*przed rezygnacją Grzyba*
— To tutaj skończyłyśmy na dzisiaj.
Złote Kłosy były jej ulubionym miejscem do zabawy, to znaczy treningu skradania się i tropienia. I atakowania Białej Zamieci z zaskoczenia.
Było jej trochę żal, że miały już stąd odchodzić. Czas spędzony na treningu mijał szybko, ale że aż tak szybko? Miała wrażenie, że skończył się szybciej niż zwykle.
Ale namawianie nic by jej nie dało, więc westchnęła i pobiegła przodem ku obozowi.
— Hej, gdzie tak lecisz?
Zatrzymała się wpół kroku i przechyliła głowę do tyłu, by spojrzeć na mentorkę. Zazwyczaj jej nie zatrzymywała, chyba, że za bardzo się oddaliła
— Do obozu…?
Uśmiechnięta lekko kotka pokręciła głową i wskazała na pobliskie drzewa, do których jeszcze nie dotarły, ale były widoczne przez swoją wielkość.
— Ćwiczyłyśmy chodzenie po kamieniach, ale na drzewa też musisz się nauczyć wspinać.
— Ooh. Jasne. — ruszyła truchtem ku pniom.
Kierując się ku nim raczej podchodziła do tego lekceważąco, bo akurat wykorzystywanie ściany klifu było jedną z jej ulubionych czynności. Ale wspinanie się w pionie okazało się bardziej męczące, niż przypuszczała. Może dlatego, że nie mogła się na nich szybciej poruszać, a polegała jednak zazwyczaj na prędkości. Raz spadła wręcz Białej Zamieci na głowę i chwilę zajęło im zebranie się z ziemi.
Ale udało jej się nauczyć robić to w miarę sprawnie i wróciła do obozu z wysoko podniesionym ogonem.
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz