Kolejna bezsenna noc. Kolejna, gdy w momencie przymknięcia powiek przed jej oczami pojawia się ten sam obraz. Ten sam Zimorodek w bagnie. I jeszcze ta ostatnia wizja od Klanu Gwiazdy. Co gwiezdni chcą jej powiedzieć? Czuła, że nieuchronnie zbliża się zagrożenie, ale nie wiedziała jakie, jednak sny stają się coraz ostrzejsze, bardziej rzeczywiste, Zimorodek czuje, że cokolwiek to jest, jest już bardzo blisko.
* * *
Siedziała w legowisku medyka jak zwykle, a u jej boku była Kotewkowy Powiew. Ciotka miała problem ze stawami jednej z łap, co poskutkowało sztywnością kończyny. I tak jakby tego było mało, w klanie zapanował zielony kaszel i w legowisku kaszląc, przebywali jej siostra Mandarynkowe Pióro, Lśniąca Ikra, a również niedługo później dołączyła do nich Syreni Lament z wyraźnymi objawami wcześniejszego stadium choroby, białego kaszlu. Mandarynka z resztą w dalszym ciągu siedzi w legowisku chora.
Ale wracając do rzeczywistości, podała Kotewce korzeń żywokostu i udała się do żłobka, by przy okazji rozłożyć go trochę w jej legowisku.
Wracając do nory medyczek, w której wiecznie siedziała, zobaczyła ciekawe zjawisko. A mianowicie, Błękitną Lagunę trzymającego się za głowę przednimi łapami, siedząc przed legowiskiem wojownika.
— Coś się stało? — spytała siostrzeńca.
— Nic. — Uzyskała krótką i zwięzłą odpowiedź.
— Na pewno? To dlaczego się trzymasz za głowę? — spytała kocura, podejrzewając, że najzwyczajniej w świecie boli go głowa.
— Bo lubię — odpowiedział. — A poza tym, co ci do tego.
— To mi do tego, że jestem medyczką. Chodź, dam ci coś na migrenę.
Laguna niechętnie powłóczył łapami w kierunku legowiska medyczek, ku uciesze Zimorodkowego Życzenia. Podeszła do składziku ziół i ściągnęła z niego mieszankę porcji rumianku i liści stokrotki. Podała ją wojownikowi.
— Proszę. Powinno Pomóc — powiedziała.
Błękitna Laguna wymamrotał tylko coś, co chyba miało znaczyć "Dziękuję" i błyskawicznie opuścił legowisko medyczek.
* * *
Leżała w swoim legowisku, jednocześnie starając się zasnąć i bojąc się zamknąć oczy. Gdy wreszcie jej powieki opadły i pogrążyła się w niespokojnym śnie, znów ujrzała ten sam las. Znów ślepo szła przed siebie. Jej oczom ukazał się ten sam co zawsze lazurowy ptak, o rdzawym brzuchu. Zimorodek. Ptak ćwierkał wesoło, wirując w powietrzu, nieświadom czyhającego nań niebezpieczeństwa. Medyczka jednocześnie dobrze wiedziała, co zaraz nastąpi i kompletnie nie spodziewała się tego, co zaraz nastąpi. Ptak, pikując, przebił taflę jeziora, nad którym się unosił, i gdy tylko jego dzióbek, oraz kawałek niebieskiego łebka zanurzył się w wodzie, ta zmieniła się w błoto, gęste, wciągające go i niepozwalające mu złapać oddechu. W końcu kruche stworzenie poddało się, zaprzestając bezsensownej walki z żywiołem. Na ziemi pojawił się szkarłat krwi, nastała jasność, kotka obudziła się. Kolejny dzień, taki sam jak poprzednie, po nocy takiej jak setki innych.
* * *
Dzisiaj zajęła się Sterlektową Łuską i Czyhającą Mureną. Rodzeństwo nabawiło się gorączki, Sterlektowa Łuska był przy okazji wyraźnie osłabiony. Podała im zioła na wzmocnienie i zostawiła na krótką obserwację w legowisku medyczek. Z braku czegoś lepszego do roboty sama postanowiła pójść poplotkować z Baśniową Stokrotką. Ostatnio dowiedziała się, iż jej przyjaciółka oczekuje właśnie wnucząt, z czego była dumna, Zimorodkowe Życzenie chciała jej pogratulować. Wyszła z legowiska do obozu, rozglądając się. Baśniowa Stokrotka właśnie wchodziła z patrolem łowieckim, niosąc parę świeżo złowionych ryb.
— Witaj Baśniowa Stokrotko! — przywitała się z kremową. — Jak Ci dzień mija? Chciałabyś może zjeść rybkę przy dzieleniu języków?
— Chętnie! Chodźmy! — odpowiedziała Stokrotka.
Kotki przycupnęły sobie w trawie z boku, ciesząc się ciepłym słoneczkiem grzejącym ich futra.
— Doszły mnie słuchy, że twoja córka oczekuje kociąt. Gratulacje, będziesz babcią!
— Tak — powiedziała Stokrotka. — To chyba z tym kocurem, Rysim Borem.
— Rysi Bór… Dopiero co patrol znalazł go i uratował, a my się nim opiekowałyśmy z Różą. Jak ten czas mija!
— Racja. Dopiero co same byłyśmy kociętami, a już patrzymy, jak kolejne pokolenie dorasta, a poprzednie odchodzi.
Zimorodek często zastanawiała się nad przemijaniem. Czas zdaje się płynąć coraz szybciej, z uczniów stali się wojownikami i medykami, a teraz wychowują kolejne pokolenia, by za parę księżyców odejść w niepamięć w prochach ziemi. Jak kruche jest to życie i jak krótkie… Właśnie dlatego powinno się je przeżyć jak najlepiej i nie zmarnować ani chwili lub później będzie się tego żałować. I wtedy już nikt nie będzie mógł tego cofnąć, każdy błąd pozostawi swe ślady jeszcze na długo od śmierci tego, kto go popełnił.
Wyleczeni: Lśniąca Ikra, Syreni Lament, Kotewkowy Powiew, Błękitna Laguna, Sterlektowa Łuska, Czyhająca Murena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz