O świcie w żłobku panowała spokojna cisza, przerywana od czasu do czasu jedynie szelestem opadających kolorowych liści. Leżąca tam kotka była właśnie pogrążona w głębokim śnie, tak samo jak trójka małych puchatych kociaków leżących tuż przy jej boku. Ale czy na pewno? Brzoskwinka otworzyła jedno oczko i wstrzymała oddech. Wszyscy spali! Wiedziała, że wreszcie nadarzyła odpowiednią okazja, żeby samodzielnie zwiedzić cały obóz. Nie będzie już musiała ciągle trzymać się swojego rodzeństwa i mamy.
Bardzo ostrożnie i powoli podniosła się z posłania nie spuszczając wzroku z pozostałych kotów. W pewnym momencie jednak zawahała się. Może to nie jest taki dobry pomysł? Mama może się przestraszyć, kiedy zobaczy, że jej nie ma. Przez chwilę chciała zrezygnować ale pomyślała, że przecież nie zajmie to zbyt długo. Tak bardzo chciała chociaż przez chwilę oglądać wszystko całkiem sama! Postanowiła spróbować. Zaczęła cofać się w stronę wyjścia ze żłobka. Pod jej łapkami co chwilę trzeszczały przygniatane liście, a koteczka miała nadzieję, że nikogo to nie obudzi. Gdyby jej rodzeństwo wstało, popsułoby całą zabawę!
Nareszcie udało jej się wyjść spod krzewu i rozejrzała się z ciekawością. Wiał lekki, przyjemny wiatr, a niebo było pokryte zaróżowionymi chmurami. Zapowiadał się piękny dzień. Koteczka uniosła ogonek do góry i zastrzygła uszami. Większość kotów już nie spała i chodziła po obozie rozmawiając o rzeczach, które niezbyt interesowały Brzoskwinkę. Obserwowała jednak wszystkich, próbując rozpoznać tych, których zdążyła poznać. Kilka razy okrążyła także stertę zwierzyny przypatrując się leżącym tam zdobyczom. Jeszcze nigdy żadnej nie spróbowała i zastanawiało ją to, jak smakują.
Próbowała przypomnieć sobie, kto mieszka w poszczególnych legowiskach, jednak było ich tak dużo, że wszystko jej się mieszało. Nie chciała zdenerwować przebywających tam kotów więc po prostu krążyła wokół topoli rozglądając się uważnie. Zastanawiała się, co w tym momencie robi jej ojciec, ponieważ nigdzie nie mogła go znaleźć. Być może wyszedł z obozu albo znajduje się w którymś legowisku?
Kiedy tak zwiedzała, nagle usłyszała znajomy głos, dochodzący ze strony żłobka.
- Brzoskwinko! - wołała ją głośno Sadzawka.
Koteczka była bardzo rozczarowana, że kotka już wstała. Dlaczego powinna wracać tak szybko? To było niesprawiedliwe, nie zdążyła nawet z nikim porozmawiać! Wiedziała jednak, że mama będzie zła jeśli jej nie posłucha. Ruszyła powoli do żłobka z opuszczonym ogonkiem, wpatrując się w ziemię.
W pewnym momencie jednak, zatrzymała się. A co by było gdyby nie posłuchała i ukryła się? Może mama nie szukałaby by jej, a ona mogłaby w tym czasie jeszcze pozwiedzać i poznać różne koty? Rozejrzała się szybko w poszukiwaniu legowiska, do którego mogłaby się wślizgnąć. Trochę się bała, ale była również bardzo podekscytowana. Dostrzegła drzewo, w którym jeśli dobrze pamiętała znajdowało się legowisko uczniów. Była pewna, że tam nikt nie będzie jej szukał! Pobiegła w tamtą stronę tak szybko, jak pozwalały jej na to małe łapki. Kiedy dotarła na miejsce próbowała się wspiąć czepiając się pazurkami kory, ale oczywiście nie była w stanie tego zrobić i nieustannie upadała na suche liście.
Wtem usłyszała obok siebie szelest. Obróciła się gwałtownie i ujrzała brązową kotkę przypatrującą się jej ze zdumieniem i rozbawieniem w oczach.
- Co robisz? - zapytała kotka z ciekawością.
- Próbuję się ukryć! - pisnęła Brzoskwinka po czym zerknęła na nią z nadzieją. - Pomożesz mi?
<Sówko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz