— Skończyłaś się śmiać? — Podniósł jedną z brwi. — Lepiej mi powiedz, jak się spisała.
Uśmiechnęła się i pokręciła głową. Zajęła swoje miejsce na posłaniu obok i wcisnęła zmarznięte łapy pod brzuch.
— Wszystko poszło świetnie — uznała. — Dobrze tropi, jest zwinna...
— Myślisz, że jest gotowa?
— Według mnie, tak. Chociaż... Nadal ma niewyparzony język. I ostre pazury — dodała jeszcze bez ogródek. W końcu była to prawda. Zerknęła na różową szramę na jej barku. Już jej nie dokuczała, ale nadal tam była.
Zwiadowca wydął dolną wargę i podniósł spojrzenie znad posiłku.
— Z tego chyba nie wyrośnie — zdecydował.
— Na pewno? — Szturchnęła go w bok. — Na twoim miejscu bym się postarała.
Nie zauważyła, gdy na jej słowa barki kocura spięły się, a jego brwi zmarszczyły. Spojrzał na nią na początku z zaskoczeniem, a później z poirytowaniem.
— Na twoim miejscu, nie miałbym tyle do powiedzenia — powiedział ostro, błyskając żółtymi oczami. — Twój brat jest nie lepszy. Może to ty powinnaś popracować nad jego zachowaniem? Nie oceniaj mnie, skoro sama nic nie robisz na ten temat.
Otworzyła pyszczek, aby mu odpowiedzieć, ale nie znalazła odpowiednich słów. Trochę ją to zabolało. To nie jej wina, że Listek się tak zachowuje!
— Nie jestem jego opiekunką, aby uczyć go dobrych manier! — Syknęła. — A ty, jako mentor, powinieneś się tym zająć.
— Mówisz, że masz więcej doświadczenia ode mnie, że się tak wymądrzasz? — Podniósł brew. — Nie zapominaj, kto jest od ciebie starszy.
Odwróciła wzrok. Rzadko się kłócili. Nie lubiła tego, stawał się tak samo oschły jak kiedyś. A tak sobie zapracowała na jego przyjaźń.
— Oczywiście, że nie zapominam — odpowiedziała, już cichszym głosem. — Może masz rację. Moimi żartami na pewno nie pomagam jego arogancji.
Cisza. Szuranie łap o mech, ciche westchnienie. Czereśnia już się do niej nie odezwał.
Zerknęła na niego katem oka. Leżał tyłem do niej. Sama też zwinęła się w kłębek na posłaniu, zaciskając oczy. Na pewno rano mu przejdzie.
Może i trochę przeszło. Ale nadal pozostał nieco zdystansowany. Rano opuścił legowisko bez słowa, odchodząc w kierunku lecznicy. Obserwowała go spod zmrużonych powiek.
Przeciągnęła się w zeszła na ziemię, szukając odruchowo Fruczak. Dopiero po momencie przypominała sobie, że obiecała mu wolny dzień. Planowała spędzić go właśnie z Czereśnią, ale... Jej plany chyba zostały wrzucone w błoto i rozdeptane. Spuściła uszy. Gdyby tylko siedziała cicho.
Usiadła i zaczęła czyścić futro. Było poplątane, nie zdążyła wyczyścić go po treningu z Figą. Właśnie, z Figą. Rozejrzała się po obozie. Pewnie i tego dnia pozostanie bez mentora. W sumie, to mogłaby ją gdzieś zabrać. Prędko zauważyła srebrzyste futro uczennicy i podeszła do niej, kończąc poranną toaletę.
— Oczywiście, że wiem, gdzie to jest — fuknęła koteczka dumnie w stronę Lnu. Młodszy patrzył na Figę z uniesioną do góry głową.
— W takim razie, na pewno mogłabyś mi pokazać-
Kocurek nie skończył mówić, podskakując, gdy brązowa łapa stuknęła go w bark. Podniosła wzrok, wpatrując się w znudzoną minę Listka. Ah tak, on też znalazł sobie uczniaka. Zatrzymała się na moment; podeszła już blisko, głupio by było, gdyby nagle się odwróciła. Tym bardziej, że jedna para zielonych oczu już zdążyła na niej spocząć.
Otworzyła pyszczek, aby mu odpowiedzieć, ale nie znalazła odpowiednich słów. Trochę ją to zabolało. To nie jej wina, że Listek się tak zachowuje!
— Nie jestem jego opiekunką, aby uczyć go dobrych manier! — Syknęła. — A ty, jako mentor, powinieneś się tym zająć.
— Mówisz, że masz więcej doświadczenia ode mnie, że się tak wymądrzasz? — Podniósł brew. — Nie zapominaj, kto jest od ciebie starszy.
Odwróciła wzrok. Rzadko się kłócili. Nie lubiła tego, stawał się tak samo oschły jak kiedyś. A tak sobie zapracowała na jego przyjaźń.
— Oczywiście, że nie zapominam — odpowiedziała, już cichszym głosem. — Może masz rację. Moimi żartami na pewno nie pomagam jego arogancji.
Cisza. Szuranie łap o mech, ciche westchnienie. Czereśnia już się do niej nie odezwał.
Zerknęła na niego katem oka. Leżał tyłem do niej. Sama też zwinęła się w kłębek na posłaniu, zaciskając oczy. Na pewno rano mu przejdzie.
*dzień później*
Może i trochę przeszło. Ale nadal pozostał nieco zdystansowany. Rano opuścił legowisko bez słowa, odchodząc w kierunku lecznicy. Obserwowała go spod zmrużonych powiek.
Przeciągnęła się w zeszła na ziemię, szukając odruchowo Fruczak. Dopiero po momencie przypominała sobie, że obiecała mu wolny dzień. Planowała spędzić go właśnie z Czereśnią, ale... Jej plany chyba zostały wrzucone w błoto i rozdeptane. Spuściła uszy. Gdyby tylko siedziała cicho.
Usiadła i zaczęła czyścić futro. Było poplątane, nie zdążyła wyczyścić go po treningu z Figą. Właśnie, z Figą. Rozejrzała się po obozie. Pewnie i tego dnia pozostanie bez mentora. W sumie, to mogłaby ją gdzieś zabrać. Prędko zauważyła srebrzyste futro uczennicy i podeszła do niej, kończąc poranną toaletę.
— Oczywiście, że wiem, gdzie to jest — fuknęła koteczka dumnie w stronę Lnu. Młodszy patrzył na Figę z uniesioną do góry głową.
— W takim razie, na pewno mogłabyś mi pokazać-
Kocurek nie skończył mówić, podskakując, gdy brązowa łapa stuknęła go w bark. Podniosła wzrok, wpatrując się w znudzoną minę Listka. Ah tak, on też znalazł sobie uczniaka. Zatrzymała się na moment; podeszła już blisko, głupio by było, gdyby nagle się odwróciła. Tym bardziej, że jedna para zielonych oczu już zdążyła na niej spocząć.
— Witajcie — uśmiechnęła się w stronę uczniów i skinęła głową w stronę Listka. Kocur spojrzał na nią zmieszany i odwrócił wzrok.
— Mój kochany mentor nadal chory? — ironiczny głos Figi zwrócił jej uwagę. Przytaknęła uczennicy. — Nie mogę zostać w obozie? Na pewno będę się tu lepiej bawić niż w lesie z tobą.
— Już mam coś zaplanowane — skłamała, ignorując jej zaczepki. — Powtórka z samoobrony.
— Będziecie walczyć? — oczy Lnu otworzyły się szerzej. — Listku, czy my też możemy się tym dzisiaj zająć? Na pewno Figa pokazałaby mi parę swoich ruchów-
— Figa będzie zwiadowczynią, nie wojowniczką — wtrącił się jego menor, lustrując siostrę wzrokiem — Tak samo jak Jeżyna.
Wywróciła oczami.
— To nie znaczy, że niczego nie umiem — parsknęła. Czekoladowy podniósł brew, a ona przypomniała sobie słowa Czereśni. No właśnie, miała być miła — Na pewno mniej od mojego brata, ale nie jestem bezradna.
— Nie musisz mi pochlebiać — wojownik cofnął się o krok i szturchnął bok Lnu, aby ten wstał — Wszyscy wiemy, za jaką świetną się uważasz.
Zamrugała, lekko zamurowana. Figa rozejrzała się pomiędzy dwójką rodzeństwa, przypatrując się im zainteresowana. Gdy nie odpowiedziała, Listek westchnął dramatycznie i mruknął coś pod nosem.
— Przypuszczam, że jeden trening nie zaszkodzi — miauknął, krzywiąc się. — Dalej, idźcie przodem — zwrócił się jeszcze do uczniów. — W stronę owocowego lasku.
— Mój kochany mentor nadal chory? — ironiczny głos Figi zwrócił jej uwagę. Przytaknęła uczennicy. — Nie mogę zostać w obozie? Na pewno będę się tu lepiej bawić niż w lesie z tobą.
— Już mam coś zaplanowane — skłamała, ignorując jej zaczepki. — Powtórka z samoobrony.
— Będziecie walczyć? — oczy Lnu otworzyły się szerzej. — Listku, czy my też możemy się tym dzisiaj zająć? Na pewno Figa pokazałaby mi parę swoich ruchów-
— Figa będzie zwiadowczynią, nie wojowniczką — wtrącił się jego menor, lustrując siostrę wzrokiem — Tak samo jak Jeżyna.
Wywróciła oczami.
— To nie znaczy, że niczego nie umiem — parsknęła. Czekoladowy podniósł brew, a ona przypomniała sobie słowa Czereśni. No właśnie, miała być miła — Na pewno mniej od mojego brata, ale nie jestem bezradna.
— Nie musisz mi pochlebiać — wojownik cofnął się o krok i szturchnął bok Lnu, aby ten wstał — Wszyscy wiemy, za jaką świetną się uważasz.
Zamrugała, lekko zamurowana. Figa rozejrzała się pomiędzy dwójką rodzeństwa, przypatrując się im zainteresowana. Gdy nie odpowiedziała, Listek westchnął dramatycznie i mruknął coś pod nosem.
— Przypuszczam, że jeden trening nie zaszkodzi — miauknął, krzywiąc się. — Dalej, idźcie przodem — zwrócił się jeszcze do uczniów. — W stronę owocowego lasku.
<Figo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz