— Nie jest to aż tak długo. Lepiej dłużej trenować i wiedzieć więcej, niż się śpieszyć i zginąć z łap pierwszego lepszego samotnika — mruknął kocur.
— Ale żeby tak umierać? Można szybko się czegoś nauczyć i być w tym dobry! Ja bardzo szybko się wszystkiego nauczyłem i jestem w tym dobry! Ostatnio trenowałem z Brukselkową Łapą i poszło mi świetnie, chociaż i tak trochę dostałem po ogonie… Walczyłem też z Głupią Łapą! Oczywiście wygrałem tę walkę! A wiesz, czemu nazywa się Głupia Łapa? Dziwne jakieś to imię, Obłąkana Łapo… Kto by tak nazwał swojego kociaka? Moim zdaniem jest to smutne imię, aby nadać je kociakowi! Jak była mała, to nazywała się Głupek? Jest dużo niemiłych członów, które mają złe znaczenie. Na przykład klątwa, albo omen! Dziwne te człony, dlaczego ktoś by tak nazwał swojego kociaka, to ja nie wiem! — wymiauczał uczeń prosto do ucha kocura, zalewając go słowami.
Omen tylko podniósł na krótką chwilę wzrok, tylko aby zaraz ponownie go opuścić na dół.
— Gdy byłem kociakiem, to moje imię brzmiało Omen — mruknął, rozważając trzepnięcie kocurowi w głowę swoim ogonem. Może mógł się wytłumaczyć przypadkiem? Albo powiedzieć, że to samo się zrobiło… Jednak nim zdołał on podjąć decyzję, Kosaciec się odezwał.
— Och, wybacz mi, Obłąkana Łapo! Nie wiedziałem! Jestem pewien, że Klan Wilka nie miał nic złego na myśli, nadając ci takie imię — powiedział Kosaćcowa Łapa, starając się brzmieć w jakimś stopniu przepraszająco… Chociaż nie wychodziło mu to za bardzo.
— To nie Klan Wilka nadał mi to imię — odpowiedział Omen, czyszcząc swoje futro na piersi, nawet nie spoglądając na niego.
— Jak to? Przecież jak rodzisz się w klanie, to otrzymujesz imię, nie? — zapytał kocurek.
— Co ty mówisz? Przecież ja nie urodziłem się w klanie — prychnął srebrny, poprawiając swoją pozycję na wygodniejszą oraz siadając na ziemi. Owinął swój ogon dookoła łap, starając się je ogrzać. Oczywiście, Kosaćcowa Łapa miał delikatnie mówiąc gdzieś jego przestrzeń osobistą, więc nim on się obejrzał, ten już siedział obok, wbijając w niego swoje dwa brązowe ślepia.
— Nie urodziłeś się w klanie?! — krzyknął na prawie cały obóz, przez co Zabłąkana Łapa skrzywił swój pysk.
— Nie krzycz tak, uszy mi zwiędną… A ty co, nie wiedziałeś? — zapytał z nutką niedowierzania w głosie.
— A skąd to miałem wiedzieć! Z jakiego klanu wtedy jesteś? Uciekłeś może z Klanu Nocy? Tam byś pasował! Masz takie futro, dużo kotów podobnych do ciebie tam żyje… Może nie z osobowości, ale wyglądu na pewno! Ach, szkoda, że nie wiesz, jakie masz futro! Takie fajne w pręgi... — wymruczał uczeń.
— To, że tyle gadasz to chyba rodzinne, tak? Jarzębinowa Łapa też mi nie dawała spokoju z pytaniami. Odpowiadając na twoje pytanie, nie, nie uciekłem z Klanu Nocy. Urodziłem się między samotnikami, żyłem tam, aż patrol Klanu Wilka nie znalazł mnie i Sowią Łapę — wytłumaczył, starając się zachować spokój.
Zębatki zdawały się przestawiać w głowie Kosaćcowej Łapy, a myśli powoli formować, aż go nagle nie olśniło.
— To Sowia Łapa też był samotnikiem?! — powiedział zszokowany tą informacją.
— No co ty, serio? Długo ci to zajęło — odpowiedział sarkastycznie Omen.
[502 słowa]
<Kosaćcowa Łapo?>
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz