Wydarzenia dzieją się w przeszłości
Zaćmiona Łapa obudziła się zalana potem, gdy księżyc był wisiał już na niebie. Kolejny koszmar, kolejna noc, gdy słyszała szept tych, których skrzywdziła. Czuła się źle. Wiedziała, że krzywdzenie innych nie jest rozwiązaniem. Śmierć nie uwolni Klanu Klifu od bólu, cierpienia, i losu, który przodkowie im wybiorą. Gwiezdne koty odrzucały tych, którzy nie potrafili docenić ich daru. Tych, którzy nadużywali go. Srokoszowa Gwiazda był takim kotem, który pozwolił sobie na za dużo, o wiele za dużo. Otrzymał dziewięć żyć od Klanu Gwiazdy, rządził Klanem Klifu, a jednak mimo wszystko odwrócił się on do Miejsca, gdzie brak gwiazd. Do najciemniejszego zakątka tego świata, w którym blask gwiazd nie oświetlał lasu w noc jak tą. Tam istniały koty złe. Koty, które własna matka odrzuciła, przez grzechy jakie popełniły. Dlaczego istniały, a nie żyły? Różnica jest taka, że na Srebrnej Skórze przodkowie żyją. Żyją w sercach tych, którzy dalej są na ziemi. Żyją w każdym miejscu na ziemi, a gdy postarasz się na tyle mocno, to i sam możesz ich dojrzeć. Zobaczysz, jak stawiają oni kroki między żywymi, lub jak wskazują drogę tym, którym najbardziej tego potrzebują. To można nazwać życiem. W przypadku Miejsca, gdzie brak gwiazd, nie ma życia. Jedyne co tam istnieje to wspomnienie tych, którzy wyrządzili wiele krzywdy innym. Każdy ślad, który pozostawili na ziemi wiążę się z przykrymi wspomnieniami, a gdy uda im się skontaktować z żywymi, to zamieniają wcześniej szczęśliwego kota, w pustą skorupę. Iskierka w oczach kota przestaje wtedy istnieć, a duch jego powoli umiera, podczas gdy Mroczna Puszcza żywi się cierpieniem innych. Gdy wykończą oni swoją ofiarę, to porzucają ją, a ona żyje w ciągłym strachu do końca swoich dni. Wtedy ci wracają do istnienia w Miejscu, gdzie brak gwiazd. Tego nie można nazwać życiem.
Może i Zaćmiona Łapa nie była święta. Wiedziała, że zostanie ukarana. Chciała dobrze, jednak nie powinna ona krzywdzić innych. Odebranie życia drugiego kota nie może być wytłumaczone. Przodkowie nie będą chcieli jej wysłuchać. Odeślą ją tam, gdzie nie spotka swojej rodziny. Tam, gdzie jedynym towarzyszem kotki będzie ten szept, który miesza jej w głowie. Te myśli powoli stawały się przytłaczające. Wiedziała, że nigdy nie poczuje łaski przodków na swojej skórze, jednak mogła zrobić wszystko co w jej mocy, aby odkupić swoje grzechy. Mogła spróbować naprawić swoje błędy, stać się znowu kochająca, uśmiechnięta… Nauczyć się jak żyć od nowa. Będzie to ciężkie, odrzucić wszystkie swoje wierzenia, odrzucić to, co uznawała za dobre. Zaćmiona Łapa wiele razy rozmawiała z Pietruszkową Błyskawicą o Klanie Gwiazdy, co za ironia, czyż nie? Rozmawiać o tych, którzy będą musieli ukarać ją pewnego dnia, i to z tą, która doprowadziła do jej braku lojalności oraz złamania kodeksu. Wiążąc się z Pietruszkową Błyskawicą złamała kodeks, a szylkretka wiedziała, że zostanie za to ukarana, jednak dla niej była w stanie wytrzymać wszystkie możliwe kary tego świata, jeśli oznaczałoby to, że może spędzić wieczność u jej boku. Dla niej by poszła na koniec świata, tylko aby być z nią. Wskoczyłaby w ogień, obiegłaby cały świat, pozbyłaby się całego grzechu z tego świata, tylko, aby Pietruszka była bezpieczna i szczęśliwa.
Zaćmiona Łapa powoli podniosła się z legowiska, wzrokiem przelatując po swojej ukochanej siostrze - Ćmie. Kochała ją całym sercem, jednak wiedziała, że serce by kotce pękło, gdyby dowiedziała się o tym, co ona zrobiła. Już widziała ten przerażony wyraz pyszczka, to spojrzenie, które siostrzyczka by jej rzucała. Może byłaby smutna, może zła, a może czułaby się zdradzona, jednak odpowiedzi na to pytanie nigdy nie pozna. Zabierze ze sobą swój sekret do grobu. Spojrzała również na swoją mentorkę - Liściaste Futro, kotkę, która nauczyła ją tak wiele. Nigdy nie była bardzo zżyta z medyczką, nie potrafiła jej postrzegać jak członka rodziny. Mimo wszystko, Zaćmiona Łapa ją kochała. Może nie jak rodzinę, ale jak przyjaciela. Jak kogoś, na kim może polegać. Ostatni kot w lecznicy to Czereśniowa Gałązka. Kotka, która posiada własne demony, jednak nie pozwala im zakłócać jej pracę. Nie ważne jak głęboko ukryje je medyczka, one zawsze wydostaną się na powierzchnię, nawet i na kilka uderzeń serca. Zaćmiona Łapa kochała starszą jak własną matkę, była ona jej idolką, kimś, kogo podziwiała. Serce jej pękało, gdy widziała jak kotka się starzeje, jak ciało jej staje się coraz słabsze, a chodzenie coraz trudniejsze. Jak przesypia coraz więcej dni, jak preferuje zostać w obozie. Uczennica wiedziała, że koniec kotki powoli się zbliża, jednak czy była w stanie to zaakceptować? Na pożegnanie Zaćmiona Łapa otarła się nosem o jej śpiącą siostrę, posyłając jej bezdźwięczne pożegnanie, a następnie wyszła z obozu, tłumacząc się krótki tym, którzy pilnowali wejścia, że nagle zabrakło im ziół. Musieli ją wtedy wypuścić.
Zaćmiona Łapa kierowała się w stronę granicy z Klanem Burzy, stawiając każdy swój krok z ogromną dokładnością i skupieniem. Jednak… Cały czas czuła na sobie wzrok, a dźwięk kroków rozchodził się po lesie. Czuła się jakby ktoś ją śledził. Było to dziwne, czuć na sobie czyjś wzrok, jednak nie widzieć kota, który krzywo na ciebie patrzy. Kto wie, może będzie to ostatnia jej noc, a zdziczały samotnik rozerwie jej krtań, gdy ta skupi się na zbieraniu ziół? Jednak nie była w stanie się tym przejąć na tyle mocno, aby zawrócić do obozu. Wszystko było lepsze od siedzenia z innymi członkami klanu… Wiadomo, że towarzystwo ich było często przyjemne, jednak w chwili, gdy dopadały ją te czarniejsze myśli, wolała ona się oddalić od innych, odpocząć, pomyśleć nad życiem i klanem. Była to odskocznia od rzeczywistości, a gdy nareszcie znalazła się ona na granicy, przysiadła przy tunelu, w którym uczniowie często się bawili oraz trenowali. Zdążyła już zebrać kilka gałązek jagód jałowca, które odrzuciła na pobliską skałę, aby o nich nie zapomnieć. Również zgarnęła kilka porcji pajęczyny, które mogą się im przydać. Z myśli dopiero wyrwał ją obcy jej dźwięk, jakby ktoś biegł przez tunel. Kroki zdawały się być coraz głośniejsze, a futro medyczki stanęło dęba na karku kotki. Gdy obcy wyleciał z tunelu, ta dopiero zdała sobie sprawę, że był to zwyczajny zając…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz