko ze względu na płeć. Tak bardzo te sytuacje przypominały relację z jej rodziną, gdy to tylko przez jej bure plamy na futrze była traktowana inaczej. Być może powinna zainterweniować, jednak postanowiła tego nie robić, o ile szylkretka nie będzie źle traktować jej synów. Od korygowań zachowań partnerki i dbania o dobro własnych kociąt powinna być ich własna matka.
Gdy Margaretkowy Zmierzch dotarła do obozu, przy wejściu wywiązała się między nią a wspomnianą szylkretką dość ostra wymiana zdań. Kocica zarzekała się, aby to ona stała za pozbawieniem życia lidera. Być może kłótnia by eskalowała, gdyby nie Echo. Kocur na spokojnie wytłumaczył matce, że tym, kto stoi za pozbawieniem jego ojca życia jest Pierwomrówcza Gracja.
– C-co?
Zaskoczona wpatrywała się w syna, będąc pewna, że się pomylił czy też przejęzyczył. Córka Przepiórczego Puchu nie miała powodu, aby pozbawić życia Króliczej Gwiazdy, prawda? Co najwyżej mogła mieć uraz do czarnego, że zwlekano z jej ceremonią mianowania. Ale czy to byłby powód zamachu na lidera? Ale jeśli stała na tym czekoladowa kotka...
Mocno przytuliła młodego kota, a z jej oczu pociekły łzy. Królicza Gwiazda posiadał dziewięć żyć, lecz Echo i Kruczek ich nie posiadali.
W tej chwili kotka czuła się, że zawiodła jako matka. Naraziła swojego syna na niebezpieczeństwo, pozwalając mu na bycie częścią uczniowskiej psotliwej grupy. Nawet nie chciała myśleć, co by było, gdyby celem kocicy stał się nie lider, a kot z nim spokrewniony, nawet jeśli nie rozumiała stojących za jej czynami powodów.
– Krucza Łapa i Kukułcze Skrzydło powinni lada moment wrócić do obozu... Powiedz swojemu bratu, aby trzymał się blisko ciebie, dobrze? – szepnęła, czując jak głos jej się łamie.
Rozluźniła uścisk i miała udać się do Skruszonej Wieży, aby na własne oczy zobaczyć partnera, całego i zdrowego. Żywego. Niestety przy pierwszym kroku w kierunku kamiennej budowli poczuła ucisk w klatce piersiowej, a już chwilę później straciła przytomność. Ta sytuacja za bardzo przypominała jej rzeź sprzed kilkudziesięciu księżyców.
W końcu kto chciałaby śmierci jej partnera?
Przeniosła spojrzenie na Kruczą Łapę, Kukułcze Skrzydło i posłańca. Bez zastanowienia, pomknęła z powrotem do obozu, aby mieć pewność, że czarnemu kocurowi już nikt i nic nie zagraża. W trakcie biegu w jej głowie rodziły się różne czarne scenariusze. Nie wysłuchała posłańca do końca, dlatego też w pierwszej chwili założyła, że kotem odpowiadającym za śmierć lidera był nie kto inny, a jej przyrodni brat. Bo któż by inny? Jedynie męscy przedstawiciele jej rodziny, których zdobiła ruda szata, nie kryła się z krytyką objęcia stanowiska przez czarnego kocura, wynikającej ze zrzeknięcia się stanowiska przez Piaszczystą Zamieć. Lecz jej brat na pewno nie zdecydowałby się na tak pochopny występek, w szczególności sam, nawet jeśli nie przepadał za czarnymi kotami i uważał, że stanowisko lidera mu się należy. A Nagietkowy Wschód był niewidomy. To nie oni za to odpowiadali. Któż więc? Wysilała się, starając sobie zwizualizować każdego wojownika Klanu Burzy, odhaczając od razu zastępczynię oraz medyków, jak i kronikarkę. Przewodników również pominęła. Gradowy Sztorm co prawda miał cięty język, lecz był tchórzem, a poza tym był stary. Odhaczała kolejno wojowników, którzy byli zbyt dobrzy na ten świat i na pewno nie zechcieliby skrzywdzić Królika, bo nawet muchy by nie skrzywdzili, gdy dostała olśnienia. Co, jeśli stała za tym Norniczy Ślad? Chyba każdy w klanie wiedział, jaki kotka ma stosunek do kocurów i czyją córką była. Sama Margarteka miała okazję widzieć, jak inaczej był traktowany przez przybraną matkę kociak Przeplatkowego Wianka w stosunku do reszty rodzeństwa, tylko ze względu na płeć. Tak bardzo te sytuacje przypominały relację z jej rodziną, gdy to tylko przez jej bure plamy na futrze była traktowana inaczej. Być może powinna zainterweniować, jednak postanowiła tego nie robić, o ile szylkretka nie będzie źle traktować jej synów. Od korygowań zachowań partnerki i dbania o dobro własnych kociąt powinna być ich własna matka.
Gdy Margaretkowy Zmierzch dotarła do obozu, przy wejściu wywiązała się między nią a wspomnianą szylkretką dość ostra wymiana zdań. Kocica zarzekała się, aby to ona stała za pozbawieniem życia lidera. Być może kłótnia by eskalowała, gdyby nie Echo. Kocur na spokojnie wytłumaczył matce, że tym, kto stoi za pozbawieniem jego ojca życia jest Pierwomrówcza Gracja.
– C-co?
Zaskoczona wpatrywała się w syna, będąc pewna, że się pomylił czy też przejęzyczył. Córka Przepiórczego Puchu nie miała powodu, aby pozbawić życia Króliczej Gwiazdy, prawda? Co najwyżej mogła mieć uraz do czarnego, że zwlekano z jej ceremonią mianowania. Ale czy to byłby powód zamachu na lidera? Ale jeśli stała na tym czekoladowa kotka...
Mocno przytuliła młodego kota, a z jej oczu pociekły łzy. Królicza Gwiazda posiadał dziewięć żyć, lecz Echo i Kruczek ich nie posiadali.
W tej chwili kotka czuła się, że zawiodła jako matka. Naraziła swojego syna na niebezpieczeństwo, pozwalając mu na bycie częścią uczniowskiej psotliwej grupy. Nawet nie chciała myśleć, co by było, gdyby celem kocicy stał się nie lider, a kot z nim spokrewniony, nawet jeśli nie rozumiała stojących za jej czynami powodów.
– Krucza Łapa i Kukułcze Skrzydło powinni lada moment wrócić do obozu... Powiedz swojemu bratu, aby trzymał się blisko ciebie, dobrze? – szepnęła, czując jak głos jej się łamie.
Rozluźniła uścisk i miała udać się do Skruszonej Wieży, aby na własne oczy zobaczyć partnera, całego i zdrowego. Żywego. Niestety przy pierwszym kroku w kierunku kamiennej budowli poczuła ucisk w klatce piersiowej, a już chwilę później straciła przytomność. Ta sytuacja za bardzo przypominała jej rzeź sprzed kilkudziesięciu księżyców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz