[Dzieje się w przeszłości, dzień spotkania medyków 01.03, Pora Nagich Drzew]
Gruba czapa śniegu, która pokrywała tereny klanów, powoli zaczynała się zmniejszać. Zwiastowało to albo nadejście Pory Nowych Liści, albo chwilowy spokój od nadmiernych opadów śniegu. Koty Klanu Wilka wykorzystywały każdy mniej mroźny dzień na intensywne polowania, patrole i treningi z uczniami. Kociaki natomiast ochoczo opuszczały żłobek, choćby na chwilę, by pobawić się w śniegu. W ciemnych chmurach pojawiały się prześwity, przez które słońce przebijało się na zlodowaciałą ziemię. Jego promienie nie przynosiły jednak ukojenia, gdyż wciąż wiał zimny wiatr. Zagłębiając się w jedną z nor, pięknie pachnącą ziołami, można było dotrzeć do leżącej na posłaniu młodej kotki. Jarzębinowa Łapa tego dnia mogła pospać trochę dłużej – wszystko za sprawą nocnego wyjścia na spotkanie z pozostałymi medykami. Oczywiście nie mogła, a nawet nie chciała przespać całego dnia, dlatego gdy tylko usłyszała tupot łap popołudniowego patrolu, od razu się wybudziła. Rozciągnęła długie jak drzewa łapy, przypadkiem uderzając o posłanie Koperkowej Łapy. Nie przejęła się tym jednak zbytnio. Szybko usiadła i zaczęła energicznie wylizywać futerko, usuwając z niego mech i inne paprochy. W końcu była gotowa, by udać się na polanę. Wysunęła głowę z nory i postawiła uszy, jakby nasłuchując, czy jest bezpiecznie. Potrząsnęła łbem, a następnie całym ciałem wyszła na zewnątrz. Otrzepała futro i wyprężyła się w łuk. Małe promienie słońca pięknie oświetlały jej szylkretową sierść. Wbiła pazury w ziemię i, nie chowając ich, ruszyła w stronę stosu zwierzyny. Zabrała dwa małe norniki, które przyniósł poranny patrol. Wolała zostawić ciepłą zdobycz dla starszych kotów i karmicielek. Wracając do legowiska medyka, dostrzegła, jak kilku młodych uczniów rzuca się do stosu, by poroznosić zdobycze po obozie. Strzepnęła ogonem jak biczem i przecisnęła się do chłodnej nory. Nastroszyła sierść, usiadła na posłaniu i opuściła norniki na ziemię. Szybko je pochłonęła, a gdy tylko uniosła głowę, zdała sobie sprawę, że nigdzie nie widzi Cisowego Tchnienia. Sugerując po jej świeżym zapachu, medyczka musiała czmychnąć z legowiska, by poszukać ziół lub sprawdzić, co dzieje się w żłobku. Po kilku godzinach uciążliwej nudy, którą Jarzębinowa Łapa starała się zabić powtarzaniem treningów i porządkowaniem ziół, do legowiska wróciła jej mentorka. Jarzębinowa Łapa od razu do niej przywarła jak kleszcz do skóry, by zdobyć choć kroplę wiedzy. I udało jej się! Cisowe Tchnienie opowiedziała jej trochę o rozpoznawaniu ciąży u kotek oraz o tym, jak pomóc karmicielkom podczas porodu. W ten sposób czas minął im bardzo przyjemnie – a przynajmniej Jarzębinowej Łapie. To, czy jej mentorka była zadowolona, czy nie, nie obchodziło jej aż tak bardzo. Kotka pragnęła nauczyć się wszystkiego i jak najszybciej zostać medyczką.
.....·• •·....
Mrok nocy spowił las należący do Klanu Wilka, a księżyc prześwitywał przez ciemne chmury. Koty zbierały się do snu, a nieliczni wybierali się na ostatni patrol. W legowisku medyków jednak panowało poruszenie. Cisowe Tchnienie zbierała zioła podróżne i przy okazji uczyła swoich uczniów, do czego każde z nich służy. W końcu cała trójka przeżuła przygotowane wiązki ziół i ruszyła w stronę wyjścia z obozu. Podczas podróży Cisowe Tchnienie wielokrotnie podkreślała, jak ważne jest ukrywanie wiary w Mroczną Puszczę i że ujawnienie tego mogłoby skończyć się dla młodszych bardzo źle. Koty podążyły w stronę granicy z Klanem Klifu, jednak jej nie przekroczyły. Zamiast tego odnalazły wejście do tuneli prowadzących pod ziemię. Jarzębinowa Łapa zawahała się przed wejściem. Nigdy wcześniej nie była pod ziemią. Przez jej głowę przemknęły mroczne wizje – widziała, jak tunele się zapadają, a ona umiera w męczarniach, pogrzebana żywcem. Jednak gdy zobaczyła, że Koperkowa Łapa rusza do przodu, od razu go wyprzedziła i wskoczyła za mentorką do tuneli. Nie mogła przecież być gorsza od niego! Siedziała niemal na ogonie Cisowemu Tchnieniu. Czuła, jak ziemia delikatnie ugina się pod jej łapami, zostawiając za sobą wyraźne ślady. Jej wąsy i futro ocierały się o ściany tunelu. Nos Jarzębinowej Łapy nieustannie wyłapywał zapach mentorki, by na pewno się nie zgubić. Szli długo w kompletnej ciszy. Co jakiś czas skręcali lub przyspieszali kroku, jakby czując na grzbietach presję czasu. W końcu jednak dotarli.Cisowe Tchnienie weszła do większej jaskini i zgrabnie usiadła na ziemi. Jarzębinowa Łapa zatrzymała się z szeroko otwartym pyszczkiem, przesuwając wzrokiem po otoczeniu. Na środku pomieszczenia znajdowała się sadzawka lśniąca niczym kryształ, a na ścianach jaskini można było dostrzec malunki. Uczennica ostrożnie wkroczyła za mentorką i usiadła obok niej. Wpatrywała się w wodę z zachwytem, czując, jak jej blask niemal ją wciąga. Nagle jednak doszły ją słowa Cisowego Tchnienia:
— Żadnych nieprzemyślanych ruchów. Tutaj musicie być bardzo ostrożni. Jeden błąd i po nas. Prezentujcie się jak najlepiej. Nie chcemy wzbudzać podejrzeń ani wdawać się w spory z innymi medykami — szepnęła cicho, jakby ostatnie słowa akcentując głównie do Koperkowej Łapy. Po chwili dodała, uśmiechając się pokazowo:
— Ja zajmę się rozmową, a wy spróbujcie poznać jakichś przyjaciół w innych klanach.
— Jasne, mentorko — odezwała się jako pierwsza Koperkowa Łapa. Liznęła się po piersi, a następnie wbiła wzrok w coś przed sobą.
— Nie musisz się martwić, Cisowe Tchnienie. Wiem, jaka jest moja rola i jak powinnam się zachowywać — mruknęła Jarzębinowa Łapa z szacunkiem w głosie.
Jej prawe ucho drgnęło, co oznaczało, że ktoś się zbliżał. Wbiła wzrok w nadchodzące koty. Widząc przedstawicieli Klanu Klifu, skrycie się uśmiechnęła. Zdawali się wyraźnie zmęczeni. Czyżby klifiacy nadal borykali się z problemami? Koty przywitały się bez słów i zajęły swoje miejsca. Nie musieli długo czekać – już po kilku chwilach pojawiły się Klan Nocy oraz Klan Burzy. Przez moment wszyscy siedzieli w ciszy, lecz zaraz potem koty zaczęły podchodzić do siebie i rozpoczynać rozmowy. Jarzębinowa Łapa przez cały czas wpatrywała się w klifiaczki. Pomimo że starała się nie przyglądać innym kotom, jej oczy wciąż mimowolnie lądowały na medyczce Klanu Klifu. Coś w niej ją intrygowało. Machnęła niespokojnie ogonem, czekając, aż starsi medycy rozpoczną dyskusję. Gdy w końcu to się stało, podniosła się z miejsca. Stawiając długie łapy na piaszczystej ziemi, poczuła dziwny uścisk w sercu, jakby nie powinna tu być. Potrząsnęła jednak głową, pozbywając się niepewności, i z pewnością siebie usiadła przy Zaćmionej Łapie.
— Witaj, jestem Jarzębinowa Łapa, uczennica Klanu Wilka. A ty kim jesteś? — przywitała się z szacunkiem w głosie. Tak szczerze, ta wyjątkowa szylkretka wydawała się najciekawszym kotem ze wszystkich tutaj!
Kocica powoli odwróciła się w jej stronę, rzucając jej niepewne spojrzenie. Gdy usłyszała jej słowa, delikatny uśmiech, który wcześniej widniał na jej pysku, zbladł.
— Klan Wilka… — powtórzyła cicho, a jej żółte ślepia dokładnie przeskanowały kotkę. — Nazywam się Zaćmiona Łapa. Jestem uczennicą Klanu Klifu — przedstawiła się spokojnym tonem. Jarzębinowa Łapa słuchała jej uważnie, a w jej głowie szybko pojawiła się pewna myśl – to musiała być właśnie ona. Ta, której Koperkowa Łapa najpewniej nagadał paru głupstw. Co jakiś czas rzucała jej specyficzne spojrzenie – ciepłe, zachęcające do rozmowy, a jednocześnie skrywające nutę tajemnicy. Czuła na sobie wzrok Koperkowej Łapy. Czy oczekiwał, że popełni te same błędy, co on? A może wręcz przeciwnie – liczył, że tego nie zrobi? Cóż, niech się nie martwi.
— Pasuje ci to imię, twój pysk wygląda jak księżyc i słońce. Czyżby twoja osobowość również była podzielona? A może jednak któraś ze stron dominuje? — zapytała, unosząc jedną brew. Powoli przejechała długim ogonem po ziemi. Zaćmiona Łapa spojrzała na nią z lekkim uśmiechem, jednak iskra w jej oczach nagle zgasła. Widać było jedynie tę przytłaczającą pustkę, która zdawała się pochłaniać wszystko na swojej drodze.
— Nie, nie mam rozdwojenia jaźni, Jarzębino — odpowiedziała sucho szylkretka.
— Jak tam sprawy w Klanie Wilka? Czy Cisowe Tchnienie oraz Koperkowa Łapa dają sobie radę? — zapytała, przyglądając się uważnie swojej rozmówczyni. Jarzębinowa Łapa dostrzegła, jak iskierka w oczach Zaćmionej Łapy nagle gaśnie. Przez moment ją to zmartwiło — czyżby jakoś ją uraziła? Jednak już po chwili uśmiechnęła się szyderczo w duchu, choć jej pyszczek zdradzał jedynie przyjazny, nieco głupiutki wyraz kociaka. Przejechała wzrokiem po kotach z Klanu Klifu. Każda z nich wyglądała na naprawdę zmęczoną. To mogło oznaczać tylko jedno — nie wiedzie im się najlepiej. Cóż, taki los spotyka wyznawców Klanu Gwiazdy.
— Och, nie to chciałam zasugerować! Każdy z nas ma kilka pysków. Nie chciałam cię urazić — zamruczała tak słodko, że aż można by było zwymiotować z przesłodzenia.
— U nas w klanie? Jest dobrze. Pora Nagich Drzew daje wszystkim w kość, ale niczego nam nie brakuje. A jak u was? — dopytała, nieświadoma istnienia czwartej medyczki. Przecież nie widziała jej na zgromadzeniu, więc nawet nie wiedziała, że w ogóle istnieje. Zaćmiona Łapa posłała jej jedynie zmęczone spojrzenie.
— W Klanie Klifu również jest dobrze. Dużo chorych, niestety, ale ziół nam nie brakuje. Każdy z medyków ciężko pracuje, więc przetrwamy tę porę — mruknęła spokojnie. Jarzębinowa Łapa już miała odpowiedzieć, ale w tym momencie dostrzegła swoją mentorkę. Cisowe Tchnienie stanęła na brzegu księżycowej sadzawki.
— Spotkanie medyków pora zacząć! — zawołała, czekając, aż szmery w jaskini ucichną. Następnie przejechała spojrzeniem po zebranych.
— Jak możecie zauważyć, nie ma tu teraz ze mną Skarabeuszowej Łapy. Została zdegradowana za swoją niesubordynację i nie jest już moją uczennicą. Zamiast tego pragnę przedstawić wam oraz naszym przodkom dwójkę nowych uczniów — Koperkową Łapę i Jarzębinową Łapę.
Jarzębinowa Łapa poruszyła uszami, po czym rzuciła pożegnalne spojrzenie Zaćmionej Łapie i szybko przysiadła przy swojej mentorce.
— Witajcie, czuję się zaszczycona, mogąc być tutaj z wami. Mam nadzieję, że razem zbudujemy świetlaną przyszłość dla naszych klanów — miauknęła krótko, po czym usiadła na ziemi, wsłuchując się w kolejne głosy medyków.
Wtedy z grupy Klanu Burzy podniósł się biało-brązowy kocur. Westchnął, po czym przemówił:
— Ja natomiast chciałbym przedstawić wam dwie nowe uczennice, uzyskane przez Klan Burzy: Motylkową Łapę oraz Firletkową Łapę. Jestem przekonany, iż świetnie sprawdzą się w roli uczennic, a później również medyczek — oznajmił krótko. Uderzenie serca później zrobił krok w tył i usiadł na swoim miejscu.
Jarzębinowa Łapa wbiła spojrzenie w dwie wspomniane kotki. Starsza z nich, Firletkowa Łapa, miała liliowe futerko przerywane kremowymi plamkami. Młodsza natomiast, Motylkowa Łapa, miała znacznie ciekawsze umaszczenie — jej sierść była mieszanką srebra, czerni i rudych pasm, których kształt przywodził na myśl skrzydła motyla. Radość i dziecięca beztroska, które biły z jej oczu, jasno dawały Jarzębinowej Łapie do zrozumienia, że ta kotka nie jest najbystrzejszym z potoków. Podczas gdy uczennica rozmyślała, na przód wyrwała się medyczka Klanu Klifu. Była to szaro-biała kotka o zmęczonym spojrzeniu, w którym jednak od czasu do czasu pojawiały się iskierki dumy, zwłaszcza gdy spoglądała na Zaćmioną Łapę.
— Ja również mam coś ważnego do ogłoszenia — zaczęła. — Ja, Liściaste Futro, medyczka Klanu Klifu, wzywam moich dobrych, walecznych i miłosiernych przodków, aby spojrzeli na tę oto uczennicę. Trenowała naprawdę pilnie, aby zrozumieć drogę medyka i z waszą pomocą służyć klanowi przez wiele następnych księżyców.
Liściaste Futro uniosła głowę, po czym spojrzała na Zaćmioną Łapę.
— Zaćmiona Łapo, czy przysięgasz podążać drogą medyka, trzymać się z dala od klanowych wojen i chronić wszystkie koty, nawet za cenę swojego życia?
Zaćmiona Łapa przez chwilę patrzyła na swoją mentorkę z niedowierzaniem, jednak szybko się opanowała i odpowiedziała pewnym głosem:
— Tak, przysięgam.
Zamruczała cicho, a jej ogon automatycznie się podniósł.
— Zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię medyczki. Zaćmiona Łapo, od tej chwili będziesz znana jako… — kotka na moment się zawahała, jednak po chwili znów otworzyła pysk.
— Zaćmiona Łapo, od tej chwili będziesz znana jako Wieczne Zaćmienie — wymruczała. — Klan Gwiazdy docenia twoją inteligencję i chęć pomocy innym oraz wita cię jako pełnoprawną medyczkę Klanu Klifu. Jarzębinowa Łapa obserwowała całą scenę ze względną obojętnością, jednak w jej sercu rozpalał się żar ambicji. Też chciała już dostać swoje imię i zostać mianowana przed wszystkimi kotami! Machnęła gniewnie ogonem, jakby zazdrosna o nową rolę Wiecznego Zaćmienia. Kolejnym kotem, który wyłonił się z tłumu, była Różana Woń — czarno-biała medyczka z Klanu Nocy.
— Najwyraźniej nie tylko Klan Klifu powita dziś oficjalnie nową medyczkę — zaczęła, stając obok księżycowej sadzawki.
— Choć dla mnie była już od dawna moją wierną asystentką, teraz chciałabym mianować ją jak należy, zgodnie z wolą Klanu Gwiazdy.
Jej wzrok padł na liliową uczennicę, która dotąd siedziała w milczeniu.
— Z dumą oświadczam, iż ja, Różana Woń, medyczka Klanu Nocy, wzywam tej nocy moich walecznych przodków, aby spojrzeli na moją podopieczną. Trenowała pilnie, by zrozumieć drogę medyka i z waszą pomocą służyć swojemu klanowi przez wiele przyszłych księżyców.
Różana Woń spojrzała na uczennicę ciepło, choć w jej oczach błyszczała powaga.
— Zimorodkowa Łapo, czy przysięgasz podążać drogą medyka, trzymać się z dala od klanowych wojen i chronić wszystkie koty, nawet za cenę życia?
— Przysięgam — przytaknęła z dumą liliowa kotka.
— Zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię medyka. Zimorodkowa Łapo, od tej pory będziesz znana jako Zimorodkowe Życzenie. Klan Gwiazdy docenia twoją nieodpartą chęć niesienia pomocy wszystkim istotom i oddanie służbie, oraz wita cię jako pełnoprawną medyczkę Klanu Nocy.
W oczach Jarzębinowej Łapy pojawił się płomień zazdrości. Czy naprawdę tego wieczoru aż dwa klany zdobędą nowego medyka? Spojrzała na Cisowe Tchnienie, jednak ta tylko przyglądała się ceremonii. Jarzębinowa Łapa nie spodziewała się, że zostanie mianowana właśnie dziś, ale Koperkowa Łapa też nie mógł! Po miłych słowach, po raz drugi tej nocy, z miejsca ruszył medyk Klanu Burzy.
— Ja również chciałbym wam dzisiaj coś jeszcze przekazać. Z dwóch moich uczennic jedna była już szkolona na tyle długo, aby w końcu zostać pełnoprawnym medykiem i ukończyć ważny rozdział w życiu, jakim był jej trening — zaczął. — Firletko, wystąp. Ja, Skowroni Odłamek, medyk Klanu Burzy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tę uczennicę. Trenowała pilnie, aby zrozumieć drogę medyka i z waszą pomocą służyć swojemu klanowi przez wiele przyszłych księżyców. Firletkowa Łapo, czy przysięgasz podążać drogą medyka, trzymać się z dala od klanowych wojen i chronić wszystkie koty, nawet za cenę życia?
— Przysięgam — miauknęła liliowa kotka.
— A zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię medyczki. Firletkowa Łapo, od tej chwili będziesz znana jako Wdzięczna Firletka. Klan Gwiazdy docenia twoją sumienność, chęć niesienia pomocy oraz rozwagę i wita cię jako pełnoprawną medyczkę Klanu Burzy.
Oba koty wymieniły się spojrzeniami, po czym usiadły na ziemi. Cóż, może czegoś wyczekiwały? Na pewno nie tego, że w Klanie Wilka dojdzie do ceremonii! Jarzębinowa Łapa wysunęła pazury i zasłoniła je ogonem. Poczuła coś w sercu — chęć bycia najlepszą i pokazania wszystkim tutaj zgromadzonym, że ona wie równie dużo, co oni! Obrała sobie za cel skończyć szkolenie jak najszybciej. Choćby miało ją to wykończyć. Choćby miała "kraść" mentorkę Koperkowej Łapie, choć i tak Cisowe Tchnienie unikała jego obecności.
W końcu nadszedł czas, na który wszyscy czekali. Na znak najstarszych medyków każdy zbliżył się do sadzawki. Jarzębinowa Łapa podeszła do niej, wbijając spojrzenie lodowatych oczu w taflę wody. Uczucie niepasowania do tego miejsca cały czas ją przytłaczało. A jednak co jakiś czas było przerywane silnym poczuciem chęci zanurzenia się w wodzie po same koniuszki uszu. Schyliła się i dotknęła tafli wody. Poczuła okropnie nieprzyjemny chłód, który przenikał przez jej ciało. Czuła, jakby krew, mięśnie i kości jej zamarzały. To uczucie szybko minęło, a kotka poczuła, że zaczyna zataczać się do snu. Widząc po innych medykach, położyła ociężałą głowę na łapach i bardzo szybko zapadała w sen.
Jarzębinowa Łapa zapadała w sen, jednak nie czuła nic. Mimo to wiedziała, że była świadoma. Otworzyła oczy, ale nie dostrzegła nic poza bezkresną ciemnością. Nic nie słyszała, a gdy wypowiadała słowa, zdawały się one znikać w tej otchłani. Ciemność, którą widziała, przyprawiała ją o dreszcze na futrze. To nie był przyjemny mrok podczas zamykania oczu; była to ciemność, która chciała pochłonąć ją całkowicie. Kotka czuła, że lewituje w przestrzeni, rozejrzała się dookoła. Jednak nie pojawiło się nic. Żadne źródło światła, żadne znajome futro. Zapachów też nie było. Z niepokojem skuliła się w kłębek i przymknęła oczy, chcąc się obudzić.
W końcu udało jej się dostrzec blask sadzawki. Nadal zaspana rozejrzała się dookoła i nastawiła uszy. Słyszała, jak medyczki Klanu Klifu coś mówią, ale nie wiedziała dokładnie co. Podniosła się z ziemi i przeciągnęła, czując nadal ciężar na swoich barkach. Ta ciemność niepokoiła ją. Jednak to uczucie miało szybko zniknąć. W końcu medyczka Klanu Klifu, Ćmi Księżyc, przemówiła głośniej. Jej oczy były całkiem ślepe, a mimo to wyrażały spokój.
— Wy nie widzicie nic. Mrok tu jest. Wokół nas... wszystkich — miauknęła Ćmi Księżyc.
Na co Jarzębinowa Łapa tylko podniosła jedną brew. Kotka mówiła coś jeszcze o mroku, który pochłania wszystkich tu zgromadzonych. Jarzębinowa Łapa uznała ją za oczywistą wariatkę, którą jej "cudowni" przodkowie pozbawili wzroku. Pewnie za jej grzechy! A teraz próbowała udawać, że doznała oświecenia. W końcu Cisowe Tchnienie machnęła ogonem i Klan Wilka wrócił do obozu. Całą drogę Jarzębinowa Łapa zastanawiała się nad snem, a mimowolnie również nad tym, co dostrzegła medyczka Klanu Klifu. Czy była wariatką? A może faktycznie gwiezdni do niej przemówili? Jednak jeśli tak, to zapewne były to tylko bzdury.
[2687 słów]
[przyznano 54%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz