Spojrzał w dół na małą, która pisnęła do niego słowa, których nie spodziewał się nigdy usłyszeć. Tak. Był tatą. To dalej do niego nie docierało, chociaż co dzień, odwiedzał ukochaną i obserwował jak ich dzieci rosły. Teraz otworzyły oczy i zaczęły zwiedzać świat. Nic więc dziwnego, że nie powitał go głos ukochanej, a Promyczka. Szczerze to, gdyby ktoś kiedykolwiek, w dawnych czasach zapytał o imiona jego dzieci, to chyba odczuwałby poczucie winy, że kocięta zostały tak nazwane. Jednakże, gdy wlepiał wzrok w te kruszyny, na jego pysku samoistnie pojawiały się zdrobnienia, a słodycz docierała do jego kamiennego serca. Co z nim zrobiła Aksamitna Chmurka?! Nie wiedział. I chyba nie chciał nawet się tego dowiadywać.
Przysiadł przy córce, kiwnąwszy głową.
— Tak, to ja. Tata — potwierdził słowa Promyk.
No i co teraz? O czym miał rozmawiać z tak młodym duchem, który jeszcze nie znał brutalnego świata? Tak bardzo kotka przypominała mu niewinność Aksamitki. Była malutka, urocza i nie wiedziała, że jej tata patroszył koty i dokonywał wielu, wielu okropnych zbrodni. Nie wiedziała, że świat był okrutny, a poza żłobkiem czai się masa niebezpieczeństw, które mogą odebrać jej życie.
Nie chciał teraz jej o tym uświadamiać. Chciał obserwować jak żyły w nieświadomości, mając zapewnione wszystko to, czego on nie miał w ich wieku. Został wszak sprzedany gangowi przez matkę, która nie cierpiała tego, że był na jej utrzymaniu. Do dziś nie udało mu się jej spotkać, chociaż próbował dorwać się do jej zapasów, aby uratować klan.
— Promyczku... — zaczął do małej, widząc jak ta robi zaskoczoną minkę, że oto poznała nareszcie ojca. — Chciałabyś opowiedzieć mi co lubisz robić? Chcesz się pobawić?
<Promyk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz