Dzwonek zgodziła się na spacer. Czuł, jak łapy mu drżą z każdym krokiem. Jakby ociężałe odmawiały mu posłuszeństwa. Starał się ukryć zirytowanie tym faktem. Zupełnie jakby jego ciało zmówiło się przeciwko niemu. A to miał być wyjątkowy wieczór. Od tego zależało tak wiele. Musiało być dobrze. Dzwonek musiała znowu stać się starą Dzwonek. Znów jego Dzwonek.
— Idziemy na plaże...? — głos kotki słaby, zagubiony... kuł go w uszy.
Kiwnął łbem, stawiając pewniej łapy. Morze niedługo miało zacząć pochłaniać słońce. Dwójka kotów samotnie spacerowała wśród piaszczystego pustkowia. Nagrzany piach kuł lekko w poduszki łap, lecz uwaga Kurki poświęcona Dzwonkowi. Jej zbłąkanemu wzrokowi wśród drobnych ziarenek. Wodzącymi po nieznanym brązowym ślepiom. Futrze muskanym przez morską bryzę. Lekkiej woni mięty roznoszącej się wokół. Zbliżył się powoli do niej. Czujne spojrzenie spoczęło na nim. Lecz nic nie mówiła. Czyli działało.
— Tam. — wskazał łapą krąg niewielkich kamieni.
Bratkowe Futro powiedziała mu, że energia z natury jest ważnym elementem takich spotkań. Czarny nic z tego rozumiał, lecz jeśli kotka uważała, że dzięki jasnym, gładkim kamieniom ma większe szanse nie zamierzał się kłócić. Liliowa drgnęła na ten widok. Nic nie powiedziała. Milczała.
Kurka niezbyt wiedział, jak to odbierać. Wszedł w krąg i usiadł na jeszcze ciepłym piasku. Trzepnął resztką ogona obok siebie, wskazując Dzwonek jej miejsce. Dawna mentorka niepewnie podeszła. Usiadła dalej niż chciał. Dlatego też zbliżył się sam, przykrywając liliową sierść swoją czernią. Kotka ze wzrokiem pogrążonym we własnych łapach nie skupiała się na zachodzie słońca. A właśnie to miało zagwarantować im relację. Nie mogli pominąć tego kroku. Był ważny.
— Słońce. — wskazał pazurem na zanikającą kulę.
Brązowe ślepia powędrowały do góry. Wraz z ujrzeniem topiącego się słońca nabrały lekkiego blasku. Kurka uniósł ogon zadowolony. Zadziałało. Udało się. Nie wiedział za bardzo co robią partnerzy i na czym polegają, ale zamierzał odkryć. Wszystko było przed nim.
Zauważył, że bliskie sobie koty posiadały obok siebie legowiska. Dlatego też wziął swoje i położył obok łoża spoglądającej na niego pytająco Dzwonka. Położył się i wbił pomarańczowe ślepia w kotkę. Nie wiedział co dalej.
— Tam. — wskazał łapą krąg niewielkich kamieni.
Bratkowe Futro powiedziała mu, że energia z natury jest ważnym elementem takich spotkań. Czarny nic z tego rozumiał, lecz jeśli kotka uważała, że dzięki jasnym, gładkim kamieniom ma większe szanse nie zamierzał się kłócić. Liliowa drgnęła na ten widok. Nic nie powiedziała. Milczała.
Kurka niezbyt wiedział, jak to odbierać. Wszedł w krąg i usiadł na jeszcze ciepłym piasku. Trzepnął resztką ogona obok siebie, wskazując Dzwonek jej miejsce. Dawna mentorka niepewnie podeszła. Usiadła dalej niż chciał. Dlatego też zbliżył się sam, przykrywając liliową sierść swoją czernią. Kotka ze wzrokiem pogrążonym we własnych łapach nie skupiała się na zachodzie słońca. A właśnie to miało zagwarantować im relację. Nie mogli pominąć tego kroku. Był ważny.
— Słońce. — wskazał pazurem na zanikającą kulę.
Brązowe ślepia powędrowały do góry. Wraz z ujrzeniem topiącego się słońca nabrały lekkiego blasku. Kurka uniósł ogon zadowolony. Zadziałało. Udało się. Nie wiedział za bardzo co robią partnerzy i na czym polegają, ale zamierzał odkryć. Wszystko było przed nim.
* * *
Zauważył, że bliskie sobie koty posiadały obok siebie legowiska. Dlatego też wziął swoje i położył obok łoża spoglądającej na niego pytająco Dzwonka. Położył się i wbił pomarańczowe ślepia w kotkę. Nie wiedział co dalej.
<Dzwonek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz