Widok owego miejsca spowodował, że Wróbelek mimowolnie się zatrzymał, posłanie należało do jego matki Gąsiorkowej Łaty, której zapach powoli się ulatniał.
Protektor wciąż nie do końca powrócił do siebie po stracie mamy, co można było zauważyć po jego zmęczonych oczach i tym jak zaniedbane jego futro było.
— Pomocny Wróbelku, wydaje mi się, że to do mnie — powiedział z uśmiechem były mentor Czar. Jego głos od razu wyrwał burego z zamyślenia.
— Och... Wybacz Proszący Śniegu, mam nadzieję, że te zioła ci pomogą — odparł, po upuszczeniu ziół przed łapami drugiego kota, na pysk nakładając ciepły uśmiech.
— Bardzo dziękuję — powiedział, kiwając swoją białą głową, tuż przed rozpoczęciem jedzenia podanych mu roślin.
Syn Srokosza skinął głową na pożegnanie i wyszedł z legowiska, idąc do medyków, by zameldować niebieskiej medyczce o dostarczeniu ziół.
Gdy to zadanie było już odhaczone, uznał, że przejdzie się do uczniów, zobaczyć jak się ma nowy kot w klanie, Złota Łapa. Stanie przed jaskinią uczniów przywołało mnóstwo wspomnień, jak razem z rodzeństwem był uczniem. Bury przymknął oczy starając nacieszyć się wspomnieniami, niczym posmakiem zwierzyny
Legowisko było praktycznie całkowicie puste, no tak, przecież o tej porze uczniowie mieli treningi, o tym Wróbelek niestety nie pomyślał. Na jego szczęście niedaleko wejścia siedział jasny kocur, najwyraźniej wcześniej powróciwszy z treningu. Kocur podszedł do ucznia z przyjaznym uśmiechem.
— Dzień Dobry Złota Łapo. Nazywam się Pomocny Wróbelek, jestem jednym z protektorów tego klanu. — Może zaczął zbyt formalnie? — Chciałem sprawdzić, jak się odnajdujesz w klanie? Masz może jakieś problemy, z którymi mógłbym ci pomóc? — zapytał, bardzo lubił sprawdzać co u nowych kotów i kociaków, pewnie dlatego, że wszystko było dla nich nowe! To raczej sporo stresu...
<Złota Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz