Dni mijały, zaś Żytnia łapa naprawdę się starała i... Zbożowy Kłos niespiesznie zaczęła to doceniać. Każdy jej uśmiech, gest, czy niespodziewany dotyk wywoływał u niej przyjemne podrygiwanie serca. Złapała się kilka razy na tym, jak poczynania burej kocicy ją peszą. Po prostu... nie mogła się powstrzymać, gdy ta szeptała jej na ucho o kolejnej planowanej niespodziance. Emocje szalały a kocica z każdym uderzeniem pędzącego serca miała ochotę na więcej i więcej, nie potrafiła jednak. Coś ją hamowało i tym czymś była wciąż tląca się miłość do Konopi. Jednak... czy można było to nazwać miłością? To było irytujące. Co noc budziła się zziajana, gdy szylkretowa wojowniczka rozpływała się w nicość, ilekroć desperacko próbowała ją dotknąć. Nie wymagała wiele, nawet zwykłego wsparcia nie potrzebowała, wystarczyło, by raz na jakiś czas ktoś zwyczajnie ją przytulił, szepnął na ucho czułe słówko.
Czuła się okropnie, gdy Żyto szeptała słodkie słówka do jej ucha zaś ona... patrzyła się w dal marząc o tym, by na horyzoncie pojawiło się trójkolorowe futro. Z biegiem czasu zaprzestała patrzenia w niebo i wyobrażania sobie jak wtulone w siebie odpoczywają pod wiśnią, której bladoróżowe płatki spadały na ich futra ilekroć wiatr poruszał gałęziami. Czuła się okropnie, gdy Żyto szeptała słodkie słówka do jej ucha zaś ona... patrzyła się w dal marząc o tym, by na horyzoncie pojawiło się trójkolorowe futro.Z żalem odrzucała wyobrażenie o wspólnej przyszłości. Przestała ronić łzy, przestała desperacko tęsknić.
"Chcę tylko wiedzieć, czy jest bezpieczna"
Powtarzała desperacko niczym magiczne zaklęcie, które miało wszystko naprawić. Czasem wyruszała za bagno, by ją odnaleźć, lecz szybko rezygnowała nie będąc w połowie drogi. Rozdarcie powoli jednak się zasklepiało. Nieśmiało zaczęła odpowiadać na zaczepki kotki.
Razem przestawiały granicę co raz dalej. Wspólne spędzanie czasu wdało się w ich rutynę dnia, każda z nich po umówionym treningu, gdy tylko miała jeszcze jakiekolwiek siły, pędziła w umówione miejsce.
Zetknięcie nosami, splecione ogony, ramię przy ramieniu.
Nie wiedziała jak bardzo brakowało jej tej bliskości, dopóki nie zaczęła wydłużać spotkań.
Czasem spóźniała się na trening, czasem na patrole. Wbiegała z roztrzepaną czupryną na głowie, śmiejąc się głupkowato. Nie potrafiła przestać o niej myśleć, lekki rumiany uśmiech pojawiał się gdy tylko zamykała oczy. Gdzie się nie obróciła szum wiatru przypominał ociekające słodyczą komplementy, które znała niemalże na pamięć, jednakże ponowne ich słuchanie ani trochę jej nie wadziło.
"Myślę że zakochuję się w Tobie"
Im bardziej się starała. Im bardziej wszystko ukrywała, tym czuła się gorzej. W końcu przestała, otwarcie inicjowała kolejne czułe liźnięcia, gdy chowały się w koronie drzewa. Chichotały odpowiadając sobie nawzajem żarty. Wtulały się w siebie zasypiając jedna przy drugiej. Choć z początku nie potrafiła tego znieść, teraz nie wyobrażała sobie żyć bez niej przy boku. Brała do serca każdy, nawet najmniejszy gest, starając się oddać go ze zdwojoną siłą.
Podzielenie się posiłkiem. Założenie stokrotki za ucho. Wysłuchiwanie żali po nieudanym treningu.
Im więcej czasu mijało, tym częściej myślała o niej. Wielokrotnie chciała zerwać się z miejsca, ilekroć bure futro migało na horyzoncie. Wpadała w to co raz głębiej, każda myśl, każdy gest pogrążał ją jeszcze bardziej i doskonale o tym wiedziała. Spędzane razem chwile jeszcze bardziej ją utwierdzały w swym przekonaniu.
Nieśmiało zbliżała pyszczek, w ostatniej chwili wycofując się, gdy tylko otwierała usta. Zdenerwowana spoglądała w bok, ogonem uderzając o ziemię. Odpowiadał jej perlisty śmiech. Później padały słowa, że przecież nic się nie stało. Żyto nie wiedziało jak bardzo podnosiło ją to na duchu.
"Po prostu nie mogę tego znieść"
Całkowicie przestała się przejmować, gdy pierwszy raz zatańczyły w kroplach jesiennego deszczu. Mokre futra. Pomylone kroki. Nic nie miało znaczenia. Dla nich było idealnie. Księżyc oświetlał wszystko srebrną powłoką. Czas spędzany razem przez te tygodnie nie miał znaczenia, za każdym razem czuła się tak, jakby poznawała ją na nowo. Jakby od nowa i od nowa się zakochiwała. Starała się ukryć to jak najlepiej, jednak każdy gest to zdradzał. Każde drganie końcówki ogona. Poruszenie wąsem. Strzepnięcie uchem.
Najbardziej uwielbiała, gdy ta łapała ją za łapę, chcąc przysunąć ją bliżej siebie.
Zrzucała z głowy płatki kwiatów, śmiejąc się cicho. Żyto podchodziła bliżej i bliżej, nachylając się nad leżącą na grzbiecie Zbożem. Czuła się tak, jakby prąd przeszył jej ciało.
"J-ja..."
Szeptała niezrozumiale, czując ciepło drugiego ciała i chłodny wiatr targający ich futro. Zimny nos dotykający tego jej tylko utwierdził ją w przekonaniu. Rozchyliła nieśmiało usta Jakakolwiek odległość między nimi zniknęła.
"Zakochuję się w Tobie"
Wow uwielbiam to
OdpowiedzUsuń