dawno temu
Uśmiechnął się do niego niemrawo. Miał nadzieję, że z maluchem będzie wszystko dobrze, bo nie chciał być znany w grupie z tego, że zmiażdżył niewinne dziecko… Nie zrobił przecież tego specjalnie, to był wypadek! Nigdy nie powinien się zbliżać do dzieci…
- M-może cię w-wezmę do m-medyczki? B-boję się, że c-coś ci jest... N-naprawdę p-przepraszam. Z-zrobię wszystko, t-tylko mi w-wybacz!
- Moses mnie popsytulać i umyć - zaproponował. - Jus psestaje boleć. Ne mów babci, bo się zmaltwi.
Pokiwał delikatnie głową i chwycił kocurka za kark. Zaniósł go w miejsce na boku i położył się obok malucha, trochę zestresowany przez męczące go wyrzuty sumienia. Był takim gapą… Co jeżeli kociak będzie teraz na niego obrażony i nagada innym o tym jakim złym opiekunem był? Czemu w ogóle nawiązał kontakt z dzieckiem, skoro to było takie stresujące?!
- Jesteś doblym kotem mamusiu - pochwalił go Larwa jakby czytał mu w myślach. - Inny pewnie by mnie zostawił i odsedł - maluch zwiesił smętnie uszka. To było dla niego dziwne. Kto by chciał porzucić takiego malutkiego, słodkiego kociaka na pastwę losu?
- A-ale j-ja cię nie zostawię...- powiedział do niego z uśmiechem i przysunął go do siebie. Zaczął go wylizywać delikatnie, nie chcąc zranić malucha. Skoro mówił, że chce żeby się nim zaopiekować, no to chyba musiał to zrobić… Zobaczył kątem oka jak syn Lukrecji się do niego uśmiecha.
- Siękuje mamusiu. Jesteś kochany
Przytulił się do niego mocno. To było miłe tak słyszeć po tym wszystkim co wyrządził…
- T-ty t-też jesteś kochany... B-bardzo cię l-lubię.
- A ja ce kocham mamusiu. Balso mocno. Uwu - otarł się o niego głową. Po raz kolejny westchnął zauroczony. Kocięta... Kocięta to jednak były piękne stworzenia! Ale zajmowanie się nimi to już inna sprawa… Maluchy były jedynie urocze a potrzebowały dużo uwagi. Po jakimś czasie pewnie było to już męczące.
- Ch-chcesz się w c-coś p-pobawić?
- Tiak! Posucamy kulką mchu? - zaproponował maluch, gapiąc się na swoją zabawkę. Wstał i chwycił kulkę, po czym rzucił nią w stronę kocurka. W sumie to nie wiedział jak się tym bawi, ale Larwa chyba da sobie radę…Zerknął na malucha i aż zastygł, widząc jak ten męczy zabawkę szarpiąc nią na boki i gryząc w pyszczku. Kocurek jakby nigdy nic dał mu ją z powrotem. Niezbyt chciał tego dotykać… Spojrzał na kulkę, która wyglądała... Tragicznie. Krytycznie przyjrzał się, czy zabawka będzie dalej przydatna, ale uznał, że raczej nie.
- P-przyniosę ci coś innego- wymamrotał tylko, rozglądając się w poszukiwaniu czegoś ciekawego.
- M-może cię w-wezmę do m-medyczki? B-boję się, że c-coś ci jest... N-naprawdę p-przepraszam. Z-zrobię wszystko, t-tylko mi w-wybacz!
- Moses mnie popsytulać i umyć - zaproponował. - Jus psestaje boleć. Ne mów babci, bo się zmaltwi.
Pokiwał delikatnie głową i chwycił kocurka za kark. Zaniósł go w miejsce na boku i położył się obok malucha, trochę zestresowany przez męczące go wyrzuty sumienia. Był takim gapą… Co jeżeli kociak będzie teraz na niego obrażony i nagada innym o tym jakim złym opiekunem był? Czemu w ogóle nawiązał kontakt z dzieckiem, skoro to było takie stresujące?!
- Jesteś doblym kotem mamusiu - pochwalił go Larwa jakby czytał mu w myślach. - Inny pewnie by mnie zostawił i odsedł - maluch zwiesił smętnie uszka. To było dla niego dziwne. Kto by chciał porzucić takiego malutkiego, słodkiego kociaka na pastwę losu?
- A-ale j-ja cię nie zostawię...- powiedział do niego z uśmiechem i przysunął go do siebie. Zaczął go wylizywać delikatnie, nie chcąc zranić malucha. Skoro mówił, że chce żeby się nim zaopiekować, no to chyba musiał to zrobić… Zobaczył kątem oka jak syn Lukrecji się do niego uśmiecha.
- Siękuje mamusiu. Jesteś kochany
Przytulił się do niego mocno. To było miłe tak słyszeć po tym wszystkim co wyrządził…
- T-ty t-też jesteś kochany... B-bardzo cię l-lubię.
- A ja ce kocham mamusiu. Balso mocno. Uwu - otarł się o niego głową. Po raz kolejny westchnął zauroczony. Kocięta... Kocięta to jednak były piękne stworzenia! Ale zajmowanie się nimi to już inna sprawa… Maluchy były jedynie urocze a potrzebowały dużo uwagi. Po jakimś czasie pewnie było to już męczące.
- Ch-chcesz się w c-coś p-pobawić?
- Tiak! Posucamy kulką mchu? - zaproponował maluch, gapiąc się na swoją zabawkę. Wstał i chwycił kulkę, po czym rzucił nią w stronę kocurka. W sumie to nie wiedział jak się tym bawi, ale Larwa chyba da sobie radę…Zerknął na malucha i aż zastygł, widząc jak ten męczy zabawkę szarpiąc nią na boki i gryząc w pyszczku. Kocurek jakby nigdy nic dał mu ją z powrotem. Niezbyt chciał tego dotykać… Spojrzał na kulkę, która wyglądała... Tragicznie. Krytycznie przyjrzał się, czy zabawka będzie dalej przydatna, ale uznał, że raczej nie.
- P-przyniosę ci coś innego- wymamrotał tylko, rozglądając się w poszukiwaniu czegoś ciekawego.
<Larwa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz