Miała ucznia. To wszystko wydarzyło się tak nagle. Była taka podekscytowana, że miała ochotę skakać z radości. Po chwili przypomniała sobie, że Czarnowroni Lot zginął i wyrzuty sumienia nie pozwoliły jej się cieszyć dalej. Wojna się zbliżała. Wiedział o tym każdy, kto był na zgromadzeniu. Wyszkoli Hiacyntową Łapę tak, że Klan Wilka będzie się go bał. Pokaże mu wszystkie techniki bitewne jakie zna i wbije mu do głowy, że należy przekładać klan ponad wszystko. Było jej trochę żal Gronostajowej Bryzy, która także chciała mieć ucznia. Dostanie w swoim czasie. Na razie trzeba się skupić na sobie i na Hiacyntowej Łapie.
- Hej, Lisi Ogonie! Idziemy na patrol, a ty idziesz z nami. – miauknęła Gronostajowa Bryza.
- Po co? – jęknęła kotka. Kiedy wreszcie miała ucznia nie mogła z nim spędzić trochę czasu?
- Idziemy patrolować terytorium Klanu Wilka. – powiedziała tajemniczym tonem siostra.
- No dobrze, jak sobie życzysz. – odparła zmęczonym głosem.
***
Przekroczyły granicę. Dlaczego to zrobiły? Gdy dotarli do granicy rozdzielili się i ona z Gronostajową Bryzą poszły w jedną stronę, a Mżyste Futro i Pochmurny Taniec w drugą. A teraz jak jakieś uczennice, które nie potrafią odróżnić myszy od nornicy po prostu weszły na terytorium Klanu Wilka. Oczywiście Gronostajowa Bryza wpadła na genialny pomysł, aby szpiegować. To nie miało sensu! Nigdy nie wchodziła głębiej na terytorium Klanu Wilka i nie znała tej ziemi. Na wrogich terenach nie miały szans. Poza tym, żeby się czegoś dowiedzieć, musiałyby dojść aż do obozu. Na pewno do tej pory zostaną nakryte i Kamienna Gwiazda będzie miała kłopoty. Właśnie, Kamienna Gwiazda. Nie żyje. Lisi Ogon szanowała starą kotkę. Nie wiedziała dokładnie jak to się stało, że odeszła. Tygrysia Gwiazda będzie dobrze prowadzić klan. To odpowiedzialna kotka.
- Nie, nie możemy pójść szpiegować! Nie mamy szans! Wróć ze mną na nasze terytorium!
- Lisi Ogonie, pomyśl! Zyskamy niesamowitą przewagę! Wiesz przecież, że będzie wojna. Wojna, której możemy nie wygrać. Musimy spróbować! – namawiała ją kotka.
- Nie! – Lisi Ogon odsunęła się od siostry na osiem długości lisa wracając tym samym na swoje terytorium. Teraz musiała prawie krzyczeć, żeby siostra ją usłyszała. – Proszę cię wracaj. Czy ty masz pszczoły w mózgu? – jęknęła. Miała dość błagania siostry o powrót.
- Nie chcesz iść? To idę sama. – ton głosu siostry się zmienił. Była na nią zła. Lisi Ogon bezradnie patrzyła, jak Gronostajowa Bryza odchodzi sama. Zawrócę ją, ale wezmę ze sobą Pochmurnego Tańca. Od jakiegoś czasu kocur patrzył się na jej siostrę inaczej, a ona zdawała się odwzajemniać to uczucie, chociaż pewnie jej się tylko wydawało. Biegła. Liczyła uderzenia serca. Trzysta. Nagle coś usłyszała. Patrol! Zmierzał w stronę Gronostajowej Bryzy! Muszę tam wrócić! Zawróciła i dobiegła do siostry!
- Patrol!
- Słyszę. – powiedziała siostra spanikowanym tonem. – Lisi Ogonie, przepraszam cię. Miałaś rację to był głupi pomysł. Powinnam była ciebie posłuchać.
- Dobrze, już dobrze. Teraz musimy się ukryć. – pociągnęła siostrę za kępę paproci akurat wtedy, kiedy zza drzew wyłonili się wojownicy Klanu Wilka.
- Płonąca Łapo, słyszałaś coś? – zapytała jej mentorka, Sarni Krok.
- Ja… nie wiem, chyba coś w tamtych paprociach, ale mogę się mylić… - odparła uczennica z wahaniem. Serce Lisiego Ogona biło jak oszalałe. Nie, nie mogę się bać, bo wyczują woń strachu! Oby nas nie zauważyli…
<Gronostajowa Bryzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz