Z każdym dniem przyzwyczajał się do panującej atmosfery. Mogli łazić po terytoriach burzaków, żarcie im podbierać, włazić do obozu… w wielkim skrócie dużo.
Tak więc Aster, korzystając z tego ustroju wybrał się do obozu klanu Burzy.
Nigdy nie miał problemu do tych kotów. Jedyne co go najbardziej zastanawiało, to ilość rudych kotów w ich klanie. Było to dość dziwne?
Maszerował z dumą patrząc na ich tereny. Było tu mało drzew. No cóż, koty tutaj bardziej biegały niżeli skakały po drzewach. Nie wiedzieli, co tracą.
Gdy wszedł do obozu, spotkał się z początkowo zdziwionymi jak i ponurymi spojrzeniami. Czarny tylko uśmiechnął się, powoli kierując się do sterty. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz jadł. To samo, że spaniem. Dodatkowo miał okazję, by spróbować zająca.
Nigdy nie jadł zająców, więc było to coś nowego. Zabrał więc jednego i na boku zaczął go zjadać. Nie był dobry. Możliwe, że nie był przyzwyczajony do tego typu zwierzyny, albo oni mieli dziwne gusta. Najważniejsze, że czuł się lepiej.
Poczuł na swoim grzbiecie czyiś wzrok. Odruchowo spojrzał więc w tamtą stronę i ujrzał szylkretową kotkę wpatrującą się w niego brązowymi oczami. Podeszła do niego od tyłu nie odzywając się ani słowem. Dalej mając we łbie spotkanie na wojnie z dwiema szylkretkami jak i lataniem na wojnie, lekko się zjeżył, jednak mimika pyska dalej była taka jak wcześniej.
— Co. — odparł chłodno w jej stronę mrużąc niebieskie oczy. Kilka razy przejechał po niej oceniającym wzrokiem, po czym wrócił do patrzenia jej w oczy. Kotka ze spokojem wydała cichy pomruk, jednak nie umiał stwierdzić czy było to z zadowolenia, czy też z rozdrażnienia.
— Chcę wyjść z obozu. — mruknęła krótko, czekając na decyzję kocura. Początkowo chciał odmówić, jednak zdecydował się ją puścić.
— Dobra. — warknął, podnosząc się z ziemi i lekko otrzepując. Skierował się do wyjścia, a nieznajoma za nim. Na wszelki wypadek wysunął pazury gdyby miało się to okazać pułapką. — Idź, nie wiem, sraj czy coś. — miauknął, pozwalając kotce przejść na otwarty teren, jednak bacznie ją obserwując na każdym kroku, gotowy, by wystrzelić niczym z armaty i ją złapać, w wypadku, gdyby chciała uciec.
<Różo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz