Powoli przyzwyczajał się do tego, że miał dzieci. Aksamitna Chmurka musiała go czymś naćpać, bo nie wiedział, dlaczego czuł tą słodycz, gdy wchodził tylko do żłobka i kontaktował się ze swoimi dziećmi. Tak też "Cześć, maluszku", jakie padły z jego pyska sprawiły, że na moment go zatkało. Cholera. Było z nim coraz gorzej. Te dzieci niszczyły jego kamienną osłonę, którą stosował zawsze, gdy z kimkolwiek rozmawiał. Może i uległ wdziękowi partnerki, ale żeby tak szybko sprzedał dusze kocięciu? No, ale... Jak to miał ich nie kochać? Chociaż czy znał pojęcie miłości tak dobrze jak sądził? Nigdy tego nie czuł. Dopiero przy zastępczyni jego serce żwawiej uderzało o ciało.
Maluch również zdawał się zdziwiony co on, słowem jakie wypowiedział. Może jednak mylił się co do kociąt. Może niektóre nie lubiły przesadnej słodyczy? Może Księżycek wdała się w niego bardziej niż w Aksamitkę i była burkliwym zrzędą, takim jak on?
— Wybacz. Jesteś już wszak dorosła. — Znów to zrobił. Uśmiechnął się. To nie miało racji bytu. Jak nic śnił, a go ktoś podmienił. Dzieci nie powinny chyba tak oddziaływać na ojców, prawda?
— Co to maluszek? — zapytała, a on aż zamrugał.
Ah, a więc o to chodziło? No... To raczej niepotrzebnie się tak martwił, chociaż... Co jeśli córka uzna, że to określenie było obraźliwe? Powinien je wytłumaczyć?
— Wiesz... Tak nazywa się małe kocięta — w końcu rzekł, mając nadzieję, że nie przyjdzie mu tego żałować. — Muszę przyznać, że to dla mnie nowość, więc rad będę jeżeli wybaczysz urazę — No i znów zaczynał te formalności do własnych potomków. Nie potrafił jednak zbytnio "pęknąć" i im ciumkać, jak to miała w zwyczaju Aksamitna Chmurka. Był wychowywany w bólu, a głębsze uczucia były z niego wypleniane siłą. Nie zamierzał tego stosować na swoich córkach, bo coś czuł, że jego partnerka da mu po łbie, a tego wolał uniknąć.
— Chcesz się w coś pobawić? — zaproponował bezpieczniejszą opcję dla ich dwójki.
<Księżycku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz