Oh... Jak przyjaciółka dobrze ją znała... Chociaż Ćmi Księżyc nie potrzebowała znać dokładnej przyczyny frasunków Mżawki, aby wpuścić je do swojego, już i tak przepełnionego obawami, serduszka. Może nawet pogorszyło to całą sytuację. Gdyby problemami wojowniczki okazał się ból ucha, głupiutka kłótnia z którymś synem albo powtarzające się, liche w myszy polowania, nadmierne martwienie się, byłoby niepotrzebnym marnowaniem czasu i psuciem sobie nastroju, jednak teraz do głowy medyczki napływały same najgorsze scenariusze. Od takich strasznych rzeczy jak śmierć najbliższych z Klanu Nocy aż do iście abstrakcyjnych i niemożliwych jak nękanie przez duchy z Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd. 
Aż przeszedł ją dreszcz... Nie mogła o tym myśleć. Nie poradziłaby sobie gdyby Mżący Przelot ją zostawiła; nieważne czy chodziłoby o porzucenie jej przyjaźni, czy o odejście w gwiezdną podróż. 
"Ah! Co ty mówisz! Nie możesz nawet myśleć o takich okropnościach. Sprowadzisz jeszcze kiedyś na kogoś zło i nieszczęście! To prawie jakbyś życzyła swojej drogiej przyjaciółce, aby już wybiegła polować na Srebrną Skórkę... Okropna, straszna, godna pożałowania z ciebie kotka, Ćmi Księżycu" — zbeształa siebie samą okrutnie. 
Zapomniała, o czym dokładnie mówiła wojowniczka. Próbowała odnaleźć zagubiony wątek w jej mordce, ale jedyne co ujrzała to delikatnie zaszklone oczy i ledwie drgające wąsiki. Serce zabiło jej szybciej, po czym, jak jej się zdawało, z bólem nabyło rysę. Widok koteczki, która zawsze była rozweseloną podporą dla Ćmiego Księżyca, wpatrującej się w nią tymi rozedrganymi ślepiami... Czy miała dociekać? Czy tego chciałaby jej droga koleżanka? Czy to był cichy płacz o pomoc, czy raczej niezbyt udana próba ukrycia faktycznych emocji... Nie wiedziała. 
"Przestań... Po co miałaby iść po rade do ciebie? Nie radzisz sobie z tym, co dzieje się w twojej głowie, a co dopiero z problemami innych... Na pewno ma poważniejsze rzeczy na głowie niż ty. Ty tylko sobie wszystko wmawiasz, wymyślasz kłopoty, których nie ma. A to wszystko, aby usprawiedliwić swoją nieudolność." — Głosy rozbrzmiewały, rozlewając się po całym ciele w postaci zimnego potu. Medyczka wbiła pazury w twarde podłoże. Zagryzła zęby. Czemu to wszystko było takie skomplikowane i zagmatwane?! Sama myśl o próbie pokonania przeciwności, które stoją na JEJ drodze, obdzierała ją z wszelkich sił, a co dopiero walka z problemami innych... Ale nie mogła tak zostawić Mżawki. Swojej miłej Mżawki... Więc, co mogła zrobić? W jaki sposób mogłaby pomóc, odgonić niemiłe myśli, bo na pewno owe wirowały wokół nich. Czuła je, nawet jeśli dla bladych ślepi były niewidoczne. 
— M-mżawko... — szepnęła, a starsza, niczym oparzona obróciła głowę, aby spojrzeć w jej stronę.
— T-tak Ciemko? — Jej głos delikatnie dygotał, ale było to niemal niemożliwe do wyłapania. Na niekorzyść nocnej asystenta miała niesamowitą wprawę w słuchaniu innych. 
— Przejdziemy się? — zaproponowała cichutko. To, co wiedziała z własnego doświadczenia, to to, że najlepszym sposobem na pożerające od środka problemy, jest ucieczka, chociaż na momencik. Była to technika, którą stosowała na niej samej Liściaste Futro, a z czasem i Zaćmienie. Kiedy Ćma zaczynała gorączkowo kręcić się po legowisku, przesuwać i na nowo układać, już i tak posegregowane zioła, któraś z nich proponowała właśnie choćby krótką przechadzkę po obozie. Ciemne ślepia rozszerzyły się, ale szybko znów obudziła się w nich delikatna iskierka. Na białą mordkę powoli powracała szczerość uśmiechu.
— Oczywiście, z wielką przyjemnością, ale czy to na pewno dobry pomysł? Siedzenie razem w jednym miejscu to jedno, ale poruszanie się we dwójkę po terenach klanu jednej z nas? Nie chciałabym, żebyśmy wpakowały się w niepotrzebne tarapaty... — zamartwiała się wojowniczka. Miała racje i Ćmi Księżyc o tym wiedziała, ale to było jedyne rozwiązanie, jakie przychodziło jej do łepka. Zanim znalazłaby kolejne i tak pewnie znalazłby je patrol tutaj. Uśmiechnęła się krzepiącą, co rzadko się zdarzało.
— Chodźmy do ciebie... — zaproponowała i zaczęła się kierować się w stronę Klanu Nocy. Jej nikt nic nie zrobi... Przynajmniej na to liczyła; koty z klanu Mżącego Przelotu musiały być przecież porządniejsze i lepiej wychowane niż koty z Klanu Burzy. Nie spotka ją to, co Zaćmioną Łapę. Miała przynajmniej taką nadzieję... Mieli w swoich szeregach jej przyjaciółkę; nie mogli być okrutni i gwałtowni w swych czynach. Ufała im, ufała ciemnookiej. 
— Och... Wpakujesz się niepotrzebnie w kłopoty. Nie powinnyśmy tak kusić losu. 
— Medyk jest... Inaczej traktowany — zapewniała, nie zatrzymując się. Musiała zając przyjaciółkę czymś innym i jak na razie jej się udawało. Martwiła się głupimi pomysłami medyczki, a nie prawdziwymi problemami, które jeszcze przed chwilami szalały w jej głowie. Starsza nie miała wyjścia, musiała ruszyć za nią.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
19 marca 2025
Od Ćmiego Księżyca CD. Mżącego Przelotu
<Mżawko?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz