Porywisty wiatr targał futro zgromadzonych wokół niej kotów. Napięcie i stres wisiał w powietrzu. Gdzieniegdzie było wyczuć determinację. Nie musiała zerkać na Gawroni Obłęd by ujrzeć płonący ogień w jego ślepiach. Nadszedł dzień odegrania. Udowodnienia światu, że powstali z popiołów. Iż nadszedł kres słabości, która przepełniała ich klan.
Spoglądała na wojowników. Gotowych poświęcić życie w bitwie o godność ich klanu. W bezsensowym ratowaniu nieistotnej jednostki. Przelaniu krwi na marne. Widziała pyski, które już nie powrócą z bitwy. Lekki uśmiech zakradł się na jej pysk. Pozbędzie się miernoty stanowiącej tylko obciążenie. Iskrę możliwego buntu. Śnieżna ją ostrzegała przed nimi. Przed brudnymi intrygami w łapach starszych. Nie mogła pozwolić sobie na błędy Kruczej Gwiazdy. Rewolucję, która mogła dziać się pod jej nosem.
— Klanie Nocy! — zaczęła swą przemowę. — Czeka nas trudny bój. Nie tylko o Źródlany Dzwonek. O naszą godność i honor. Nie ruszamy tam sami. Wsparcie od strony samotników czeka na nas po drugiej stronie Grzmiącej Ścieżki. Wyruszą, gdy tylko Wilczaki rozproszą się w wirze walki. Wraz z Klanem Burzy i samotnikami sprawimy, że Klan Wilka już nigdy nie ośmieli się z nas zakpić!
Śnieżna Toń posłała jej łagodny uśmiech. Srebrna kotka przywarła do jej boku, by dodać jej otuchy. Dalia zamruczała cicho. Bezsensowny gest. Nie potrzebowała wsparcia. Była silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Panowała nad Klanem Nocy. Osiągnęła coś co nie śniło się jej rodzinie. Spojrzała kpiąco na Zdradziecką Rybkę. Niektórzy pomimo wielu poświęceń pozostali nieudacznikami.
— Nie rozumiem jednego. — szepnęła do niej zastępczyni.
Dalia zerknęła na kotkę. Jej przepełnione mrokiem ślepia wpatrywały się prosto w nią. Przełknęła ślinę, by unieść dumnie łeb do góry.
— Czego takiego?
— Wasi "bogowie" oferują dziewięć żyć, prawda? Dlaczego nie udałaś się z tego skorzystać przed wojną? — miauknęła niby niewinnie.
Szylkretka zmrużyła ślepia. Odsunęła się od Śnieżnej.
— Nie chce rozmawiać na ten temat. — skwitowała to krótko. — Ruszajmy! Klan Burzy zaraz wyruszy na tereny Klanu Wilka. — ogłosiła do zgromadzonych wojowników.
Koty ruszyły w stronę rzeki. Różnobarwne sylwetki znikały w mroku rzeki.
— Nie denerwuj się. — zaczepiła znów ją srebrna. — Byłam ciekawa.
Dalia uśmiechnęła się na siłę. Nie mogła wyznać kotce swoją skrytą obawę. Lęk, który był gdzieś w środku niej. Klan Gwiazd, który odmawia jej żyć z powodu tego w jaki sposób uzyskała władzę. Nie uważała, że zrobiła coś złego. Uwolniła swój klan od ciężaru, jakim był Rudzkiowy Śpiew. Poświęciła go dla dobra całego Klanu Nocy. Lecz zdążyła spostrzec, że nie każdy podzielał jej moralność. Wolała uniknąć skandalu przed wojną. Ważącą się o jej umiejętności przewodnictwa nad klanem. Swojej córce mogła ufać, lecz Muchomorzy Jad... Nie ufała kocurowi. Żył zbyt długo. Był zbyt dziwny. Czekała jedynie na odpowiednią chwilę by pozbyć się tego zbędnego pasożyta. Strzyżykowy Promyk powinna zająć jego pozycję już dawno.
— Wybacz, po prostu obawiam się tej bitwy. — skłamała, spuszczając wzrok.
Ciepła kita Śnieżnej przejechała po jej grzbiecie. Wstrzymała powietrze. Nie rozumiała na czym miała polegać bliskość i cielesność jaką stosowała na niej srebrna. Choć nie marudziła. Poczucie bycia pożądanym było... przyjemne. Nawet jeśli kotki nie pociągały ją w ten sposób. Zbyt długo była samotna.
— Ruszajmy. — miauknęła z uśmiechem Śnieżna.
Kiwnęła łbem.
* * *
Krew splamiła leśną ściółkę. Krzyk i trzask pazurów wypełnił las. Dalia parła do przodu. Ku jej boku zgrabnie przedzierała się pomiędzy kotami Śnieżna Toń. Część kotów rzuciła się na Wilczaki. Gniew wypełniał łapy liderki. Z każdym uderzeniem odbijała się coraz mocniej od podłoża. Bylica ją oszukała. Parszywa kłamczyni wystawiła ją. Nie dość że informacje, które im zdradziła były większości bezużyteczne teraz porzuciła ich na polu bitwy. Dalia nie zamierzała jej tego darować. Rozprawi się z nią. Nie będą mieli co po niej chować. Kości zostaną wrzucone do morza tak by stać się strawą dla ryb. Zamorduje samodzielnie każdego samotnika, który ośmieli postawił łapę na znanych jej terenach.
Poczuła jak ktoś uderzył ją w bok. Liliowa sylwetka wyprzedziła ją, obejmując prowadzenie nad grupą. Wzburzony Potok gnała do przodu konfrontując się z dawnymi współklanowiczami. Nie jej pysku nie dojrzała cienia zawahania. Atakowała każdego kto napatoczył się pod jej łapy. Przecinała im drogę w gąszczu Wilczaków. Tuż za nią pędzili Gawroni Obłęd z Przepiórczym Gniazdem, która ukradkowo zerkała na srebrną zastępczynię. Liderka nie miała łba teraz się z tym rozprawiać. Byli blisko obozowiska. Duszący smród Wilczaków nasilał się. Przedarli się przez gęste zarośla.
— Dzierlatka? — usłyszeli, gdy wpadli do obozowiska wroga.
Wzburzony Potok syknęła gardłowo i rzuciła się na czarnego kocura. Złączeni wirze walki sprowadzili na siebie uwagę wrogów. Parę kotów ruszyło w ich stronę. Nie byli tu pierwsi. Burzaki walczyli z pozostałymi w obozowisku wojownikami. Przegrywali.
— Nie znajdziecie tu swojej zguby, Wilczaki zmusili ich do walki. — niebieski Burzak krzyknął do nich.
Dalia poczuła jak w niej zawrzało. Przebiegła żmija kpiła z niej nawet teraz. Uderzyła gniewnie łapą w ziemię.
— Wycofujemy się, nic tu po nas. Przepiórcze Gniazdo, chroń tyły. — syknęła do wojowników, przedzierając się ponownie przez krzewy.
Musiała zlokalizować wojowniczkę. Nie mogła pozwolić losowi z nią igrać. W lesie wciąż królował chaos. Mętlik żywych i martwych ciał. Przedzierali się przez morze walczących kotów. Zapach Klifiaków dotarł do jej nozdrzy. Zdradzieckie nasienie także przywędrowało, znów czyniąc szkodę. Zamęt i brak godności mieli we krwi. Dalia przejechała pazurami po pysku niczego niespodziewając się szylkretce zajętej walką z Burzakiem. Kotka syknęła i wycofała się. Ich grupa rozdzieliła się. Zajęci walką lub unikając ciosów zostali rozstrzeleni po całym lesie. Jedynie Śnieżna Toń wciąż była z nią chroniąc jej tyły. Walczyły łapa w łapę. Ktoś wgryzł się w jej ogon. Półłysa kreatura śmierdząca Klanem Klifu zasyczała. Daliowa Gwiazda prychnęła, kopiąc kotkę z całej siły. Lecz z boku uderzyła druga kotka. Czarna szylkretka. Klifiaki jak zwykle gdzieś miały honor.
— Uważaj! — krzyk kotki, sprawił, że uchyliła się przed uderzeniem w pysk.
Wystarczyłoby uderzenie serca zareagować później, a straciłaby jedno ze ślepi. Czując przypływ adrenaliny zaszarżowała na czarną wojowniczkę. Nie dorwała jej. Łysielec chwycił zębami jedną z jej tylnych łap, sprawiając, że upadła na chłodną glebę. Syknęła pod wpływem rozchodzącego się bólu. Wojowniczka nie próżnowała. Szybko puściła kończynę i rzuciła się na grzbiet liderki. Jej pazury wbiły się w kark. Miała zbyt miękkie serce albo małą wiedzę skoro nie zakończyła jej życia, gdy miała okazję. Srebrna sylwetka zrzuciła przeciwnika z jej grzbietu. Śnieżna nie patyczkowała się. Jednym ruchem przegryzła gardło Klifiaczki. Łysawa kotka upadła na ziemię. Jej łapy jeszcze drgały, a ślepia błądziły gdzieś po ziemi. Szukała kogoś, lecz nim zdążyła wypatrzeć ów kota blask zniknął z morskich ślepi.
— Dzięki. — miauknęła cicho Daliowa Gwiazda.
Śnieżna uśmiechnęła się jedynie, ścierając krew z pyska. Szkarłat wpasowywał się w mrok jej ślepi. Wśród walczących w lesie kotów to Śnieżna Toń wyglądała najbardziej oszałamiająco.
— Nie zamierzam pozwolić tym prostakom cię zabić. — odparła, sprawiając, że serce liderki zabiło szybciej. — Znajdźmy Źródlany Dzwonek i wynośmy się stąd. Burzaki zdają się przegrywać. Nie ma sensu tracić wojowników na przegraną sprawę.
Dalia nie ujęłaby tego lepiej. Przemykały się wśród walczących kotów. Gdzieś kątem oka dojrzała umierającego Bażancie Futro. Bury krztusił się cicho krwią. Jednego problematycznego kota mniej.
— Rozglądaj się za Gawronim Obłędem. Pewnie pierwszy ją zwęszy. — mruknęła Dalia, szukając czarnego futra.
Kątem oka dojrzała znajomą szylkretkę walczącą z Wilczakiem. Niedaleko niej leżał martwy Wydrzy Wir. Niezruszona tym widokiem, skierowała swoje spojrzenie znów na wojowniczkę. Wygrywała. Przynajmniej na ten moment.
— Pszczela Dumo! Zbierz wojowników. Wycofujemy się powoli. Kto chce może walczyć dalej. — zawołała do kotki.
Śnieżna Toń szturchnęła ją. Spojrzała w stronę sceny rozgrywającej się niedaleko nich. Gawroni Obłęd jak zwykle spisał się. Odnalazł zaginioną. Daliowa Gwiazda żałowała, że więcej Nocniaków nie było jak kocur. Nie pogardziłaby kolejnym posłusznym psem na posyłki. Chciała podejść do Źródlanego Dzwonka, lecz Śnieżna powstrzymała ją. Zdziwiona spojrzała na kotkę, lecz kątem oka ujrzała to przed czym uchroniła ją srebrna. Liliowa wychudzona sylwetka rzuciła się na Gawrona. Czarny nie bronił się. Ciemne futro porwane przez wiatr wirowało wśród gałęzi. Atak nagle ustał, zastąpił go płacz. Dalia oderwała od nich wzrok, czując ciepło ciała srebrnej, która usiadła obok niej.
— Nie doceniona jest siła traum. — szepnęła rozkoszując się tym widokiem Śnieżna. — Ta dwójka jest tego najlepszym przykładem. Mroczna Gwiazda bez wątpienia wiedział co zrobić.
Dalia nie odpowiedziała. Nie chciała zdradzać zastępczyni swej moralności. Wystarczyło, że srebrna zdawała się podejrzewać iż to nie Klan Wilka stał za morderstwem Astrowego Poranka. Trzepnęła ogonem i wstała.
— Klanie Nocy! Źródlany Dzwonek została odnaleziona! Wycofujemy się! — ogłosiła głośno. — Rozejrzyj się po lesie za naszymi wojownikami. Żywymi i nie. Jeśli ktoś pragnie kontynuować walkę, niech przelewa dalej krew. — przekazała Śnieżnej.
Srebrna kiwnęła łbem i zniknęła gdzieś w zaroślach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz