Wstała trochę lewą łapą. Słońce coś świeciło nie tak, Czuwająca Salamandra irytowała bardziej niż zwykle, a ziemia była jakaś za mokra. Z niewyraźnym wyrazem pyska chodziła po obozowisku, szukając gdzie upuścić buzujące w niej emocje. Jakieś szylkretowe pokradło wpatrywało się w nią. Pokazała wojownikowi język, unosząc dumnie ogon. Chyba nie wiedział, że ma do czynienia z królewską krwią. Nie minęła chwila a to ponownie utrudniało jej ziemski żywot.
— Masz jakiś problem? — syknęła ściszonym głosem.
Kot spojrzał na nią. Zmarszczył brwi.
— Co? — wydusił w kocu z siebie, pewnie łamiąc się pod jej spojrzeniem. — Chodzi ci o mnie?
Pierwomrówka uniosła zdegustowana brew. Jeszcze zgrywał debila. Takich szczególnie nienawidziła. — Nie, o tą mysią strawę za tobą. — widząc jak wojownik odwraca się za siebie, jęknęła zirytowana. — Na Klan Gwiazd, o ciebie!
Futro na grzbiecie wojownika nastroszyło się. Fuknął.
— Masz niewyparzony pysk jak na ucznia. Chyba to ty masz jakiś problem. Porozmawiam z twoim mentorem. — mruknął, odwracając się od niej.
— Skarżypyta! — krzyknęła oskarżycielsko.
Szylkret zatrzymał się. Na jego pysku mieszało się lekkie rozbawienie z zirytowaniem.
— A co to? Żłobek? — parsknął. — Za szybko cię z niego wypuścili.
Pierwomrówka, choć nie przystoi to damie, oburzyła się. O mało nie wyzwała go od plebsu i ziemiojadów. Oj, ona zadba by już nigdy nie ujrzał słońca. Będzie skomlał pod ziemią wraz z jej starszą siostrą.
— Oż ty-
Poczuła, jak coś chwyta ją za kark. Kto śmiał? No tak, kolejny króliczy bobek niegodny oddychania tym samym powietrzem co ona. Zielone ślepia spoglądały na nią zmęczone.
— Przepraszam za moją uczennice. — miauknęła i nim dymna zdążyła zaprzeczyć, mentorka wepchnęła jej pysk w trawę.
Pozostało jej się gniewnie wić.
— Uderzyła dziś łbem w kamień. Jeszcze nie doszła całkiem do siebie. — kontynuowała stek bzdur kotka.
Uh, nie miała nawet siły słuchać tej durnej rozmowy. Robiła z niej frajerkę co wbiega w kamienie i majaczy. Nienawidziła jej. Poczuła jak nacisk na jej łbie zelżał. Wyrwała się, ale przez to wszystko przewróciła się na trawę. Trochę mroczyło ją. Zdenerwowana wstała mimo tego.
— Nienawidzę cię! — krzyknęła rozwścieczona.
Mentorka zaśmiała się.
— Wyglądasz bardzo głupio. — stwierdziła. — Jakbyś próbowała trawę żreć.
Pierwomrówka jęknęła zła.
— Lepiej się zamknij. Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor. A teraz masz jeszcze dług do spłacenia.
— Chyba ty. — prychnęła.
— Przestań stękać w końcu. Nie mogę cię słuchać. Zrób nam obu przysługę i skończ tą zabawę w wiecznie młodą uczennicę. Ani mnie to na łapę, ani tobie. Zaraz cię uznają za jakąś niedorozwiniętą. — syknęła ciszej.
Dymna pokazała jej język i odeszła obrażona.
* * *
Ceremonia mianowania na wojownika była czymś co zdecydowanie mogłaby powtórzyć. Cały tłum kotów wpatrujący się w jej blask. Śledzący jej każdy idealny krok. Każdy staranie ułożony kosmyk futra. Królicza Gwiazda przynudzał, więc nie krępowała okazać tego ziewając. Dopiero tłum skandujący jej imię sprawił, że na czekoladową mordkę wkradł się uśmiech. Pierwomrówcza Gracja. Chociaż tego nie spaprał czarny lider. Może dobrze, że poczekała aż stara debilka zejdzie z tego świata. Za jej panowania jeszcze by została Pierwomrówczą Koniczynką.
Odcisnęła swoją łapkę najwyżej jak potrafiła. Niech wiedzą, że była kimś ważnym! Widząc dawną mentorkę przewróciła oczami.
— Jesteśmy tacy dumni! — miauknął ojciec.
Uśmiechnęła się zadowolona.
— Piękne imię, prawda? — spojrzała w stronę matki.
Zastępczyni uśmiechnęła się, choć za słabo zdaniem Pierwomrówki.
— Tak, bardzo dostojne. — stwierdziła, liżąc kotkę w polik. — Dałaś radę, wierzyłam w ciebie.
Czekoladowa wyprostowała się.
— Oczywiście, ja bym nie dała? I w końcu nie będę śmierdzieć tym szczurem. — westchnęła z ulgą.
Nie zamierzała stać obok tej pokraki bliżej niż lisia długość. Choć jeszcze musiała się jej odwdzięczyć za to ciągłe poniżanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz