— Szakal, Szakal! — zapiszczała czarnawa — Co sądzisz o Mrocznej Puszczy? Chcę wiedzieć jak najwięcej! — Spojrzała błagalnymi oczkami. — Moja mama nam tyyyyle opowiada, ale muszę usłyszeć coś ciekawego od ciebie!
Dzieci zawsze zdawały się być dla złotawej straszne. Małe potworki - tak je nazywała. Najczęściej wyrastały z nich demony, świry i wszystko, co złe. Jednakże tutaj, w tym łagodnym miejscu otoczonym przez liście, czuła się bezpieczna. Uśmiechnęła się do malucha, mając już zamiar opowiedzieć historię.
— Chodź, usiądź sobie.
Ah, Bielicze Pióro! Pobiegła do burawej jak najszybciej, moszcząc się następnie przy niej i zapraszając jej malucha na lekcję historii.
— Zapytałaś mnie, co sądzę o Mrocznej Puszczy, prawda? — Jad skinęła głową. — Cóż, to temat dość skomplikowany. W miejscu, gdzie brak gwiazd, rzekomo koty nie mają nic do jedzenia. Są otoczene przez brud, cuchnącą siarkę i niekończącą się mgłę, cierpiąc często katusze za coś, czego nigdy nie zrobiły. Ja… im współczuję. Niestety niesprawiedliwość rządzi światem pośmiertelnym, nad naszymi duszami sąd wydaje Klan Gwiazdy, przymykając swe bezkompromisowe oko na biednych wojowników, uczniów, a nawet kocięta. — westchnęła — Tak zabite zostało twoje rodzeństwo, choć nic nie zdążyło wykonać swoimi łapkami. Gwiezdni są okropni i bestialcy, pamiętaj.
Taksowała wzrokiem przedstawicielkę kolejnego pokolenia kultystów. W zielonych ślepiach Jadu ujrzała determinację, zgrzyt nienawiści ku "dobrym" duchom. Tak miało być; ona wraz z innymi została wybrana, by wybić wiarę w gwiezdnych.
— I właśnie dlatego istnieje kult. Jesteśmy prawdziwą cnotą. Walczymy o prawa skrzywdzonych, karmiąc ich co księżyc duszami samotników. Modlimy się o to, aby trafić do Mrocznej Puszczy; lecz nie bezcelowo. Po śmierci zasilamy szeregi naszych przodków, żyjemy z wygnanymi, wspieramy sprawę, aby pewnego, pięknego dnia zrzucić zwyrodnialców z tronu. — Wyciągnęła łapę do malucha. Wystawiła pazur i wskazała nim lewe ucho, nadal różowiótkie jak u prawdziwego kociaka. — Gdy już dorośniesz, zostaniesz naznaczona. Jako symbol przynależności do kultu twoje ucho otrzyma nowy kształt. Zaistniejesz w charakterze członka wielkiej rodziny, tak jak twoja matka. — wymruczała — I nie martw się, względem pozorów nie jest to proces bolesny. Wiem, co mówię.
Szakal zazgrzytała zębami. Ona również powinna być przywitana w sekcie jak każda inna osoba, lecz ta szansa została jej odebrana przez Płonącą Łapę. Walcząca z nią niegdyś kotka nie dokonała krzywdy celowo; córka Stokrotki była całkowicie świadoma, jednakże ogień antypatii wciąż płonął w środku jej serca. Że też mroczne dusze nie potrafią cofać czasu! - pomyślała.
— Wszystko ok, Szakal?
Obudziła się, gdy zarejestrowała przyjacielskie mruczenie Bielika. Chyba nie powinna się tak martwić; czy tak czy siak zostanie przyjęta do kultu.
— Oczywiście, wybacz. — Polizała się nerwowo po piersi. — Wciąż myślę nad inicjacją. Czekam już cholernie długo na służbę mrocznym duszom; chyba powoli tracę swój stoicyzm.
Gdy wylała własne żale, zatopiła złoty pysk pomiędzy pręgowanymi łapami. Potrzebowała czyjegoś pocieszenia, wręcz pragnęła. Za mało pozytywnych rzeczy działo się w ostatnim czasie.
Przymknęła oczy, gdy wchłaniała słodką, kocięcą woń. W tym wszystkim nie pomagał fakt, że została właśnie żywą zjeżdżalnią - Gronostaj, Jad, Olsza i Kukułka weszli na jej grzbiet, by móc pofikać jak na placu zabaw.
<Bielicze Pióro? Potrzebuję terapeuty>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz