Widok kociąt wtulonych w siebie, potrafił wzruszyć każde matczyne serce. Kocurki leżały przy sobie, wtulone częściowo w futro matki. Mrówka otulała ich opiekuńczo ogonem. Kochała Bławatka i Goździka. Troszczyła się o swoich synów jak o najcenniejszy skarb. Dużą uwagę poświęciła ich rozwojowi. Chciała zapewnić synom bezpieczne, spokojne i szczęśliwe dzieciństwo, równocześnie ucząc ich wierności, odwagi i cierpliwości. Wychowywała ich na wojowników. Chociaż Mrówka uważała, że miała wspaniałe dzieciństwo u boku brata i rodziców, ten beztroski czas minął i wkroczyła w dorosłość z ciężarem na barkach. Swoje kocięta chciała ochronić. Wiedziała, że życie w lesie jest niebezpieczne i pełne wyzwań. Byli jednak członkowie Owocowego Lasu, a jako społeczność mogli troszczyć się o siebie nawzajem, zapewniając sobie przetrwanie. Mrówka pragnęła dla swoich kociąt losu, który pozwoli im jak najdłużej cieszyć się spokojem. Była gotowa przyjąć na swoje barki wszystko to, co mogło im zagrozić, byle oni mogli być wolni. Czasami śniła o Bławatku i Goździku jako dorosłych kocurach, świetnych w walce i polowaniu. Byli jej oczkiem w głowie, wiązała z nimi ogromne nadzieje, dumna z każdego gestu swoich maluchów. Stworzyła z nimi niesamowitą i silną więź. To było wspaniałe doświadczenie i Mrówka chciała jak najdłużej zatrzymać ich u swojego boku.
Uśmiechnęła się delikatnie. Miała jeszcze dużo czasu, żeby się nimi nacieszyć. Byli jeszcze tacy mali. Polizała oba kocurki po łebku, ostrożnie i czule. Chciała dać im jeszcze trochę pospać. Szczególnie Bławatkowi, który mimo jej nalegań i protestów długo ćwiczył naukę polowania. Właściwie było to polowanie na kamyk. Jednak wszystko, co im dzisiaj przekazała, było potrzebne i ważne dla przyszłego łowiectwa. Na podstawy był czas w każdym wieku. Obserwowała swoje kociaki, traktując to udawane polowanie poważnie. Odkryła ich mocne i słabe strony nad którymi będą musieli pracować. Musiała jednak przyznać, że kociakom poszło świetnie. Goździk i Bławatek wykazali chęci i wytrwałość, a to były ważne cechy u przyszłych wojowników. Odetchnęła z ulgą i zadowoleniem na wędrującego po krainie snów Bławatka.
Uśmiechnęła się delikatnie. Miała jeszcze dużo czasu, żeby się nimi nacieszyć. Byli jeszcze tacy mali. Polizała oba kocurki po łebku, ostrożnie i czule. Chciała dać im jeszcze trochę pospać. Szczególnie Bławatkowi, który mimo jej nalegań i protestów długo ćwiczył naukę polowania. Właściwie było to polowanie na kamyk. Jednak wszystko, co im dzisiaj przekazała, było potrzebne i ważne dla przyszłego łowiectwa. Na podstawy był czas w każdym wieku. Obserwowała swoje kociaki, traktując to udawane polowanie poważnie. Odkryła ich mocne i słabe strony nad którymi będą musieli pracować. Musiała jednak przyznać, że kociakom poszło świetnie. Goździk i Bławatek wykazali chęci i wytrwałość, a to były ważne cechy u przyszłych wojowników. Odetchnęła z ulgą i zadowoleniem na wędrującego po krainie snów Bławatka.
— Cześć, staruszko. Widzę, że uśpiłaś towarzystwo.
Mrówka zastrzygła uszami i odwróciła pyszczek w stronę wyjścia z kociarni, przerywając jedno ze swoich ulubionych zajęć odkąd została królową - obserwowanie kociąt. Delikatny uśmiech nie schodził z jej pyszczka. Zaczekała trochę niecierpliwie na Perkoza. Partner usiadł obok niej i pochylił pyszczek, obdarzając złotą kotkę czułym liźnięciem. Zamruczała na dotyk języka na swoim łebku i odwdzięczyła się liźnięciem w policzek. Zaraz jednak przypomniała sobie, jakimi słowami ją powitał i prychnęła.
— Jaka staruszko? Oh, Perkoz. Muszę ci tłumaczyć, że koty mają tyle księżyców na ile się czują? Ja zamierzam jeszcze przez przynajmniej dwa sezony skakać po drzewach. — wywróciła lekko oczami, jednak długo się na niego nie gniewała. Chociaż miał szczęście, że obok spały kociaki, inaczej z jej pyszczka wydobyłoby się pare nieuprzejmych i ironicznych słów. Na tym świecie pozostało niewiele kotów, które kochała i przy których powstrzymywała się od brzydkich uwag. Uważała, że miała szczęście i była zadowolona z tego, jak na starsze księżyce ułożyło się jej życie. Obecność Perkoza i synów dodawała jej sił.
— Jak się czują nasi synowie? — zapytał, spoglądając na kocięta.
Mrówka podążyła za jego wzrokiem. Domyślała się, że wkrótce się obudzą. W planach miała je nakarmić i umyć. Opowiadała im wiele historii i czasami dołączała do ich zabaw. Uwielbiała również obserwować, jak się wspólnie bawili.
— Nauczyłam ich co nieco o polowaniu. Żałuj, że ich wczoraj nie widziałeś, byli bardzo zaangażowani. Jestem z nich taka dumna. — zamruczała córka Orła.
— Chętnie bym zobaczył nasze kocięta w akcji.
— Myślę, że będziesz miał okazję, jak się obudzą. — miauknęła, poruszając z rozbawieniem wąsami. Wyobraziła sobie jak synowie pokazują wszystkie ruchy ojcu, wybierając sobie za zwierzynę jakiś kawałek mchu lub kamyk. Pewnie będą chcieli się pochwalić nowozdobytą wiedzą, co oczywiście było pozytywne.
— Ale zanim się obudzą... — urwała i spojrzała na swój brzuch, krzywiąc się przez burczenie. Spojrzała przesłodzonym wzrokiem na Perkoza. — Przyniósłbyś mi coś na śniadanie.
Nie musiała długo czekać. Po pierwsze Perkoz przyniósł jej mysz, którą mogła zjeść ze smakiem. Oblizała pyszczek, usatysfakcjonowana napełnionym brzuchem. Po drugie Bławatek i Goździk obudzili się i tak jak podejrzewała, na widok ojca zaczęli mu miauczeć i pokazywać łowiecką pozycję. Pyszczek Bławatka praktycznie się nie zamykał, wylewając z siebie potok słów. Musiała się skupić, żeby wszystkie usłyszeć.
Upłynęło kilkanaście dłuższych uderzeń serca, zanim Perkoz musiał wracać do swoich obowiązków wojownika, zostawiając rodzinę w żłobku. Kociaki miały okazję pochwalić się swoimi umiejętnościami i domyślała się, że najchętniej spędziłyby z tatą więcej czasu. Postanowiła je jakoś rozweselić - bo przecież jej towarzystwo również było świetne. Wymyśliła zabawę w "pogoń lisa", gdzie wcieliła się w rolę lisa i uciekała po całym żłobku, goniona przez kocięta wcielające się w rolę wojowników. Później zmieniali się główną rolą, tak, żeby Bławatek i Goździk mieli szansę wcielić się w lisa. Zabawa wymagała dużo ruchu i spodobała się całej trójce. Czasami była zdziwiona energią swoich maluchów. Wymyślili kolejne zabawy i chociaż ona jedynie im się przyglądała, to było miłe uczucie obserwować dwa energiczne kocięta. Goździk w pewnym momencie uznał, że woli się przespać. Otuliła syna swoim puchatym ogonem, mrucząc mu kołysankę, żeby szybciej zasnął, wtulony w jej futro. Bławatek miał jeszcze wiele energii, ale wraz z zachodem słońca musiała namówić go, żeby położył się spać.
Mrówka zastrzygła uszami i odwróciła pyszczek w stronę wyjścia z kociarni, przerywając jedno ze swoich ulubionych zajęć odkąd została królową - obserwowanie kociąt. Delikatny uśmiech nie schodził z jej pyszczka. Zaczekała trochę niecierpliwie na Perkoza. Partner usiadł obok niej i pochylił pyszczek, obdarzając złotą kotkę czułym liźnięciem. Zamruczała na dotyk języka na swoim łebku i odwdzięczyła się liźnięciem w policzek. Zaraz jednak przypomniała sobie, jakimi słowami ją powitał i prychnęła.
— Jaka staruszko? Oh, Perkoz. Muszę ci tłumaczyć, że koty mają tyle księżyców na ile się czują? Ja zamierzam jeszcze przez przynajmniej dwa sezony skakać po drzewach. — wywróciła lekko oczami, jednak długo się na niego nie gniewała. Chociaż miał szczęście, że obok spały kociaki, inaczej z jej pyszczka wydobyłoby się pare nieuprzejmych i ironicznych słów. Na tym świecie pozostało niewiele kotów, które kochała i przy których powstrzymywała się od brzydkich uwag. Uważała, że miała szczęście i była zadowolona z tego, jak na starsze księżyce ułożyło się jej życie. Obecność Perkoza i synów dodawała jej sił.
— Jak się czują nasi synowie? — zapytał, spoglądając na kocięta.
Mrówka podążyła za jego wzrokiem. Domyślała się, że wkrótce się obudzą. W planach miała je nakarmić i umyć. Opowiadała im wiele historii i czasami dołączała do ich zabaw. Uwielbiała również obserwować, jak się wspólnie bawili.
— Nauczyłam ich co nieco o polowaniu. Żałuj, że ich wczoraj nie widziałeś, byli bardzo zaangażowani. Jestem z nich taka dumna. — zamruczała córka Orła.
— Chętnie bym zobaczył nasze kocięta w akcji.
— Myślę, że będziesz miał okazję, jak się obudzą. — miauknęła, poruszając z rozbawieniem wąsami. Wyobraziła sobie jak synowie pokazują wszystkie ruchy ojcu, wybierając sobie za zwierzynę jakiś kawałek mchu lub kamyk. Pewnie będą chcieli się pochwalić nowozdobytą wiedzą, co oczywiście było pozytywne.
— Ale zanim się obudzą... — urwała i spojrzała na swój brzuch, krzywiąc się przez burczenie. Spojrzała przesłodzonym wzrokiem na Perkoza. — Przyniósłbyś mi coś na śniadanie.
Nie musiała długo czekać. Po pierwsze Perkoz przyniósł jej mysz, którą mogła zjeść ze smakiem. Oblizała pyszczek, usatysfakcjonowana napełnionym brzuchem. Po drugie Bławatek i Goździk obudzili się i tak jak podejrzewała, na widok ojca zaczęli mu miauczeć i pokazywać łowiecką pozycję. Pyszczek Bławatka praktycznie się nie zamykał, wylewając z siebie potok słów. Musiała się skupić, żeby wszystkie usłyszeć.
Upłynęło kilkanaście dłuższych uderzeń serca, zanim Perkoz musiał wracać do swoich obowiązków wojownika, zostawiając rodzinę w żłobku. Kociaki miały okazję pochwalić się swoimi umiejętnościami i domyślała się, że najchętniej spędziłyby z tatą więcej czasu. Postanowiła je jakoś rozweselić - bo przecież jej towarzystwo również było świetne. Wymyśliła zabawę w "pogoń lisa", gdzie wcieliła się w rolę lisa i uciekała po całym żłobku, goniona przez kocięta wcielające się w rolę wojowników. Później zmieniali się główną rolą, tak, żeby Bławatek i Goździk mieli szansę wcielić się w lisa. Zabawa wymagała dużo ruchu i spodobała się całej trójce. Czasami była zdziwiona energią swoich maluchów. Wymyślili kolejne zabawy i chociaż ona jedynie im się przyglądała, to było miłe uczucie obserwować dwa energiczne kocięta. Goździk w pewnym momencie uznał, że woli się przespać. Otuliła syna swoim puchatym ogonem, mrucząc mu kołysankę, żeby szybciej zasnął, wtulony w jej futro. Bławatek miał jeszcze wiele energii, ale wraz z zachodem słońca musiała namówić go, żeby położył się spać.
— Kociaki powinny być wyspane i wypoczęte. Chyba chcesz wyrosnąć na dużego i silnego wojownika? — miauknęła, przybliżając do siebie Bławatka i urządzając mu małą kąpiel, tak przed snem, czyszcząc go sprawnymi ruchami języka.
***
Zdążyło minąć sporo czasu. Bławatek i Goździk z każdym dniem robili się coraz więksi. Byli bardziej świadomi i samodzielni. Nauczyli się wychodzić sami ze żłobka, jednak wciąż pilnowała, żeby pozostali w obozie. Jedli mięso zamiast mleka. Pozostali zdrowi i silni, co cieszyło ich rodziców. Czas potrafił szybko mijać i przekonała się o tym na własnym futrze. Kocięta osiągnęły odpowiedni wiek i miały zostać mianowane uczniami. Mrówka oczywiście miała świadomość, że ten dzień musiał nastąpić. To jedna z najważniejszych ceremonii w życiu jej dzieci. Właściwie to każdą ceremonię pamiętało się na zawsze, pielęgnując to wspomnienie i emocje, jakie towarzyszyły tamtemu wydarzeniu. Pamiętała jak nosiła ich pod sercem, ich narodziny, pierwsze kroki i słowa. Okres w którym była im najbardziej potrzebna i wszystkie wspólne chwile. Nadal była dla nich ważna i zajmowała szczególne miejsce w ich życiu, jednak teraz mieli ją opuścić. Mrówka wróci do obowiązków wojowniczki, natomiast Bławatek i Goździk zamieszkają w legowisku uczniów. Dostaną własnych mentorów, będą mieć swoje obowiązki i szkolenie. Kotka będzie śledzić ich postępy. Zamierzała również spędzać z nimi każdy wolny czas. Zawsze będzie z uwagą słuchać, jak minął im dzień. Chciała nadal brać aktywny udział w życiu swoich kociąt. Wspomnienia ze żłobka będzie pielęgnować, kolejne będą tworzyć.
Uważała, że poradziła sobie z wychowaniem kociąt. Byli wspaniali. Cieszyła się każdą chwilą spędzoną w ich towarzystwie. Bławatek i Goździk wprowadzili dużo szczęścia i miłości do jej życia. Była zadowolona, że może się nazwać ich mamą.
Wkrótce odbyło się mianowanie i Mrówka była dumna ze swoich dzieci - uczniów! Mentorem Bławatka został Borsuk, szkoleniem Goździka zajęła się Cyprys. Obserwowała ich ceremonię i po jej zakończeniu podeszła do swoich synów.
— Owocowy Las zyskał dzisiaj świetnych uczniów. Uczcie się pilnie, zdobywajcie wiedzę i umiejętności. Macie tylko jedną szansę na posmakowanie uczniowskiego życia, wykorzystajcie ją rozsądnie. Wasi mentorzy mają mniejszą wiedzę niż ja, wiadomo, ale czegoś was nauczą, a ja zawsze będę gotowa wam pomóc. Bądźcie dumni z tego, jaką rangę nosicie, tak jak ja jestem dumna z was. Bardzo was kocham. Pamiętajcie o tym. Chociaż nie będziemy na razie mieszkać razem, to często będziemy się spotykać. Nawet wyskoczymy na wspólne polowanie. — miauknęła, obdarzając synów uśmiechem. Podeszła o krok do przodu i każdego z nich polizała po łebku. — To jest wasze życie, wasza historia i cokolwiek postanowicie, to zawsze będę was wspierać. Nie bójcie się ryzykować.
Uważała, że poradziła sobie z wychowaniem kociąt. Byli wspaniali. Cieszyła się każdą chwilą spędzoną w ich towarzystwie. Bławatek i Goździk wprowadzili dużo szczęścia i miłości do jej życia. Była zadowolona, że może się nazwać ich mamą.
Wkrótce odbyło się mianowanie i Mrówka była dumna ze swoich dzieci - uczniów! Mentorem Bławatka został Borsuk, szkoleniem Goździka zajęła się Cyprys. Obserwowała ich ceremonię i po jej zakończeniu podeszła do swoich synów.
— Owocowy Las zyskał dzisiaj świetnych uczniów. Uczcie się pilnie, zdobywajcie wiedzę i umiejętności. Macie tylko jedną szansę na posmakowanie uczniowskiego życia, wykorzystajcie ją rozsądnie. Wasi mentorzy mają mniejszą wiedzę niż ja, wiadomo, ale czegoś was nauczą, a ja zawsze będę gotowa wam pomóc. Bądźcie dumni z tego, jaką rangę nosicie, tak jak ja jestem dumna z was. Bardzo was kocham. Pamiętajcie o tym. Chociaż nie będziemy na razie mieszkać razem, to często będziemy się spotykać. Nawet wyskoczymy na wspólne polowanie. — miauknęła, obdarzając synów uśmiechem. Podeszła o krok do przodu i każdego z nich polizała po łebku. — To jest wasze życie, wasza historia i cokolwiek postanowicie, to zawsze będę was wspierać. Nie bójcie się ryzykować.
***
Wstała wraz z pierwszymi promieniami słońca, leniwie przeciągając się w gnieździe. Obudziła Perkoza słodkim liźnięciem, zanim opuściła legowisko wojowników. Usiadła na środku obozu, przemykając ślepia i chłonąc świeże, poranne powietrze. Takie chwile były warte pamiętania.
Starsza wojowniczka otworzyła żółte ślepia i prześledziła nimi czujnie obóz. Zauważyła swoje kocię - Bławatka. Stał przy wyjściu z obozu, przebierając łapkami w miejscu. Pewnie czekał na swojego mentora. Mrówka szybko rozejrzała się za kocurem. Akurat opuszczał legowisko wojowników, więc podeszła do niego i zagrodziła mu drogę. Borsuk posłał jej zdezorientowane spojrzenie.
— Witaj, Borsuku. Wspominałeś, że wybierasz się z Bławatkiem na polowanie? Chętnie do was dołączę. Mam akurat sporo wolnego czasu dzisiaj, a chciałabym zobaczyć, jak radzi sobie mój syn. To jego pierwsza prawdziwa lekcja, zgadza się? Cóż, zadbałam o to, żeby poznał podstawy polowania, gdy był jeszcze kociakiem, nie musisz dziękować.
Mrówka czekała na moment, w którym Bławatek upoluje swoją pierwszą zdobycz. Co to będzie? Mysz? Nornica? A może ptak? Kotka wręcz promieniała z ciekawości. Musiała trochę namawiać Borsuka, ale udało jej się przekonać kocura. Właściwie to postawiła na swoim. Pójdzie z nimi na trening polowania, koniec, kropka. Mrówka podbiegła do Bławatka. Młody uczeń był zdziwiony obecnością matki, ale zanim zdążył się odezwać, kotka go uprzedziła.
— Wybieram się z wami na twój trening polowania, Bławatku. — miauknęła. Mrówka nie oczekiwała, że Bławatek złapie zwierzynę za pierwszym razem. Mógł pamiętać pozycję łowiecką, ale równocześnie skradanie się do prawdziwej zwierzyny było trudniejsze niż do nieruchomego kamienia.
Starsza wojowniczka otworzyła żółte ślepia i prześledziła nimi czujnie obóz. Zauważyła swoje kocię - Bławatka. Stał przy wyjściu z obozu, przebierając łapkami w miejscu. Pewnie czekał na swojego mentora. Mrówka szybko rozejrzała się za kocurem. Akurat opuszczał legowisko wojowników, więc podeszła do niego i zagrodziła mu drogę. Borsuk posłał jej zdezorientowane spojrzenie.
— Witaj, Borsuku. Wspominałeś, że wybierasz się z Bławatkiem na polowanie? Chętnie do was dołączę. Mam akurat sporo wolnego czasu dzisiaj, a chciałabym zobaczyć, jak radzi sobie mój syn. To jego pierwsza prawdziwa lekcja, zgadza się? Cóż, zadbałam o to, żeby poznał podstawy polowania, gdy był jeszcze kociakiem, nie musisz dziękować.
Mrówka czekała na moment, w którym Bławatek upoluje swoją pierwszą zdobycz. Co to będzie? Mysz? Nornica? A może ptak? Kotka wręcz promieniała z ciekawości. Musiała trochę namawiać Borsuka, ale udało jej się przekonać kocura. Właściwie to postawiła na swoim. Pójdzie z nimi na trening polowania, koniec, kropka. Mrówka podbiegła do Bławatka. Młody uczeń był zdziwiony obecnością matki, ale zanim zdążył się odezwać, kotka go uprzedziła.
— Wybieram się z wami na twój trening polowania, Bławatku. — miauknęła. Mrówka nie oczekiwała, że Bławatek złapie zwierzynę za pierwszym razem. Mógł pamiętać pozycję łowiecką, ale równocześnie skradanie się do prawdziwej zwierzyny było trudniejsze niż do nieruchomego kamienia.
<Bławatku? Wybacz, że tak długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz