Śnieg otaczał świat. Mewa prawie znikało wśród odcieni bieli i szarości. Lepszego kamuflażu nie mogło sobie wyobrazić. Na dodatek turlając się w nim tworzyło sobie dodatkową warstwę bieli. Było całkowicie niewidzialne. Szkoda tylko, że po jakimś czasie robiło się im zimno. Niezadowolone próbowało z siebie strzepać go, lecz śnieg nie chciał odejść. Lekko spanikowane odszukało wzrokiem rodzicielki.
— Mamo! — pisnęło zupełnie jak małe kocię rzucając się ku kotce.
Mżawka zmarszczyła brwi, nie była zachwycona tym widokiem.
— Śnieg nie chce mnie wypuścić! Czy teraz zostanę śnieżnym potworem? — miauknęło trochę jednak podekscytowane tą wizją.
Wojowniczka westchnęła.
— Chodź pomogę ci się otrzepać.
Grzecznie usiadło obok matki i cierpliwie czekało aż ta unicestwi śnieżne kule z ich futra.
— Słuchaj Mewia Łapo... — zaczęła kotka, po czym szturchnęła ucznia. — Słuchasz?
Bagietka grzecznie pokiwało łebkiem, szczerząc ząbki do kotki.
— Niedługo odbędzie się twoje mianowanie na wojownika. Myślę, że jesteś gotowy... — urwała zamyślając się na parę uderzeń serca. — Dlatego musisz teraz zachowywać się trochę poważniej. Chociaż przy innych kotach.
Przekręciło niepewnie łebek.
— Dlaczego?
Mżawka uciekła przed ich spojrzeniem. Miała taki zmieszany wyraz pyszczka.
— Jesteś już duży. Dorosły. Zaraz zostaniesz wojownikiem.
Bagietka pokazało mamie język.
— Nie chce. — miauknęło niezadowolone.
Bycie dorosłym było takie nudne, sztywne i stresujące. Ciągłe patrole, marudzenie na nie oraz walki z intruzami. Bagietka wolało zająć się czymś fajniejszym. Badaniem morskiej głębiny. Ozdabianiem kwiatkami legowisk kotków. Mówieniem każdemu "dzień dobry". To były zajęcia godne ich osoby i chęci angażowania się w poważne rzeczy.
— A muszę być wojownikiem? — pisnęło cicho.
Mżawka ucichła. Otuliła ich swoim ogonem.
— Tak będzie najlepiej.
Mewa zmarszczyło brwi niezadowolone z tej odpowiedzi. Umysł próbował znaleźć inne rozwiązanie. Coś lepszego niż trudne wojownicze życie.
— A nie mogę jak Kotewka? — dopytywało dalej.
— Nie jesteś kotką. Poza tym nie wiem czy Spieniona Gwiazda by się zgodziła. Teraz tyle nerwów na głowie... — urwała Mżawka.
* * *
Stało się. Odbyło się ich mianowanie. Całe zestresowane wciąż zerkało na mamę, gdy pani liderka mówiła do nich. Prawie zapomniało, że powinno się odezwać i trochę głupio wyszło, gdy dopiero pod ostrym spojrzeniem Mżawki pisnęło "Przysięgam". Potem już było głośno. Krzyczeli. Ich nowe imię. Było tym przytłoczone.
— Gratuluję, Mewi Puchu. Teraz możemy w końcu wybrać się na przygody. — usłyszało głos przyjaciela.
Mewiak spojrzało na Czaple. Uśmiechnęło się niepewnie.
— Tak.
Jedno oko zmrużyło się. Kocur przyjaźnie pogłaskał ich kitą po grzbiecie.
— Będzie dobrze. A teraz uśmiechnij się i leć do Mżawki. Spójrz jaka jest z ciebie dumna.
Kiwnęło łebkiem i pognało do mamy. Wtuliło się w jej sierść. Kotka mruczała cicho. Mówiła coś do nich, lecz nie było wstanie się skupić. Jej bicie serca było takie głośne. Tylko tego chciało teraz słuchać.
— Gratuluję, Mewi Puchu. Teraz możemy w końcu wybrać się na przygody. — usłyszało głos przyjaciela.
Mewiak spojrzało na Czaple. Uśmiechnęło się niepewnie.
— Tak.
Jedno oko zmrużyło się. Kocur przyjaźnie pogłaskał ich kitą po grzbiecie.
— Będzie dobrze. A teraz uśmiechnij się i leć do Mżawki. Spójrz jaka jest z ciebie dumna.
Kiwnęło łebkiem i pognało do mamy. Wtuliło się w jej sierść. Kotka mruczała cicho. Mówiła coś do nich, lecz nie było wstanie się skupić. Jej bicie serca było takie głośne. Tylko tego chciało teraz słuchać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz