— Cześć mamo — przywitała się, ocierając policzek o bark zastępczyni — Co ciekawego robisz?
— Chciałam zjeść kolację, zanim zrobi się całkowicie ciemno. Jadłaś już coś?
— Tak, o mnie się nie martw. Zgarnęłam wcześniej kosa ze stosu — uśmiechnęła się — Zjadłam razem z Topolą.
Usadowiła się obok rodzicielki i oparła głowę na jej boku. Śnieg szczypał nieco jej łapy, wiatr szumiał między drzewami. Na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.
Siedziały jeszcze tak długie parę chwil, nawet, gdy starsza skończyła posiłek. Jedna wtulona w futro drugiej, i nawzajem. Dawno nie spędzała z mamą czasu w ten sposób.
***
Patrzyła z dumą na rodzicielkę. Mama lider, to dopiero coś.
Oczywiście, wolałaby, aby to wszystko stało się w lepszych okolicznościach. Każdy chyba by to wolał, nawet sama Sówka. Ale zmiana władzy chyba nigdy nie była czymś, co obywało się bez śmierci lub czegoś równie brutalnego... Słuchała uważnie jej przemowy. Wyglądała na nerwową, ale wszystko poszło gładko, nikt nie próbował jej przerywać, nikt nie protestował. Jeżyna wyszczerzyła się, szczęśliwie zaskoczona, gdy czekoladowa wybrała Pieczarkę na stanowisko jednej z zastępczyń. Zaczęła jej gratulować razem z innymi, podeszła bliżej i oparła pyszczek na jej barku.
Sówka zakończyła spotkanie. Zeskoczyła z drzewa, chcąc czmychnąć w stronę partnerki... Złapała z nią kontakt wzrokowy.
— Dobrze Ci poszło — wyszeptała w jej kierunku, mając nadzieję, że zrozumie o co chodzi. Uśmiechnęła się szeroko.
Przywódczyni odwzajemniła gest.
Fuknęła niezadowolona na śnieg przyklejony do futra na łapach. Ciągnął się za nią wszędzie, nawet do legowiska medyka, gdy prowadziła tam Fruczak. Młody przez tą całą białą zawieruchę nabawił się gorączki. Nie widziała w zimie nic dobrego.
— Jeżynko?
Odwróciła się nagle, uśmiechając na głos mamusi. Tej lepszej, ale nigdy by jej tego nie powiedziała.
— Cześć mamo — przywitała się — Co tam?
— Chciałam tylko spytać, czy jesteś zajęta tego popołudnia? Skoro Fruczak zostaje u Świergot, biedaczysko, to może poszłabyś z patrolem Mirabelki?
Zmarszczyła brwi i strzepnęła śnieg z ogona. To ustrojstwo naprawdę musiało czepiać się wszystkiego.
— Wybacz, mam już plany — zaśmiała się nerwowo — Czereśnia zabiera mnie na trening wraz z Figą. Ostatnio mówił, że miałam dobre pomysły, więc głupio odmówić...
— Coś dużo spędzasz z nim czasu, kochanie — przywódczyni zlustrowała ją wzrokiem.
Podniosła na nią zaskoczone, oburzone spojrzenie. Może trochę zażenowane.
— Mamo! Naprawdę, wiem jak to wygląda — wywróciła oczami. Pod futrem paliły ją policzki — Teraz skupiam się na trenowaniu z Fruczak, a nie na romansach — bąknęła — Poza tym, nie lubimy się w ten sposób.
Sówka nie wyglądała na przekonaną, ale nie powiedziała już ani słowa.
Oczywiście, wolałaby, aby to wszystko stało się w lepszych okolicznościach. Każdy chyba by to wolał, nawet sama Sówka. Ale zmiana władzy chyba nigdy nie była czymś, co obywało się bez śmierci lub czegoś równie brutalnego... Słuchała uważnie jej przemowy. Wyglądała na nerwową, ale wszystko poszło gładko, nikt nie próbował jej przerywać, nikt nie protestował. Jeżyna wyszczerzyła się, szczęśliwie zaskoczona, gdy czekoladowa wybrała Pieczarkę na stanowisko jednej z zastępczyń. Zaczęła jej gratulować razem z innymi, podeszła bliżej i oparła pyszczek na jej barku.
Sówka zakończyła spotkanie. Zeskoczyła z drzewa, chcąc czmychnąć w stronę partnerki... Złapała z nią kontakt wzrokowy.
— Dobrze Ci poszło — wyszeptała w jej kierunku, mając nadzieję, że zrozumie o co chodzi. Uśmiechnęła się szeroko.
Przywódczyni odwzajemniła gest.
***
Fuknęła niezadowolona na śnieg przyklejony do futra na łapach. Ciągnął się za nią wszędzie, nawet do legowiska medyka, gdy prowadziła tam Fruczak. Młody przez tą całą białą zawieruchę nabawił się gorączki. Nie widziała w zimie nic dobrego.
— Jeżynko?
Odwróciła się nagle, uśmiechając na głos mamusi. Tej lepszej, ale nigdy by jej tego nie powiedziała.
— Cześć mamo — przywitała się — Co tam?
— Chciałam tylko spytać, czy jesteś zajęta tego popołudnia? Skoro Fruczak zostaje u Świergot, biedaczysko, to może poszłabyś z patrolem Mirabelki?
Zmarszczyła brwi i strzepnęła śnieg z ogona. To ustrojstwo naprawdę musiało czepiać się wszystkiego.
— Wybacz, mam już plany — zaśmiała się nerwowo — Czereśnia zabiera mnie na trening wraz z Figą. Ostatnio mówił, że miałam dobre pomysły, więc głupio odmówić...
— Coś dużo spędzasz z nim czasu, kochanie — przywódczyni zlustrowała ją wzrokiem.
Podniosła na nią zaskoczone, oburzone spojrzenie. Może trochę zażenowane.
— Mamo! Naprawdę, wiem jak to wygląda — wywróciła oczami. Pod futrem paliły ją policzki — Teraz skupiam się na trenowaniu z Fruczak, a nie na romansach — bąknęła — Poza tym, nie lubimy się w ten sposób.
Sówka nie wyglądała na przekonaną, ale nie powiedziała już ani słowa.
***
— Mamo?
Kocica zamruczała cicho w odpowiedzi, nie odrywając wzroku od horyzontu. Zachód słońca porywał śnieg wieloma pięknymi barwami.
Kocica zamruczała cicho w odpowiedzi, nie odrywając wzroku od horyzontu. Zachód słońca porywał śnieg wieloma pięknymi barwami.
— Jak poznałaś mamę Kaczkę?
<mamuś?>
wyleczone: Fruczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz