czasy przeprowadzki
Spojrzała na nią z miną zbitego psa. To było akurat przykre, że szynszylowa dalej nie odkryła swoich specjalnych zdolności. Jeśli zdecydowała się podążać drogą uzdrowicieli, z pewnością musiała umieć robić coś niesamowitego. W końcu Aksamitka tyle razy słyszała, że aby zostać medykiem, trzeba to poczuć albo „otrzymać znak” — cokolwiek to znaczyło. Brzmiało tajemniczo, a więc dla niej równoważyło się z czymś niecodziennym, wręcz nadnaturalnym.
— Szkoda, może kiedyś się to zmieni — palnęła, przeciągając się. — No dobra, chciałaś zobaczyć moje kwiatki, co nie? Nie pamiętam, gdzie dokładnie były, ale jak będziemy biegać, to szybko je znajdziemy — stwierdziła i nim zdążyła zrobić krok, olśniło ją. — O, albo zrobimy sobie zawody. Wyścigi, ale takie lepsze, bo z poszukiwaniami! Co ty na to? — spytała podekscytowana, oglądając się na kotkę, która zdawała się nie nadążać za jej spontanicznym myśleniem.
Zielone ślepia wpatrywały się z nią z dozą niepewnością skrytą w ich głębi. Klifiaczka zaczęła delikatnie kołysać się na boki, mrucząc pod nosem o ładnej pogodzie i czekając dosyć cierpliwie (jak na nią), aż Gepard jej odpowie. Liczyła na coś w stylu „O rety świetny pomysł, nie wiedziałam, że jesteś taka genialna Aksamitko”.
— Wiesz, jestem medyczka, raczej moje szanse z tobą są marne — zauważyła niepewnie.
Pointka trzepnęła uchem.
— Dam ci fory — odparła, po czym przystawiła się o krok bliżej kotki i z ogromnym uśmiechem na pysku dotknęła nosem jej puszystego polika. — Berek — wyszeptała wprost do jej ucha, a następnie odskoczyła niczym poparzona i rzuciła się pędem wprost, przed siebie, choć nie bardzo wiedziała, gdzie zmierza.
Nie oglądała się nawet na koleżankę. Wzrokiem wodziła za ładnymi roślinkami, którymi mogłyby przyozdobić sobie futerka. Do Gepardziej Łapy pasowały jej pomarańczowe barwy, toteż gwałtownie stanęła, gdy dostrzegła takowe kwiaty. Bez wahania chwyciła zębami za łodygę i wyrwała całość z ziemi, wraz z korzeniami. Ziemia lekko ją zbrudziła, jednak tym się nie przejmowała. Z zadowoleniem zawróciła do znajomej, która najwyraźniej goniła ją, bo odległość między nimi była niewielka.
— Patrz, co mam! — wymruczała niewyraźnie, podchodząc do niej. — Będzie idealne — stwierdziła, próbując wcisnąć okaz flory za ucho kotki. Gdy jej się to udało, odsunęła się i rozpromieniła. — Idealnie! Teraz jesteś jeszcze śliczniejsza!
— Szkoda, może kiedyś się to zmieni — palnęła, przeciągając się. — No dobra, chciałaś zobaczyć moje kwiatki, co nie? Nie pamiętam, gdzie dokładnie były, ale jak będziemy biegać, to szybko je znajdziemy — stwierdziła i nim zdążyła zrobić krok, olśniło ją. — O, albo zrobimy sobie zawody. Wyścigi, ale takie lepsze, bo z poszukiwaniami! Co ty na to? — spytała podekscytowana, oglądając się na kotkę, która zdawała się nie nadążać za jej spontanicznym myśleniem.
Zielone ślepia wpatrywały się z nią z dozą niepewnością skrytą w ich głębi. Klifiaczka zaczęła delikatnie kołysać się na boki, mrucząc pod nosem o ładnej pogodzie i czekając dosyć cierpliwie (jak na nią), aż Gepard jej odpowie. Liczyła na coś w stylu „O rety świetny pomysł, nie wiedziałam, że jesteś taka genialna Aksamitko”.
— Wiesz, jestem medyczka, raczej moje szanse z tobą są marne — zauważyła niepewnie.
Pointka trzepnęła uchem.
— Dam ci fory — odparła, po czym przystawiła się o krok bliżej kotki i z ogromnym uśmiechem na pysku dotknęła nosem jej puszystego polika. — Berek — wyszeptała wprost do jej ucha, a następnie odskoczyła niczym poparzona i rzuciła się pędem wprost, przed siebie, choć nie bardzo wiedziała, gdzie zmierza.
Nie oglądała się nawet na koleżankę. Wzrokiem wodziła za ładnymi roślinkami, którymi mogłyby przyozdobić sobie futerka. Do Gepardziej Łapy pasowały jej pomarańczowe barwy, toteż gwałtownie stanęła, gdy dostrzegła takowe kwiaty. Bez wahania chwyciła zębami za łodygę i wyrwała całość z ziemi, wraz z korzeniami. Ziemia lekko ją zbrudziła, jednak tym się nie przejmowała. Z zadowoleniem zawróciła do znajomej, która najwyraźniej goniła ją, bo odległość między nimi była niewielka.
— Patrz, co mam! — wymruczała niewyraźnie, podchodząc do niej. — Będzie idealne — stwierdziła, próbując wcisnąć okaz flory za ucho kotki. Gdy jej się to udało, odsunęła się i rozpromieniła. — Idealnie! Teraz jesteś jeszcze śliczniejsza!
<Gepard?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz