Na pysku burej kotki widniało zamyślenie. Opuściła swoje legowisko myślami odpływając zupełnie gdzie indziej. Czarny...
Jej pysk skrzywił się, gdy przez ten potok przepłynął wizerunek jej brata. Fala wyrzutów sumienia po raz kolejny przeszła przez jej głowę, podobnie jak lodowaty dreszcz po plecach.
— Myślisz o czymś. — Wzdrygnęła się, słysząc blisko znajomy głos. Kunia Łapa odwróciła się, by spojrzeć na kamiennie spokojną i niewzruszoną twarz wojownika. Kiedy on się obok niej znalazł? I skąd wiedział?
— Myślę — odparła i zamilkła. Nastała między nimi chwila ciszy. Czuła potrzebę wyrzucenia swoich smutków teraz, w tej chwili, jednak Omen... Nie była pewna. Był niepokojący. Miejscami nawet straszny. Dziwnie zimny i odległy, o chłodnym sposobie mówienia i specyficznym tonie mówienia wywołującym dreszcze. Nie był jednak złym kotem. Wierzyła w to. Wiedziała to. To była tylko okładka, a Kuna nigdy nie oceniała kotów po okładce. Był jej nauczycielem, a ona była jego ratowniczką. Uczennica uśmiechnęła się nieznacznie. Nie musiała się obawiać Mrocznego Omenu.
— Myślę o Czarnym Strumieniu — przyznała, zwieszając głowę, a wzrok wbijając we własne łapy.
— Każdy kot kiedyś odchodzi. Prędzej, później. Wszyscy powrócimy do ziemi. — Przez grzbiet Kuniej Łapy przeszły kolejne drgania. Beznamiętny głos kocura wprawiał ją w jeszcze większy lęk i przygnębienie. Nie powinna myśleć o śmierci. Wiedziała, że to jedynie wszystko pogorszy.
— Walczył za klan. — Zmieniła temat, nie podnosząc głowy, by spojrzeć na Omena. — Walczył za mnie — dodała ściszonym głosem. Łza spadła na jedną z jej łap, a wargi zaczęły drżeć, próbując zatrzymać każdy płaczliwy odgłos.
— Poświęcił swoje życie dla Klanu Wilka. Zmarł szlachetnie — kontynuował, nie reagując na płacz kotki. Kunia Łapa podniosła w końcu głowę, by spojrzeć w gwiazdy. Gwiazdy... To wiele jasnych, migotających punkcików, gdzie przebywali zmarli bohaterowie. Czy Czarny Strumień tam był? Czy nie pochłonęła go natura, tak jak uczył ją Mroczny Omen i Oszronione Słońce? Czuła się zagubiona.
— Czy Klan Gwiazdy... t-tam jest? — zapytała, wpatrując się bez mrugania w nocne niebo. Zimny wiatr zmierzwił ich sierść.
— Czyżbyś nie wierzyła w nasze wierzenia?
— Ja... sama już nie wiem.
Wszystko wokół wydawało się być takie zimne, odległe i zamglone. Nie wiedziała gdzie leży prawda. Nikt nie potrafił jej wskazać. Każda próba znalezienia tej jednej, słusznej wiary kończyła się zwątpieniem. Chciała wierzyć, że jej brat tam był. Zamrugała, czując ból i przemarznięcie swoich oczu. Czy Czarny, jeżeli jest na srebrnej skórze, jej wybaczył?
— Sama wybierasz w co wierzysz — powtórzył, wstając i odchodząc. Kotka spojrzała się w jego stronę zdziwiona. Nie mógł jej zostawić z wątpliwościami! Nie potrafiła stanąć przed wyborem! Skąd miała to wszystko wiedzieć?
— Czekaj — wymruczała bez skutku, patrząc jak smolisty ogon wojownika znika w legowisku. Dlaczego ją pozostawił? Miała tyle pytań... Napuszyła sierść. Po zmroku było już zimno... potwornie zimno.
Po raz ostatni posłała gwiazdom niepewne spojrzenie i wróciła do siebie.
***
Nakładała w pośpiechu opatrunek na ugryzioną łapę Stokrotkowej Polany, która kiedy tylko medyczka skończyła porwała się w wir walki. Wrzask, skowyt i syk nie ustępował, a bombardował jej uszy ze wszystkich stron. Gęsi Wrzask nie miał problemu, by ze wściekłością rzucić się na wrogiego wojownika i zrzucić go z wilczaka, by pomóc mu z obrażeniami. Kunia Norka nie miała odwagi i ochoty. Medyk nie powinien walczyć. Medyk nie powinien martwić się o własną skórę, a Kuna drżała ze strachu. Pryskająca krew pozostawiła na jej sierści czerwone cętki, a w oczach burej medyczki każdy zapomniał o litości. Na zgromadzeniach wesoło rozmawiali, a teraz to wszystko odchodziło w niepamięć. Powinni żyć w pokoju! Dlaczego Klan Burzy niszczył ostatnie z rzeczy, które przynosiły jej jakąkolwiek radość? Zawsze myślała, że są pokojowi... Nienawidziła przejeżdżać się na swoim zaufaniu. Zacisnęła zęby.
Źrenice Kuniej Norki zwęziły się w przerażeniu. Przytuliła się do trawy, a wróg przeskoczył zaraz nad nią, pazurami muskając nastroszone kępki sierści. Jedyne co teraz słyszała to zagłuszający pisk tętna, gdy kocur otrzepywał się z ziemi w wściekłości. Nie miała gdzie się wycofać. Miała wybór – prosto w pole bitwy bądź na spotkanie agresywnemu wojownikowi Klanu Nocy. Przez jej głowę przebiegały setki panikujących myśli. Wojownik szedł w jej stronę pewnym krokiem.
— Gdzie uciekasz, parszywa wilczacka kanalio? — zaśmiał się, odsłaniając ostre kły, które tylko czekały na zasmakowanie kolejnej krwi. Zatrzymała się lisią odległość od kocura, który zbliżał się ociężałym, powolnym krokiem, żywiąc się jej przerażeniem. Medyczka wysunęła pazury. Trzymając się na ugiętych, drżących łapach nie było cienia szansy, że zrobi z nich jakikolwiek pożytek.
Czy to ten moment, gdy powinna się pożegnać?
Przez pysk nocniaka nagle przebiegła głęboka szrama, a Kuna wstrzymała oddech. Szary wojownik swoją masą przygniótł do ziemi zaskoczonego wroga, brutalnie podduszając. Mimo szarpania nie ustępował, jedynie wbijał w agresora nienawistnie oczy.
— Mysikrólik! — krzyknęła, nie potrafiąc wykrztusić z siebie żadnego innego słowa. Jej oczy jedynie śledziły przebieg walki. Krew płynęła Mysikróliczemu Śladowi po barku z bolesnej, głębokiej rany, jednak nie pokazywał po sobie żadnej słabości. Gdy zobaczyła niebezpiecznie zbliżające się nawzajem zęby do własnych krtani zacisnęła mocno powieki, wycofując się. Nie chciała tego widzieć...
Jęki i rzucanie się w pogoń. To usłyszała i zdobyła się na odwagę, by otworzyć jedno z oczu. Niebieski ciężko dyszał, a jego siostra wpatrywała się w niego przez kilka uderzeń serca, nadal nie mogąc wyjść z szoku.
— Nie pozwoliłbym tej zapchlonej skórze cię dopaść — wymruczał, uśmiechając się słabo. Kunia Norka odpowiedziała mu tym samym. Nie potrafiła znaleźć słów, które opisałyby jej wdzięczność. Natychmiast zaczęła szukać pajęczyn i ziół na wzmocnienie dla brata, jednak gdy podniosła z powrotem pysk, by mu je podać kocura już nie było. Kotka kręciła się przez chwilę zaniepokojona. Uciekł..? Ale był ranny! Co jeżeli sobie nie poradzi? — zapytała samą siebie w głowie.
Poradzi, zapewniła samą siebie w myślach. Zawsze sobie radzili, niezależnie od sytuacji.
***
Ostry swąd krwi unosił się w powietrzu, podobnie jak lawirujące, zwiewane przez zimny wiatr kępki futra. Cała chmara wojowników wracała do siebie. Zakrwawieni, obolali, wymęczeni... jednak zwycięscy.
Kunia Norka widziała dziś jednak za wiele. Szła na końcu, poddając się z opatrywaniem rannych. To już nie było to samo.
Każdy następny wschód słońca sprawiał, że Klan Wilka stawał się tylko coraz ciemniejszym, splamionym miejscem. Była zmuszona patrzeć, jak najbliżsi rozrywają sobie gardła jak najgorsi wrogowie. Jak Nocna Tafla była sprowadzona do roli szmaty. Jak każdego poranka wszyscy stają do walki, by tylko doskonalić się w roli maszyn do zabijania. Nawet Kunia Norka widziała, jak wszystko się wali i łamie. Kodeks obumierał. Strach i respekt, jakim darzony jest Mroczna Gwiazda tylko rósł, jak i jego poparcie. A ten jeden kocur potrafi sprawić, że pociągnie się za nimi lawina martwych ciał. Czy to kara, Klanie Gwiazdy? Brutalne zamienianie ukochanego Klanu w piekło?
Musiała się zobaczyć z Mysikrólikiem.
Wyczerpana, lecz zdeterminowana przechodziła między wojownikami, co rusz nakładając pajęczynę na poważniejsze obrażenia współklanowiczów. Nikt nie był jednak na tyle ciężko ranny, by miało to doprowadzić do jakiegokolwiek zagrożenia życia. Nikt z mijanych przez nią kotów jednak nie przypominał również Mysikróliczego Śladu. Popadła w lekką panikę, uspokajaną sama przez siebie, że zaraz się odnajdzie. Przecież los nie zadrwi z niej jeszcze bardziej. Nie miałby czelności odebrać jej ostatnich bliskich.
Nie mógłby. Nie mógł być tak okrutny i bezlitosny. Nie zabrał ze sobą do Klanu Gwiazdy najlepszego przyjaciela, ukochanego braciszka, jedynego kota, który był przy niej zawsze, niezależnie od wydarzeń.
— Gdzie jest Mysikróliczy Ślad? — zapytała drżącym głosem Gęsi Wrzask.
— Na srebrnej skórze — burknął oschle medyk i odszedł od kocicy, która stanęła w miejscu jak wryta.
Żartował.
Musiał żartować.
Przełknęła ciężką gulę. Jej wytrzeszczone oczy patrzyły prosto przed siebie. Zdusiła w gardle krzyk rozpaczy. Mysikrólik nie mógł odejść... on nie mógł jej opuścić. Kuna nie kontrolowała własnych łez. Trzęsące się łapy nie potrafiły jej utrzymać, upadła na ziemię, drżąc z bólu. Wilczaki z odrazą obchodziły ją jak gnijącą padlinę. Nie powstrzymywała jęków i skomleń. Cierpiący lament uciekał z jej ust, absorbowany przez ziemię i trawy, w których chowała twarz. Ilu ukochanych jeszcze straci? Ilu ten okrutny świat jeszcze zamierza jej wyrwać z objęć, jak kocię matce? Nawet nie zdawała sobie sprawy, że za nią stoi sam lider, przyglądając się potwornie słabej, rozgoryczonej kotce.
<Mroczna Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz