— Cóż, rozumiem. Choć mogę się domyślić, że pewnie ich spotkałaś. W końcu jesteś medykiem od wielu księżyców! — Podskoczył do góry, patrząc na nią podekscytowany. Tylko przy niej czuł się na tyle komfortowo. — To musi być świetne uczucie. Nie dość, że jesteś ważną częścią klanu i pomagasz każdemu, to w dodatku potrafisz widzieć swoich przodków!
Widział lekki smutek w oczach kotki. Dlaczego miałaby być smutna? Przecież jest taka ważna! Kociak nie wyobrażał sobie, co by się stało, gdyby medycy nie istnieli. Po chwili uczennica potrząsnęła głową i spojrzała znów na niego.
— Tak, chociaż każda rola w klanie jest ważna. Nawet takie małe kociaki jak ty są przydatne! — powiedziała kotka, trącając go delikatnie łapą, na co kociak zaśmiał się.
— Chyba masz rację... Chwila, czy ja byłbym w stanie zobaczyć waszych przodków? Nie jestem z Klanu Wilka, nie znałem ich... — Kocurek spojrzał w dół. Nie należał tu nawet, nie powinien tu być. Przecież powinien teraz być bezimienny i trącany przez matkę i ojca na każdym kroku. Spojrzał na Jarzębinową Łapę. Wydawała się być zamyślona. Pewnie nawet ona nie zna odpowiedzi na to pytanie.
— Nie wiadomo. Jestem pewna, że było wiele kotów, które potrafiły rozmawiać z przodkami jako medyk, nawet jeśli nie urodzili się w klanie — uśmiechnęła się do młodszego.
— Może i tak... — Szczawik zastanawiał się jeszcze przez chwilę.
<Jarzębinowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz