— Dziękuję za rozmowę, Bielicze Pióro. Będę już wracał do siebie. Zresztą pewnie chciałabyś się zająć swoimi kociętami, nie będę przeszkadzał. Cieszę się, że mogłem cię poznać — miauknął wojownik, a ona skinęła mu głową.
Musiała przyznać, że kocur był naprawdę miłym staruszkiem i żal było słyszeć, że nie poszczęściło mu się z rodziną. Ona od zawsze wiedziała, że zostanie matką. Tego oczekiwała od niej jej matka oraz sama mentorka. Czy żałowała, że los tak się potoczył, a ona nie miała żadnego wyboru? Niezbyt. Kochała swoje dzieci całym sercem i była gotowa o nie walczyć, a nawet przeżyć po raz kolejny piekło straty, by obserwować jak te małe kuleczki rosły. Liczyła, że zostaną wspaniałymi wojownikami, tak jak mówił Pokrzywowa Skóra.
— Nawzajem — pożegnała się ze starszym, który opuścił żłobek i zniknął wśród gwaru dnia.
Przyciągnęła do siebie pociechy, tuląc je i mrucząc im do ucha, aby ostatecznie je puścić i obserwować, jak wznowiły swoją zabawę w gryzionego berka. Oczywiście interwencja była tu potrzebna, a upomnienia się sypały co nie miara, lecz Jad jakoś była tym dość narwanym dzieckiem. Mimo wszystko i tak ją mocno kochała.
***
Pokrzywowa Skóra zmarł. Praktycznie żył w klanie niczym cień, że mało kto zorientował się o jego śmierci. Jednak, gdy do tego doszło, wyprawiono mu pogrzeb i złożono do ziemi. Nie pamiętała czy miał jakiś bliskich, dlatego przyniosła mu kwiaty, które spoczęły na jego zimnej mogile. Znali się krótko, bo praktycznie dopiero u schyłku życia ich drogi się zeszły, lecz zasługiwał na godne pochowanie, tak jak każdy członek Klanu Wilka. Kiedyś w końcu był w jej wieku, miał masę przygód, które zostały zabrane z nim do grobu. Na każdego w końcu przychodził czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz