Dzieciak zemdlał mu przed pyskiem, więc nic dziwnego, że się zdziwił. Nie rozumiał za bardzo dlaczego to się stało. Był na coś chory? Miał nadzieję, że nie dopadła go żadna choroba. A zresztą... To udowodniło mu, że kocur nie nadawał się na wojownika. Był takim chuchrem, które nie potrafiło stać na łapach, bo odlatywało. Czy to wina jego trzech łap, a może czegoś innego? Nie wiedział. Odstawił go do medyczki i sobie poszedł. Nie zamierzał w końcu robić za jego niańkę. Gdyby od niego zależało, to najpewniej nie pozwoliłby mu zostać wojownikiem, a bardziej asystentem. A jeszcze lepiej, gdyby Oliwkowy Szkwał siedział w obozie i uczył się na medyka. Wtedy na pewno miałby pomoc zawsze zagwarantowaną.
Gdy zapadł zmierzch, postanowił sprawdzić co z nim. Raczej nie umarł, bo byłoby o tym głośno.
Zajrzał do legowiska medyków i dojrzał jak całkiem przytomnie wpatruje się w mysz. Czyżby kolacja? Skierował kroki w jego stronę, a jego wzrok od razu spoczął na jego potężnej sylwetce. Nie dało się w końcu go nie zauważyć. Dość dobrze rzucał się w oczy, co czasem było dla niego wadą niż zaletą. Zakradanie się nie było wszak jego mocną stroną.
— Żyjesz — stwierdził, siadając naprzeciwko niego. — Lepiej się czujesz?
Wojownik skinął łbem, zerkając gdzieś w bok. Czyżby odczuwał wstyd, że ich rozmowa została przerwana przez takie coś? No... Gdyby nie był sobą, to najpewniej uznałby to za żałosne i zabawne. Z racji tego, że jednak nie przejmował się zbytnio nikim, to nie zamierzał dobijać już leżącego drwinami.
— Powinieneś zastanowić się czy życie wojownika jest dla ciebie — rzekł nie obijając w bawełnę. — Masz trzy łapy i nie potrafisz porządnie ustać. Gdyby taka sytuacja zdarzyła się na polu walki, byłbyś już martwy — uświadomił go, aby wiedział, że słabe jednostki dość szybko są zabijane przez drapieżników. Coś o tym wiedział. Żył w końcu w takim świecie, w którym tylko najsilniejsi przeżywali. Klan Klifu odbiegał od tego wyjątku, ponieważ tu dbano nawet o koty, które samotnie nie miałyby szans przetrwać. Dawali im szansę na normalne życie, ale nie oszukujmy się. Były tylko kolejną gębą do wykarmienia, która nie dawała nic od siebie. Za to trzeba było się nimi opiekować, bo inaczej będzie po nich.
<Oliwko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz