Intensywnie tarła łapą polik, próbując pozbyć się nieprzyjemnego uczucia, jakie zagościło u niej kilka księżyców temu. Zabawa z uroczą pszczółką okazała się błędem, bo choć pasiasty owad z meszkiem na sobie sprawiał wrażenie niewinnego, tak naprawdę był niedobrym potworkiem. Użarł ją w kończynę i odleciał hen daleko, w stronę słoneczka.
Starała się ignorować opuchlizny i bóle, ale w tym momencie prawdopodobnie przeobraziło się to w coś poważnego. Niedźwiedź omal za kark nie wyniósł jej do medyków, którzy nazwali to infekcją. Ci również skarcili ją za to, że nie przyszła wcześniej, a potem natarli to czymś dziwnie pachnącym i wcisnęli do pyska jakieś ziółka.
Po paru dniach zaczęła czuć się lepiej, a i łapie wrócił normalny wygląd. Zafascynowana, po odzyskaniu energii, biegała intensywnie po obozie. Zawsze z dumą zaglądała wieczorami do legowiska uczniów, gdzie czwórka jej córek odpoczywała po treningach.
Wszystkie były takie urocze! I w większości podobne do niej. Tylko Promyk miała trochę burego w sierści po tatusiu, ale poza tym była też szylkretką, jak ona! W przekazywaniu genów była o wiele lepsze od Niedźwiedziej Siły, widać, że ten musiał się jeszcze wiele nauczyć.
Słońce przyjemnie spiekało jej grzbiet. Rozejrzała się po obozie i wręcz jej zaświeciło w oczach, gdy spostrzegła jedno ze swoich dzieciąt. Ją Wilcza Pogoń często zaczepiała w losowych momentach dnia, więc i ona pójdzie śladem mamy i będzie łazić za pociechami i pytać je o dosłownie wszystko.
— Kwiatuszku, Kwiatuszku — zaszczebiotała, ocierając się o bok kotki. Była już taka duża! Jeszcze do niedawna plątała jej się między łapami, a teraz doganiała ją wzrostem. Ciekawe, czy będzie taka ogromna jak jej ojciec, czy raczej skończy niska jak matka. — Jak ci dzisiaj minął dzionek? Dobrze było na treningu? Zaprzyjaźniłaś się z kimś? A, no i czy coś jadłaś? — zalała ją falą pytań. — To ważne, pamiętaj, że musisz dużo jeść, aby urosnąć! Tylko nie jak tata, bo to lekka przesada — stwierdziła.
— Wszystko dobrze mamo...
— O jacie, to takie słodkie, kiedy to mówisz! — pisnęła podekscytowana, przerywając jej w pół zdania.
Kwiecista Łapa zamrugała i lekko przekrzywiła głowę.
— Co było słodkie w tym co powiedziałam? — spytała.
— "Mamo" — powtórzyła, uśmiechając się szerzej niż zwykle. — To takie miłe to usłyszeć! Ja ci będę częściej mówić "córciu", dobrze? Tak będzie sprawiedliwie — mamrotała. — Bycie rodzicem jest wspaniałe. Ja też miałam świetną mamę, i ty też masz super mamę, tyle nas łączy! — ekscytowała się. — Twój ojciec może nie jest jeszcze najlepszym ojcem, ale pewnie kiedyś też będzie. Jego tata też jest super, wiesz? Poznałam go kiedyś. Tata był bardzo dla niego niemiły, a to taki dobry kocur się okazał. Powinniśmy go kiedyś odwiedzić — oświeciło ją. — Nie wiem, czy uda nam się go znaleźć, ale wiem, w jakich okolicach mieszka. Ma na imię Szaman, na pewno jak o niego popytamy, to go znajdziemy — zapewniła, spoglądając w górę. Słońce górowało na środku nieba, a to oznaczało, że ten dzień będzie jeszcze długi. — W sumie to mamy czas. Co powiesz na spontaniczną wycieczkę?
Starała się ignorować opuchlizny i bóle, ale w tym momencie prawdopodobnie przeobraziło się to w coś poważnego. Niedźwiedź omal za kark nie wyniósł jej do medyków, którzy nazwali to infekcją. Ci również skarcili ją za to, że nie przyszła wcześniej, a potem natarli to czymś dziwnie pachnącym i wcisnęli do pyska jakieś ziółka.
Po paru dniach zaczęła czuć się lepiej, a i łapie wrócił normalny wygląd. Zafascynowana, po odzyskaniu energii, biegała intensywnie po obozie. Zawsze z dumą zaglądała wieczorami do legowiska uczniów, gdzie czwórka jej córek odpoczywała po treningach.
Wszystkie były takie urocze! I w większości podobne do niej. Tylko Promyk miała trochę burego w sierści po tatusiu, ale poza tym była też szylkretką, jak ona! W przekazywaniu genów była o wiele lepsze od Niedźwiedziej Siły, widać, że ten musiał się jeszcze wiele nauczyć.
Słońce przyjemnie spiekało jej grzbiet. Rozejrzała się po obozie i wręcz jej zaświeciło w oczach, gdy spostrzegła jedno ze swoich dzieciąt. Ją Wilcza Pogoń często zaczepiała w losowych momentach dnia, więc i ona pójdzie śladem mamy i będzie łazić za pociechami i pytać je o dosłownie wszystko.
— Kwiatuszku, Kwiatuszku — zaszczebiotała, ocierając się o bok kotki. Była już taka duża! Jeszcze do niedawna plątała jej się między łapami, a teraz doganiała ją wzrostem. Ciekawe, czy będzie taka ogromna jak jej ojciec, czy raczej skończy niska jak matka. — Jak ci dzisiaj minął dzionek? Dobrze było na treningu? Zaprzyjaźniłaś się z kimś? A, no i czy coś jadłaś? — zalała ją falą pytań. — To ważne, pamiętaj, że musisz dużo jeść, aby urosnąć! Tylko nie jak tata, bo to lekka przesada — stwierdziła.
— Wszystko dobrze mamo...
— O jacie, to takie słodkie, kiedy to mówisz! — pisnęła podekscytowana, przerywając jej w pół zdania.
Kwiecista Łapa zamrugała i lekko przekrzywiła głowę.
— Co było słodkie w tym co powiedziałam? — spytała.
— "Mamo" — powtórzyła, uśmiechając się szerzej niż zwykle. — To takie miłe to usłyszeć! Ja ci będę częściej mówić "córciu", dobrze? Tak będzie sprawiedliwie — mamrotała. — Bycie rodzicem jest wspaniałe. Ja też miałam świetną mamę, i ty też masz super mamę, tyle nas łączy! — ekscytowała się. — Twój ojciec może nie jest jeszcze najlepszym ojcem, ale pewnie kiedyś też będzie. Jego tata też jest super, wiesz? Poznałam go kiedyś. Tata był bardzo dla niego niemiły, a to taki dobry kocur się okazał. Powinniśmy go kiedyś odwiedzić — oświeciło ją. — Nie wiem, czy uda nam się go znaleźć, ale wiem, w jakich okolicach mieszka. Ma na imię Szaman, na pewno jak o niego popytamy, to go znajdziemy — zapewniła, spoglądając w górę. Słońce górowało na środku nieba, a to oznaczało, że ten dzień będzie jeszcze długi. — W sumie to mamy czas. Co powiesz na spontaniczną wycieczkę?
<Kwiatuszku?>
Wyleczeni: Aksamitna Chmurka
Dziecko nie idź z nią! Dziadek cię zje! ;-;
OdpowiedzUsuń