Żbik siedział przed legowiskiem wojowników, razem ze swoim kociakiem, Sówką. Kocur opowiadał Sówce o Komarnicy, kocurze ze wścieklizną, który w każdej chwili może przyjść i porwać kociaki daleko od domu. Sówka słuchała w skupieniu jedząc małą mysz. Kociak starał się nie drżeć ze strachu.
- Chowa się gdzieś w zakamarkach naszego terenu. Gdy tylko zauważy jakiegoś kociaka z dala od obozu...
- Nie! Komarnica nie istnieje... Prawda?
- Chyba nie chcesz się przekonać, co? - zapytał Żbik śmiejąc się. Sówka przełknęła ostatni kęs myszy i schowała głowę między łapy. To było straszne! - pomyślała, a do jej oczu napłynęły łzy, gdy tylko pomyślała co ten kot może zrobić z całym sadem i całym Owocowym Lasem. Szybko się jednak opanowała. Już miała się o coś spytać, lecz w tym momencie do Żbika podszedł inny, nieznany kociakowi kocur.
- Idziemy na polowanie - oznajmił i skierował się w stronę wyjścia z obozu. Czarny, pręgowany kocur tylko pokiwał głową. Pożegnał się z Sówką i powędrował za towarzyszem.
- Też mogę iść? - zapytała Sówka podbiegając do kotów, wybierających się na polowanie.
- Już nie boisz się Komarnicy? - zapytał jeden z zebranych śmiejąc się.
- Z wami mnie nie złapie!
- Sówko jesteś za mała na patrole - powiedział jakiś głos z tyłu. Był to czarny kocur, Lśniąca Tęcza. Kocur złapał Sówkę i zaniósł do żłobka. Po drodze, przez zaciśnięte żeby, mówił o katastrofach, które mógłby się stać gdyby wyszła sama. Zostawił ją w wejściu do żłobka i sam wyszedł z obozu. To niesprawiedliwe! Przecież z patrolem nic by się nie stało! - pomyślała. Patrol wyszedł z obozu, w którym nikogo nie było widać. Kociak spojrzał na wyjście, nikt go nie pilnował. To moja szansa! Jak będę blisko patrolu Komarnica mnie nie dopadnie! - pomyślała i szybko wybiegła z obozu. Znalazła się w pięknym sadzie pełnym owocowych drzew. Ptaki śpiewały, trawa w większości była żółta od upałów, które nękały koty od kilkunastu dni. Sówka próbowała znaleźć patrol i podążyć ich śladem.
Minęło kilka chwil i kociak uświadomił sobie, że się zgubił. Co chwilę widział takie same drzewa, takie same rośliny, nic nie dało się rozróżnić. Patrol zniknął bez śladu, tak samo jakiekolwiek oznaki, że na tym terenie żyją jakieś koty. Po kilku minutach Sówka znalazła rzekę. Podeszła trochę bliżej by się napić. Usiadła na brzegu wpatrując się w zimną wodę. Nachyliła się do rzeki. Nagle ryba wyskoczyła strasząc kociaka, który stracił równowagę i wpadł do wody. Bardziej wpadłby gdyby nie patrol łowiecki. Do wody wpadł tylko ogon przerażonego kociaka. Cynamonowa, złota, pręgowana kotka złapała Sówkę w ostatniej chwili. Była to Mrówka z patrolem, składającym się z ucznia Mrówki, Łuski, Szpaka i jego ucznia Skrzypa.
- Co ty tu robisz? - zapytał jeden z kotów ostrym głosem. Sówka schowała głowę między łapy, próbując ukryć strach spowodowany upadkiem do rzeki. Mrówka zabrała swój patrol do obozu. Odstawiła Sówkę do legowiska medyczki, by Witka sprawdziła czy z kociakiem wszystko dobrze.
- Nie możesz sama wychodzić z obozu! - miauknął ostro Żbik gdy wróciła do żłobka - Martwiliśmy się o ciebie, mogło ci się coś stać!
Jarząb podczas tych słów nie wypuszczała Sówki z uścisku.
- Najważniejsze, że to nie lisy czy inne stworzenia - powiedział Agrest stojący obok Żbika - Jeśli to się powtórzy, nie zostaniesz uczennicą, a na razie masz zakaz opuszczania żłobka do dnia twojej ceremonii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz