Śnieg całkowicie zniknął z obozu Klanu Wilka. Kałuże, które jeszcze niedawno zalegały w cieniu drzew, wyschły, pozostawiając wilgotne plamy ziemi. Zwierzyny przybywało z każdym dniem, a śpiew ptaków budził koty skoro świt. Niebo było jasnoniebieskie, gdzieniegdzie upstrzone białymi obłokami, które leniwie przesuwały się nad gęstym sklepieniem liści. Wiatr wiał głównie na otwartych przestrzeniach, więc koty zamieszkujące leśne legowiska nie musiały się nim zbytnio przejmować. Jarzębinowa Łapa wyłoniła się z nory medyków, jej szylkretowe futro lekko przyklapnięte po niespokojnej nocy. Nie spała wiele, to fakt, ale czuła, że ten dzień będzie dobry. Miała w sobie dziwną pewność, że wszystko pójdzie gładko. Postanowiła przejść się po obozie, wymienić kilka słów z wojownikami i rozeznać się w sytuacji. To właśnie wtedy, w trakcie luźnej rozmowy, usłyszała, że Topielcowy Lament w ostatnich dniach był dziwnie apatyczny, a do tego jego oczy wyglądały niepokojąco. Nie czekając ani chwili, poprosiła jednego z uczniów o sprowadzenie wojownika do legowiska medyków. Nie minęło wiele czasu, a kocur wtoczył się do nory, wyglądając, jakby ledwo trzymał się na łapach. Spojrzał na Jarzębinową Łapę zamglonym wzrokiem – jego oczy były w połowie przysłonięte dziwnymi błonami.
— Topielcowy Lamencie, nie wyglądasz najlepiej — zauważyła, podchodząc bliżej. — Powinieneś sam do mnie przyjść, a nie czekać, aż uczniowie będą cię do mnie gonić — dodała z lekkim rozbawieniem, choć w jej głosie pobrzmiewała stanowczość. Strzepnęła ogonem, dając mu znak, by otworzył pysk. Wojownik posłusznie rozwarł szczęki, a medyczka zmrużyła oczy. Ślina była lepka, gęstsza niż powinna. W powietrzu unosił się ledwo wyczuwalny, nieprzyjemny zapach. Kocur chrząknął i zamknął pysk, jakby nagle poczuł się jeszcze gorzej.
— Dawno nie piłeś – mruknęła Jarzębinowa Łapa, prostując się. — Idź się napić i to sporo. A potem odpocznij. I nie zapominaj o takiej drobnej czynności jak picie wody — dodała z przekąsem.
Topielcowy Lament przewrócił oczami, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że zajmuje się ważniejszymi sprawami.
— W Klanie jest co robić — wymamrotał.
Jarzębinowa Łapa uderzyła ogonem o powietrze jak biczem.
— To nie oznacza, że masz się odwodnić! — warknęła. — Zabieraj zad nad wodę i weź ze sobą Zabielone Spojrzenie. Potem ją zapytam, czy rzeczywiście się napiłeś.
Kocur spojrzał na nią zaskoczony. Nie spodziewał się, że młodsza kotka będzie mu wydawać rozkazy, a już na pewno nie w tak stanowczy sposób. Przez chwilę mierzył ją wzrokiem, ale ostatecznie skinął łbem i wyszedł z nory, widocznie wyczuwając, że z Jarzębinową Łapą nie ma co dyskutować. Medyczka prychnęła cicho, zadowolona z siebie. Nie rozumiała, jak koty mogą tak lekceważyć własne zdrowie. Przełknęła ślinę i dopiero wtedy poczuła, że sama też powinna się napić. Wstała, gotowa opuścić legowisko, ale w tym momencie do nory wtoczyła się kolejna postać. Jadowita Żmija. Zastępczyni Klanu wyglądała gorzej niż stare, zmurszałe drzewo. Jej niegdyś czarne futro gdzieniegdzie posiwiało, a w zielonych oczach zgasł dawny blask. Każdy w Klanie wiedział, że jej dni były policzone.
— Jadowita Żmijo — miauknęła Jarzębinowa Łapa, siląc się na szacunek w głosie. W rzeczywistości czuła do starszej kotki niechęć. Nie przepadała za starcami – byli powolni, słabi i zbyt często się wymądrzali. Zerknęła na łapę zastępczyni i uniosła brew.
— Dwunożni i ich dziwne lśniące kamienie! — warknęła Żmija, wyciągając przed siebie zranioną łapę. — Jest ich pełno, a ja w jedno wdepnęłam.
Jarzębinowa Łapa westchnęła i bez słowa wyskoczyła do magazynu z ziołami. Po chwili wróciła, niosąc w pysku trybulę i pajęczynę. Położyła zioła obok zastępczyni, po czym delikatnie usunęła odłamek szkła, uważając, by nie pogłębić rany. Następnie przeżuła trybulę i ostrożnie nałożyła lepką papkę na zranioną łapę.
— Połóż się tu do jutra — mruknęła, owijając ranę pajęczyną. — Powinno się zagoić bez problemu.
Zastępczyni prychnęła, ale nic nie powiedziała. Jarzębinowa Łapa nie czekała na jej reakcję. Odsunęła się i usiadła przy swoim magazynie, zaczynając układać zioła. Dopiero gdy wróci Cisowe Tchnienie lub Koperkowa Łapa, pójdzie coś zjeść i się napić. Ktoś musiał pilnować legowiska medyków. A najwyraźniej tylko ona traktowała to poważnie.
Wyleczeni: Topielcowy Lament, Jadowita Żmija
[629 słów, leczenie NPC]
[przyznano 13% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz