– Muszę iść do Cisowego Tchnienia, popilnujesz kociąt, jeszcze nie mogą zostać same – oznajmiła karmicielka.
– Czy to na pewno... – zaczęła Mak, jednak jej partnerka szybko jej przerwała.
– Dasz radę Makowy Nowiu. Pamiętasz? Musisz bardziej uwierzyć w siebie – przypomniała Mrok i z lekką czułością otarła się o wojowniczkę – Będzie dobrze – powiedziała i wyminęła Makowy Nów, zostawiając ją z kociętami. Za to Mak dalej stała w miejscu. Nie potrafiła jakoś uwierzyć w to, że będzie dobrze. Dalej w głowie miała lęk przed rodzicielstwem i jakaś część jej cały czas starała się buntować. Ale jednak gdzieś wgłębi czuła, jakąś radość z posiadania kociąt, choć nie umiała tego przed sobą przyznać. "No nic" - pomyślała i wzięła głębszy oddech, by po chwili wejść wgłąb legowiska, gdzie to maluchy zajmowały się własnymi sprawami. Na jej widok wszystkie zwróciły głowę w jej stronę.
– Hej maluchy – przywitała się liliowa i usiadła przed posłaniem Mrocznej Wizji, by mieć dobry widok na każdego z kociaków. Nie wdała się z żadnym w dłuższą dyskusję, tylko obserwując ich zachowania. Kruk siedział niedaleko niej, sam, jakby nie chciał brać udziału w udawanej walce jego braci, Warkotka i Pustułki, którzy to powalali siebie nawzajem, nieco niezdarnie jak na kocięta przystało.
– Spójrz na to! – usłyszała nagle głos Pustułki, który to obalił Warkotka.
– Nie najgorzej, ale pamiętajcie, żeby jak skaczecie, łapy były nieco bardziej ugięte, niż masz teraz. Łatwiej uniknąć jakichś urazów i lepiej się odbijesz – oznajmiła, a kociaki otworzyły nieco szerzej swoje oczka, po chwili już próbując wykorzystać porady wojowniczki. Ta uważnie im się przyglądała, wyłapując niedoskonałości w walce. "Złe ustawienie łap i musi mieć ogon nieco niżej. Atakuje, zbyt się odsłaniając" – myślała, jednak żadnej z tych rzeczy nie powiedziała na głos. Wiedziała, że to dopiero kociaki, które jeszcze nie przeszły swojego szkolenia. A na to również przyjdzie czas w ich życiu, teraz mogły się tak pobawić, by kiedyś te umiejętności bardziej dopracować.
***
– Sikoreczka, sikoreczka wleciała przez okienko – śpiewała cicho, czując obok siebie zwinięte małe kulki. Mrok jeszcze nie wróciła, co oznaczało, że sama musiała poradzić sobie ze snem kociąt. Mimo początkowego problemu, udało się zagonić maluchy do spania – I przyniosła melasowe cukiereczki – dalej śpiewała, przypominając sobie Albę i starając się siebie postawić na jej miejscu. Ona zawsze gdy spali, nuciła coś pod nosem. Zamknęła na chwilę oczy, znów zaczynając tą samą linijkę tekstu, gdy nagle poczuła jak któryś z kociaków się porusza. Od razu zamilkła i spojrzała na maluchy, wyłapując zaspany wzrok Kruka.
– Witaj, co już wystarczy ci snu?
<Kruku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz