Wybrała się na samotny spacer, aby przemyśleć dalsze kroki. Ojciec kisił się wciąż w starszyźnie, a jej prośby do Daliowej Gwiazdy kompletnie na nic się zdawały. Liderka była głucha, głucha i głupia. Naprawdę uważała Trzcinową Sadzawkę za taki problem, że ten musiał gnić w starszyźnie jak jakiś niepoczytalny starzec? Wcale nie był aż taki zesztywniały. A każda pomoc by im się przydała.
Pszczela Duma próbowała wybrać się wraz z nią, ale stanowczo jej odmówiła. Nie miała ochoty na babskie sprawy. Była zła i podirytowana, a gdyby jeszcze przyjaciółka z nią poszła, to dostałaby rykoszetem. Wolała jej tego oszczędzić.
Widząc jakąś przykucniętą pokrakę, zainteresowana zatrzymała się. Czyli nie była sama... Nawet o to nie mogła się doprosić świata. A na dodatek gdzieś obok dojrzała futro swojego obrzydliwego braciszka. No naprawdę miała dzisiaj coś pecha do samotnych spacerów.
Jagodowy Gąszcz widząc ją, uniósł łeb. W pysku trzymał jakieś chwasty. Skrzywiła nos i obeszła go bez słowa. Jak tak mu smakowało żarcie glonów, to mógłby nie zjadać ryb ze stosu, tylko się nimi stołować do usranej śmierci.
— Lecący Czasie — zwróciła się do kotki, która również bawiła się w glonożerce. — Widzę, że jesteś zajęta, ale czy mogłabym zająć chwilę? — miauknęła do niej siląc się na miły ton.
Skoro już medyczka wpadła pod jej łapy, to zamierzała skorzystać i nieco ją wykorzystać do swoich celów.
Kotka skinęła łbem, po czym skierowała się z nią na ubocze, gdzie ciekawskie ucho Jagodowego Gąszczu by ich nie dosłyszało.
— O co chodzi, Makowe Pole? — zapytała córka Śnieżnej Toni.
— Twoja matka jest zastępczynią, prawda? Czy nie mogłabyś szepnąć jej jakiegoś miłego słówka, odnośnie mojego ojca? Daliowa Gwiazda nie chcę go wypuścić, siedzi w tej starszyźnie i nic nie robi. Gdyby wrócił do rangi wojownika to przynajmniej by polował, a nie robił za balast. Może ona przemówi tej wariat... — ugryzła się w język w porę. — naszej liderce do rozumu.
<Lot?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz