Nie rozumiała co się stało.
Podeszła do wujka, bo mama mówiła, że jest fajny. A on od początku był dla niej niemiły. Próbowała więc się z nim zaprzyjaźnić, żeby był sympatyczny jak mówiła mama. Ale okazało się, że kłamała, a kot ciągle uciekał, zmieniał tempo chodu, krzyczał. Musiała bardzo pędzić, by za nim nadążyć. Miała wrażenie, że jego energia była podobna do tej, którą miał Srokosz przy ich pierwszym treningu i że zaraz ją przypadkiem uderzy jak on. Aż w końcu kocur, będący kilka kroków przed nią, zniknął z grzechotem kamieni. Wcześniej zdążyła zauważyć przepaść i krzyknąć, by się zatrzymał, ale najwyraźniej nie usłyszał. Odruchowo wyciągnęła ku niemu łapę, ale jedynie dotknęła futra z jego ogona. Przechyliła się za bardzo i panicznie wyczuła, jak sama traci grunt pod łapami. Poleciała w dół, życie minęło jej przed oczami, lecz niespodziewanie uderzyła łapami w skałę. Lądowanie zabolało. Przez chwilę bała się wręcz ruszyć, w obawie, że coś sobie zrobiła. Ale na szczęście po ostrożnym, powolnym ruchu wszystkimi łapami, stwierdziła, że jedyna krew jaka z niej cieknie, to ta z pyska, bo ugryzła się przy lądowaniu. Ale chyba nie było to nic wielkiego.
Spojrzała testowo w dół, szybko tuląc się do ściany. Toń wody chyba nigdy nie była tak straszna. Nie widziała też ani śladu wujka.
— Tato? Mamo? — zawołała w górę z nadzieją, ale nikt nie odpowiedział. Nie spadła zbyt daleko, ale nie wydawało jej się, że dałaby radę wejść na górę. Szczególnie jak słabo czuła się w trzęsących łapach.
Próbowała nawoływać jeszcze jakiś czas, aż dławiła się łzami i zdarła sobie gardło. Wtedy położyła się, opierając policzek o zimną skałę.
Zrobiło się już ciemno, zaczęło padać, a potem znowu wstało słońce. Była głodna i zmęczona, ledwo widziała na oczy i czasami miała wrażenie, że spada.
Nie znajdą jej. Może wcale nie szukają? Może Srokosz miał rację, że mama jej nie kocha. Jakby kochała, to już by tu była. Może zakazała tacie szukać?
Ledwo usłyszała znajomy rytm kroków. Nie chciała reagować, by znowu się nie zawieść; przez noc miała dużo razy wrażenie, że ktoś szedł, a to tylko drzewa i deszcz wydawały takie odgłosy. Szczególnie miała wrażenie, że słyszy mamę, wołała ją, ale nigdy się nie zjawiała.
Ale mimo wszystko, zmusiła się, by podnieść głowę.
— Tato? — zawołała płaczliwie, szukając go spojrzeniem.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz