Otworzyła szeroko oczy. Tylko nie to. Bez asekuracji?
– Jak umrę, to twoja wina! – syknęła, powoli oddalając się we wskazane miejsce. – Jakby to ciebie obchodziło. – dodała pod nosem, kładąc swoje małe uszy. Powoli, starając się nie wywalić, wskoczyła na kłodę i powolutku, kroczek po kroczku, sunęła do przodu. Na listki i patyczki, to było trudniejsze, niż się spodziewała. Wtuliła się w śliski konar, drżąc na widok wody znajdującej się pod nią.
– J-ja też nie umiem pływać…! Proszę, możemy zrobić to kiedy indziej…? – Uśmiechnęła się krzywo, patrząc na mentorkę. Na pysku szylkretowej zawitało niezadowolenie.
– Nie obijaj się, nie mam całego dnia. – Warknęła Mleczyk wygodnie usadawiając się na wilgotnym podłożu. Gwiazdnica fuknęła, podnosząc ciało do góry, i z gracją powoli szła przez upadłe drzewo, raz po raz zatrzymując się, by upewnić się, że nie zleci do wody. O dziwo przeszła i to zadziwiająco szybciej niż się tego spodziewała. Spojrzała na Starszą kotkę po drugiej stronie.
– UDAŁO MI SIĘ! – wrzasnęła wesoło, podskakując przy tym energicznie. Przez chwilę jeszcze mruczała wesoło do siebie, jednak z transu obudził ją głos szylkretowej.
– No to wracaj, na co czekasz? – zawołała córka Plusk. Gwiazdnica zdziwiona popatrzyła na nią i osłupiała, z wrażenia mrugając kilka razy. W zielonych oczach nie widziała pogardy czy też zirytowania, a zadowolenie. Na pysk liliowej wszedł promienny uśmiech i wróciła do mentorki.
***
Treningi zdawały jej się szybsze i mniej męczące niż wcześniej. Sylwetka Gwiazdnicy też się zmieniła. Z klopsa wyszedł normalnie potwór. Niedowierzając, przyglądała się sobie w odbiciu, które widziała w pobliskiej kałuży. Prawie palnęła jakimiś słowami typu „Oj Gwiazdnico, jakaś ty śliczna dzisiaj”. Słysząc za sobą kroki, odwróciła się, by ujrzeć Mleczyk.
– Witaj…? – mruknęła speszona, wpatrując się w zielonooką.
<Mleczyk?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz