Strzepnął uchem, przybierając niezadowoloną minę. Jak to nigdy nie słyszała o tym jak wyglądał? Sądził, że był doskonale znany i rozpoznawalny z wyglądu. Nosił przecież skórę Dwunożnych. Tego nie dało się nie zauważyć.
— Nikt? To dziwne... Może chcieli, by dopadła cię śmierć. Każdy rozsądny kot przestrzega nieznajomych przed popełnieniem błędu w pomyleniu kogoś ważnego. To w końcu bardzo... nierozsądne rozmawiać z kimś kto ma władzę nad całą okolicą... jakby był zwykłym kotem. — Słysząc jej ostatnie słowa, uniósł na nią zaciekawiony wzrok. — Bastet... Szkoli się u twej matki? Zgaduje, że na imię jej Bylica, czyż nie?
Oczywiście słyszał od swojej lewej łapy o tej podstarzałej samotniczce i naprawdę nie rozumiał, co arlekinka w niej widziała. Jeżeli chciała poprawić swoje umiejętności, miała zawsze pod łapą lepszy wybór. Co niby miała jakaś zagrzybiała baba takiego w sobie, że Bastet uznała ją za odpowiednią? Nie wiedział.
Krokus skinęła głową na potwierdzenie.
— Słyszałem co nieco o niej... Od pewnego kota. Bawi mnie fakt, że moja lewa łapa postanowiła poszerzyć swą wiedzę u takiej osoby — Jego wibrysy zadrgały z rozbawienia. — Ale Bastet jest mądra, więc ufam, że jej decyzja była słuszna. — Zeskoczył z płotu, mierząc kocicę wzrokiem. — Nie wyglądasz na wygłodzoną czy też w potrzebie. No chyba, że się mylę... Czy czegoś potrzebujesz, Krokus? Może to czego poszukiwałaś już się znalazło?
— Wybacz, za me nagłe wtargnięcie na twe tereny. Mogę już pójść, jeśli tylko chcesz — miauknęła pokornie, zbliżając ogon do ciała, gotowa stać się jednym z cieniami i odejść z tej ulicy na zawsze, jeśli takie byłoby życzenie Jafara.
Musiał przyznać, że ta postawa kotki bardzo połechtała mu ego. Wiedziała z kim rozmawia i zachowywała odpowiednią pokorę. Już ją polubił. Dlatego też nie zamierzał ją wyganiać, nie miał nawet tego w planach. Chciał ją nieco bliżej poznać.
— Nie, Krokus. Nie wyganiam cię. Inaczej przeganiam obcych. I to nie jest zbyt dla nich miłe doświadczenie — wymruczał, stając naprzeciw niej. — Miałem na myśli, że chętnie ci pomogę. Nie zechciałabyś spędzić ze mną trochę czasu? Wydajesz się interesująca... I być może wiem, gdzie jest ten, którego tak ścigasz z rozkazu swej matki. — Ominął ją, leniwie kierując kroki naprzód. Zatrzymał się zaraz, spoglądając na samotniczkę za sobą. — To jaka będzie twa decyzja?
<Krokus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz