Wojownik zniknął, a następnie wrócił z... niczym. Spojrzał na to zdumiony, bo w końcu miał przynieść jakąś lepszą zabawkę. Przekrzywił łeb, wbijając w niego pełen niezrozumienia wzrok. Kuklik zaczął poddenerwowany się tłumaczyć, że nic jednak nie udało mu się znaleźć, ale nie był na niego o to zły. Zaproponował mu zabawę w chowanego i tak... Miło spędzili ten czas razem.
***
Kocięce czasy odeszły, a on był już prawdziwym wojownikiem z krwi i kości. Ostre treningi ze Szpakiem dały mu tak nieźle popalić, że jego masa mięśniowa na łapach wzrosła, a szybkość się poprawiła. Nie był już tym malusim kociaczkiem, który chował się w futrze dorosłych, żerując na ich naiwności do jego słodyczy. Już mało kto dawał się nabrać na jego oczka, bowiem wystrzelił do góry i tym bardziej z pyska zaczął przypominać swojego ojca. Normalnie chodząca kopia, tylko zamiast kremowych łat miał czekoladowe.
Ostatnie zgromadzenie było... Cóż... Burzliwe. Agrest dał mu karę, bo rzucał w koty kamieniami. A co miał robić? Nigdy nie chciał być zabierany na to kółeczko wzajemnego się podlizywania i oszczędzić sobie widoku jak kolejny lider z ich Owocowego Lasu podrywa dzikusa z tych całych klanów. Ugh. Chciało mu się wymiotować.
Na dodatek stara baba zwana Jaskółką odwaliła taki cyrk, że zaczęto wierzyć w jakąś Wszechmatkę. To dopiero było nienormalne. Jak już potrzebowali bóstwa do czczenia to on był w pobliżu. Nawet by się nie obraził, gdyby mógł stanowić obiekt kultu.
Stanowczo odmówił przyjęcia tej wiary, ponieważ wierzył w coś innego i nie zamierzał się "nawracać" na te bajeczki, w które zaczęto wierzyć. A tym bardziej, aby naćpana wariatka go szpeciła na znak tego, że był wojownikiem. Nie da im swojego ucha, nie będzie wyglądał jak te koty z Klanu Wilka. Był pewien, że to był jedna z tradycji leśnych klanów. Zaczynało się... Zmieniali się przez ich wpływ... Na gorszę.
Widząc Kuklika podszedł do niego z zaciętym wyrazem pyszczka. Chciał wiedzieć czy i on jest niezadowolony z tego co działo się w ich społeczności, czy był w tym jak zwykle osamotniony.
— Jak ci się podobają te zmiany? Bo mi niezbyt — zwierzył się swojej "mamie". — Czuje się jakby odbierali nam coś cennego. Jeszcze Agrest... — prychnął. — Podrywał Śnieżną Gwiazdę na skale. Obrzydlistwo. Jak tak można? Najpierw Komar, a teraz on. Niedługo przyniesie tu swoje dzieci mówiąc, że to kocięta z sojuszu.
<Kuklik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz